Wszystkie sprawy potoczyły się
bardzo szybko. Być może za szybko… Ale w przypadku Olalli miało to dobre skutki,
gdyż była odpowiedzialna za syna, a dla niego najważniejsze jest to, aby mama
była szczęśliwą i spełnioną kobietą. Zawsze to lepiej jest rozpocząć dzień,
kiedy nad ranem wita cię szczery uśmiech rodzicielki, a zamiast przerażającej
ciszy w domu rozchodzi się radosny śpiew gotującej mamy. To wpływało na
samopoczucie całej rodziny.
Była piękna niedziela. Słońce
grzało aż miło, jednak nie było duszno, bo wiał lekki, ciepły wietrzyk.
Niedziele były specyficzne, bo wówczas wszystkie parki, kawiarnie i place były
oblegane przez mieszkańców i turystów. Czas jakby płynął wolniej. Nikt się nie
śpieszył, nikt się nie denerwował. W mieście panowała cudowna, wakacyjna
atmosfera, mimo iż był styczeń. Zima w tym roku była wyjątkowo łagodna.
Najniższa zanotowana temperatura wynosiła dziesięć stopni Celsjusza i
meteorolodzy nie zapowiadali rychłego ochłodzenia. Dla Olalli było to na rękę,
gdyż była ciepłolubna. Między inni właśnie dlatego cieszyła się, że przyszło
jej żyć w słonecznej Hiszpanii, a nie gdzieś na zimnym wschodzie.
Korzystając z pięknego dnia
postanowiła – idąc za przykładem tysięcy mieszkańców – wybrać się na spacer z
Estebanem. Wybrała największy i najpiękniejszy park Madrytu. Był dość daleko od
jej miejsca zamieszkania, ale przecież nie miała na dzisiaj żadnych planów.
Poza umówionym spotkaniem z Mesutem, które zresztą miały odbyć się w tym parku.
Wygodnie rozsiała się na ławce w
pobliżu Pałacu Kryształowego. Wyjęła książkę, która ostatnio bardzo ją
zainteresowała, i zaczęła czytać. Cieszyła się, że Esteban jest taki spokojny.
Dzięki temu, że dużo spał, miała masę wolnego czasu, który poświęcała głównie
na relaks.
Elizabeth ujęła w dłonie twarz Romana i spojrzała w jego przenikliwe,
szare oczy – przeczytała. – Jej serce
przepełnione było miłością do tego mężczyzny. Mężczyzny, który poświęcił całe
swoje dotychczasowe życie, czas, pieniądze, dla tej jednej, magicznej chwili.
Pragnął dać Elizabeth wszystko, co posiadał, choć w tym momencie było tego
niewiele. Miłość robiła z ludźmi dziwne rzeczy, napełniała ich głupotą i lekkomyślnością.
Jednak miłość była po prostu wielkim uczuciem, które rozbudzało w ludziach to,
co najlepsze.
- O, Olalla! – usłyszała nagle.
Podniosła wzrok znad lektury i
spojrzała w stronę znajomego głosu. Ujrzała dwie męskie sylwetki, jednak nie
była w stanie zidentyfikować twarzy. Przyłożyła dłoń do oczu, aby
zneutralizować oślepiające działanie słońca. Dopiero wówczas rozpoznała
stojących nad nią Ikera oraz Sergio.
- Cześć – kontynuował bramkarz. –
A co ty tutaj robisz?
- Przyszłam na spacer, ale teraz
troszkę odpoczywam przy książce. A wy co robicie?
- Biegamy. Trener stwierdził, że
po świętach przybyło nam trochę kilogramów – zaśmiał się, chwytając się za
brzuch. – Wpadłabyś do nas, dawno cię nie było.
- Przyjdę w tygodniu. Dziękuję za
zaproszenie.
- Śpioch, nie? – rzekł, wskazując
na wózek z dzieckiem. Olalla zajrzała do środka i przytaknęła mu z uśmiechem. –
Ale to dobrze. Ja się napawam ostatnimi miesiącami ciszy. Jeszcze trzy i
przyjdzie moja pora na niańczenie dzieci.
- Będziesz miał mega frajdę –
zaśmiała się.
- Na pewno.
Zapadła niezręczna cisza. Wydawało
się, że Iker dopiero teraz uświadomił sobie, że znajduje się w towarzystwie
dawnego narzeczeństwa. Starali się na siebie nie patrzeć, jednak uwadze Olalli
nie umknęło to, że Sergio nieśmiało zagląda do wózka.
- Pójdę po coś do picia. Zaraz
wrócę – rzucił Iker, poklepując przyjaciela po ramieniu. Nim Sergio zdołał
zareagować, bramkarza już nie było. Nieśmiało spojrzał w kierunku Olalli,
spotkał się z jej nerwowym uśmiechem i równie niespokojnym wzrokiem.
- Siadaj – powiedziała w końcu,
robiąc mu miejsce obok siebie. – To co ciekawego u ciebie słychać? Dawno się
nie widzieliśmy…
- No wiesz… Jakoś to leci. Czasem
gorzej, czasem lepiej, ale najważniejsze, że do przodu. A co u ciebie? U was?
- Nie narzekamy.
- Strasznie urósł – rzekł,
spoglądając na Estebana.
- Tak. Dzieci w tym wieku szybko
rosną. Ma już cztery miesiące.
- Szybko zleciało…
- Bardzo szybko…
Obydwoje mieli wrażenie, że ta
rozmowa do niczego nie prowadzi. Wysłuchali już od siebie pustych słów i
obietnic bez pokrycia. Po co trwonić czas na coś, co nie ma sensu? Czuli się
niezręcznie i niekomfortowo w swoim towarzystwie, i obydwoje w tamtej chwili
mieli ochotę na uduszenie Ikera.
- W zasadzie dobrze, że cię
spotkałam – powiedziała nagle Olalla. – Chciałabym ci to oddać – dodała,
ściągając z palca pierścionek zaręczynowy, który dostała od Hiszpana latem.
- Ah, zapomniałem o tym
całkowicie. Ale zachowaj go. Mi się i tak nie przyda, bo nie planuję kolejnych
zaręczyn. Straciłem wiarę w kobiety – odparł, spoglądając w ziemię. – Potraktuj
to jako prezent urodzinowy, bożonarodzeniowy, czy jakiś inny. Nie wnikam.
- Ale to bardzo kosztowny prezent.
- Pieniędzy mi akurat nie brakuje.
Jak zbankrutuję to mi go wówczas oddasz.
- Zabawne… Dlaczego go nie chcesz,
Sergio? Przecież jest twój.
- Wiesz czemu? Bo będzie mi o
tobie przypominać, a tego nie chcę. Wolę żebyś nosiła go na palcu, niźli miałby
wylądować na dnie rzeki.
Olalla westchnęła przeciągle i
ponownie wsunęła pierścionek na palec.
- Dziękuję.
- Spoko.
- Cześć! – Nagle za ich plecami
pojawił się Mesut. Był zaskoczony widokiem Sergio. Jednak od razu wyczuł, że
jest to przypadkowe spotkanie, bo zarówno jedno z nich jak i drugie, czuje się
niezręcznie. Jego obecność wywołała w Hiszpanie zdenerwowanie, ponieważ był w
zdecydowanej mniejszości. Szybko podniósł się z ławki, przebąknął coś o pilnej
sprawie, którą musi załatwić i ruszył w kierunku najbliższego sklepu, do
którego miał udać się Iker. – W porządku? – zapytał Niemiec.
- Tak. Biegali z Ikerem po parku i
przez przypadek mnie spotkali.
- Aha… A gdzie Iker?
- Poszedł po wodę – odparła,
wskazując niewielką, niebieską budkę, z której właśnie wyszedł bramkarz
Królewskich. – A co to za przesłuchanie?
- Tak tylko pytam.
- Załatwiłeś wszystko?
- Tak, nie było żadnych problemów.
To co robimy? Obiad?
- Z chęcią.
- To chodźmy!
Mesut brał czynny udział w życiu
Olalli i Estebana. Znakomicie sprawdzał się w roli ojca. Z rozkoszą spędzał
czas z synkiem na rozmaitych zabawach, na karmieniu i można nawet rzec, że
odnajdował przyjemność w zmienianiu pieluch. Nie mieszkał z Olallą, nie spędzał
z nią dwudziestu czterech godzin na dobę, ale każdą wolną chwilę poświęcał
Estebanowi. Bardzo go pokochał i nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł
pochwalić się synkiem swojej niemieckiej rodzinie.
Odwiedził ich w grudniu, podczas
świątecznej przerwy. Zabrał ze sobą masę zdjęć, które pokazał rodzicom i
rodzeństwu. Byli oczarowani nowym członkiem rodziny i już zapowiedzieli odwiedziny
w najbliższym wolnym czasie. Ten pomysł bardzo spodobał się Olalli, gdyż jako
przyjaciółka Grace – żony Mutlu, brata Mesuta – spędzała z nimi niegdyś sporo
czasu. Zawsze ceniła sobie dobre rady pani Gulizar, która jak nikt inny znała
się na leczeniu i kuchni.
Mesut i Olalla nie byli parą. Po
ostatnich zawirowaniach dziewczyna nie była gotowa na nowy związek. A tym
bardziej na związek z młodym Niemcem. Postanowiła pobyć trochę sama, poczuć jak
to jest być szczęśliwą i wyzwoloną singielką. Kiedyś nie potrafiła sobie tego
nawet wyobrazić i właśnie dlatego wplątała się w tą całą aferę po rozstaniu z
Chadem. A dziś? Dziś była całkiem inną kobietą. Dojrzalszą, bardziej
doświadczoną, pewną siebie. I świetnie sobie radziła w tym byciu samą. Teraz
śmiała się ze swojego myślenia. Było to takie infantylne i groteskowe.
A Mesut? Mesut bardzo chciał
stworzyć kochającą się rodzinę z Olallą i Estebanem. Między innymi dlatego
spędzał z nimi tak wiele czasu. Darzył Hiszpankę olbrzymim i głębokim uczuciem.
To była miłość od pierwszego wejrzenia, która przetrwała bardzo wiele –
począwszy od próby czasu aż po zamieszanie z Sergio i dzieckiem. Nie potrafił
jej nie kochać. Za mocno utkwiła mu w sercu i umyśle. Była niczym drzazga –
fakt, niezbyt fortunne określenie, ale chyba trafne. Co z tego wyniknie? Czas
pokaże, ale czuł, że on nie jest obojętny Olalli. Ona także nadal darzyła go
uczuciem, jednak teraz nie chciała brnąć w nowe związki. I całkowicie ją
rozumiał. Najważniejsze było to, że ponownie pozwoliła być mu częścią swojego
życia, być przyjacielem i powiernikiem tajemnic. Reszta jakoś sama się ułoży…
Olalla usiadła na łóżku, tuż obok
rozradowanego Estebana. Dziewczyna łaskotała go po brzuszku i bródce, robiła
śmieszne miny i zmienionym głosem, niczym postać z kreskówki, powtarzała
komplementy pod adresem chłopczyka.
- Kto jest najśliczniejszym
synkiem mamusi? – zapytała, dmuchając w jego brzuszek.
Chłopiec śmiał się radośnie i
machał kończynami na wszystkie strony. Ten widok przepełniał szczęściem serce
Olalli. Esteban stał się jej oczkiem w głowie, kochała go z całych sił i nie
wyobrażała sobie, że mogłoby go nie być.
Patrząc z perspektywy czasu była
niezwykle zadowolona z głupstw, które zrobiła w swoim życiu. Wielokrotnie
zastanawiała się, gdzie by była, gdyby nie to wszystko. Zapewne pochłonięta
byłaby przez karierę zawodową, goniłaby za bogactwem oraz samorealizacją, i
przez myśl nie przeszłoby jej, że realizować można się także poprzez rodzinę.
Niegdyś była sama. Zrezygnowała z kontaktów z rodzicami, nie potrafiła być jak
oni. Miała tylko siostrę. I pomimo tego, że Sara była najlepszą siostrą na
świecie, to nie zawsze były do swojej dyspozycji. Każda z nich miała własne
życie, własne problemy, rodzinę. A teraz miała Estebana. I niezależnie od tego,
co się będzie działo, to syn zostanie z nią na dobre i na złe, bo Olalla uczyni
wszystko, aby nie pójść w ślady swoich rodziców.
Nagle po mieszkaniu rozległo się
pukanie. Dziewczyna doskonale wiedziała, kto nadchodzi.
- Idzie tatuś, tak? Idzie do
swojego malutkiego synka, no tak!
W podskokach zbliżyła się do
drzwi. Nawet nie zaglądała przez wizjer.
- Cześć – powiedział Mesut, swoim
charakterystycznym basowym głosem z niemieckim akcentem. – Gotowa?
- Prawie, prawie – odarła z
uśmiechem i wróciła do sypialni, aby dokończyć ubieranie Estebana. Założyła mu
fioletowy kombinezonik oraz czapeczkę, a na stópki wsunęła malutkie buciki. –
Już jestem gotowa – dodała, wkładając Estebana do nosidełka. Zdjęła z wieszaka
białą marynarkę, chwyciła niewielką kremową torebkę, którą przewiesiła sobie
przez ramię i założyła wysokie buty na obcasie. – Idziemy?
Mesut przytaknął skinieniem i
chwyciwszy nosidełko, wyszedł z mieszkania Olalli.
- Miło, że mnie zaprosili, prawda?
– powiedział, ściszając radio. Przyjaciele byli w drodze do domu państwa
Casillas. Sara oraz Iker zorganizowali przyjęcie na część dziecka, które
przyszło na świat dwa tygodnie temu. Mała Julia – tak miała na imię córeczka
Casillasów – była silna, zdrowa i bardzo przypominała swoich rodziców. Po tacie
odziedziczyła wygląd, a po mamie zadziorny charakterek – nad czym Iker
niezmiernie ubolewał, gdyż bezsenne noce dawały mu w kość.
Było to ważne spotkanie, zwłaszcza
dla Olalli. Pech chciał, że nie widziała Julii aż do tej pory. Zatrzymało ją
przeziębienie, więc chcąc dbać o zdrowie noworodka, musiała się powstrzymać
przed odwiedzinami. Przyszło jej to w wielkich bólach, ale jakoś się udało.
- Sara i Iker wiedzą, że się
przyjaźnimy. Mimo iż sami nie pałają do ciebie wielką miłością, to mają
poczucie, że jesteś ważny dla mnie i Estebana. Jesteś częścią rodziny, a
rodzina powinna się tolerować i szanować. Nie widzę w tym nic dziwnego.
- Masz rację. A Sergio też będzie?
- Nie wiem. Zapewne byłoby miło…
Olalla i Mesut zaparkowali
samochód przed rezydencją Casillasów. Wśród stojących na podjeździe pojazdów,
Mesut rozpoznał kilka z parkingu Santiago Bernabeu. Wydawało się, że przybyli
wszyscy przyjaciele Ikera z klubu oraz wiele znajomych Sary ze stacji
telewizyjnej, w której pracowała.
- Wreszcie jesteście! – Od progu
powitała ich uśmiechnięta i szczęśliwa Sara. Uściskała nowoprzybyłych gości i
zaprosiła ich do środka.
- Dla ciebie – rzekła Olalla i
wręczyła siostrze prezent dla Julii. Po kilku miłych słowach, po komplementach
i krótkiej rozmowie, Sara wróciła do zajmowania się pozostałymi gośćmi,
pozostawiając Olallę i Mesuta w kręgu znajomych z Realu Madryt.
Impreza była bardzo udana.
Panowała rodzinna i przyjazna atmosfera, ludzie chętnie ze sobą dyskutowali –
nie tylko o dzieciach. Olalla poznała wiele fajnych osób m.in. kolegów Mesuta z
klubu, w tym Samiego Khedirę, Nuriego Sahina oraz Hamita Altintopa, których
Niemiec znał od wielu lat. Nigdy przedtem nie zabiegała o dobre relacje z jego
najbliższymi, ale teraz zmieniła zdanie, widząc jak wspaniałych chłopaków ma za
przyjaciół.
Ale mimo wszystko największą
gwiazdą wieczoru była Julia. Mała dziewczynka od najmłodszych lat kreowana była
na prawdziwą królewnę. Jej pokoik był istnym różowym królestwem, ona sama
nosiła śpioszki tego samego koloru oraz nosiła uroczą opaskę z kokardką na
główce. Tak bardzo urzekło to Olallę, że sama zapragnęła mieć córeczkę.
- Jeśli o mnie chodzi, to nie ma
problemu – zaśmiał się Mesut, po usłyszeniu marzenia Hiszpanki.
- Kochani! Rodzinne zdjęcie –
krzyknęła Sara i poprosiła wszystkich członków klanu do salonu.
Młoda mama chwyciła swoją córeczkę
w ramiona i usiadła na śnieżnobiałej kanapie. Tuż obok niej, na oparciu,
przysiadł Iker, od którego duma z dziecka aż biła.
Olalla także zajęła miejsce na
kanapie, tuż przy siostrze. Esteban zajął wygodne miejsce na kolanach mamusi.
Cała trójka była zachwycona pomysłem Sary. Cały czas ćwiczyli uśmiechy tak, aby
fotografia wyszła pięknie.
- Mesut, a ty co? – rzekła nagle
Sara. – Nie stój tak, tylko siadaj tu z nami.
- Ja? Ale ja nie jestem z rodziny.
- Co ty gadasz? Jesteś ojcem
Estebana? Jesteś! Więc należysz do rodziny – powiedziała z uśmiechem.
Olalla się wzruszyła. Nie sądziła,
że jej bliscy przyjmą i zaakceptują Mesuta tak chętnie.
Dłonią wskazała mu miejsce obok
siebie. Niemiec z nieśmiałym uśmiechem zajął wskazane miejsce i wystawił białe
zęby w stronę aparatu, który – o dziwo – spoczywał w dłoniach Sergio. Hiszpan
jakby niewzruszony przyglądał się całej sytuacji. Wydawało się, że pogodził się
ze wszystkim i zapomniał. Szczęście Olalli nie sprawiało mu już bólu i było to
piękne, bo swoją postawą dawał przykład i udowadniał, że w miłości
najważniejsze jest przebaczenie. Nikt nie wiedział jakie jeszcze uczucia skrywa
w sercu względem Olalli, ale jedno było pewne – był wspaniałym człowiekiem i
dla Olalli zaszczytem była możliwość poznania go.
- Uśmiech! – krzyknął i nacisnął
guzik.
Na zdjęciu była szczęśliwa
rodzina, mająca swoje problemy i zmartwienia, ale mająca także siłę, która te
kłopoty potrafi zniwelować. Rodzina przepełniona miłością do wszystkich,
potrafiąca przebaczać i akceptować swoje słabości. Rodzina szczęśliwa, a przede
wszystkim spełniona.
KONIEC
__________
Naciągana ta końcówka, ale chciałam zakończyć dobrze.
Strasznie ciężko mi jest zakończyć to opowiadanie, a jak pomyślę, że za chwilę mam postawić ostatnią kropkę tej przemowy, to aż mnie ściska w środku :(
Dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny i ciepłe słowa, za liczne komentarze oraz wsparcie. Zachowanie Olalli wywoływało u Was skrajne uczucia, z czego się cieszę, bo to znaczy, że była charakterystyczna (a ja mam problem z tworzeniem charakterystycznych postaci). Mam w planach kolejne opowiadanie o Mesucie (nie przestanę Was nim mężczyć ;P), ale nie wiem, kiedy ruszę, bo teraz mam ochotę na coś innego. Jedno jest pewne, że nieco cofnę się do przeszłości i opowiadanie będzie się toczyć w 2010 roku, rozpocznie się jeszcze przed transferem do Realu. To tyle...
Teraz rozpocznę opowiadania "Życie zna odpowiedzieć" z Kaką oraz "Himmel hilf" z Michaelem Ballackiem. Zapraszam na zapoznanie się z prologami. Mam nadzieję, że się tam spotkamy :)
Pozdrawiam!
P.S. Jeśli ktoś informował mnie o nowościach w SPAMowniku, proszę, aby od tej pory robił to w podobnym miejscu na blogu Himmel Hilf. Z góry dziękuję :)
P.S. Jeśli ktoś informował mnie o nowościach w SPAMowniku, proszę, aby od tej pory robił to w podobnym miejscu na blogu Himmel Hilf. Z góry dziękuję :)