27 września 2012

Rozdział dwudziesty: Szczęściem jest po­siada­nie dużej, kochającej, dbającej i bar­dzo blis­ko ze sobą związa­nej rodzi­ny.

   Dni zamieniały się w tygodnie, a tygodnie w miesiące. Z każdą kolejną mijającą dobą życie Olalli odzyskiwało swoje dawne uroki i kolory. Znów zaczęło świecić dla niej słońce, uśmiech ponownie pojawił się na jej smutnej dotąd twarzy, nauczyła cieszyć się macierzyństwem. A dlaczego? Ano wszystko dlatego, że otaczali ją wspaniali ludzie. Sara poświęcała siostrze każdą wolną chwilę, zadbała o nią. Pewnego razu urządziły sobie całodzienny wypad do SPA, w którym obie zrobiły się na bóstwa. A kto w tym czasie siedział z dzieckiem? Iker, który przymierzał się do roli ojca. Mesut także nie był obojętny. Z przyjemnością robił zakupy, zabierał Estebana na spacerki, bardzo o niego dbał i pokochał go – co przy poziomie słodyczy małego chłopczyka nie było trudnym zadaniem.
Wszystkie sprawy potoczyły się bardzo szybko. Być może za szybko… Ale w przypadku Olalli miało to dobre skutki, gdyż była odpowiedzialna za syna, a dla niego najważniejsze jest to, aby mama była szczęśliwą i spełnioną kobietą. Zawsze to lepiej jest rozpocząć dzień, kiedy nad ranem wita cię szczery uśmiech rodzicielki, a zamiast przerażającej ciszy w domu rozchodzi się radosny śpiew gotującej mamy. To wpływało na samopoczucie całej rodziny.
Była piękna niedziela. Słońce grzało aż miło, jednak nie było duszno, bo wiał lekki, ciepły wietrzyk. Niedziele były specyficzne, bo wówczas wszystkie parki, kawiarnie i place były oblegane przez mieszkańców i turystów. Czas jakby płynął wolniej. Nikt się nie śpieszył, nikt się nie denerwował. W mieście panowała cudowna, wakacyjna atmosfera, mimo iż był styczeń. Zima w tym roku była wyjątkowo łagodna. Najniższa zanotowana temperatura wynosiła dziesięć stopni Celsjusza i meteorolodzy nie zapowiadali rychłego ochłodzenia. Dla Olalli było to na rękę, gdyż była ciepłolubna. Między inni właśnie dlatego cieszyła się, że przyszło jej żyć w słonecznej Hiszpanii, a nie gdzieś na zimnym wschodzie.
Korzystając z pięknego dnia postanowiła – idąc za przykładem tysięcy mieszkańców – wybrać się na spacer z Estebanem. Wybrała największy i najpiękniejszy park Madrytu. Był dość daleko od jej miejsca zamieszkania, ale przecież nie miała na dzisiaj żadnych planów. Poza umówionym spotkaniem z Mesutem, które zresztą miały odbyć się w tym parku.
Wygodnie rozsiała się na ławce w pobliżu Pałacu Kryształowego. Wyjęła książkę, która ostatnio bardzo ją zainteresowała, i zaczęła czytać. Cieszyła się, że Esteban jest taki spokojny. Dzięki temu, że dużo spał, miała masę wolnego czasu, który poświęcała głównie na relaks.
Elizabeth ujęła w dłonie twarz Romana i spojrzała w jego przenikliwe, szare oczy – przeczytała. – Jej serce przepełnione było miłością do tego mężczyzny. Mężczyzny, który poświęcił całe swoje dotychczasowe życie, czas, pieniądze, dla tej jednej, magicznej chwili. Pragnął dać Elizabeth wszystko, co posiadał, choć w tym momencie było tego niewiele. Miłość robiła z ludźmi dziwne rzeczy, napełniała ich głupotą i lekkomyślnością. Jednak miłość była po prostu wielkim uczuciem, które rozbudzało w ludziach to, co najlepsze.
- O, Olalla! – usłyszała nagle.
Podniosła wzrok znad lektury i spojrzała w stronę znajomego głosu. Ujrzała dwie męskie sylwetki, jednak nie była w stanie zidentyfikować twarzy. Przyłożyła dłoń do oczu, aby zneutralizować oślepiające działanie słońca. Dopiero wówczas rozpoznała stojących nad nią Ikera oraz Sergio.
- Cześć – kontynuował bramkarz. – A co ty tutaj robisz?
- Przyszłam na spacer, ale teraz troszkę odpoczywam przy książce. A wy co robicie?
- Biegamy. Trener stwierdził, że po świętach przybyło nam trochę kilogramów – zaśmiał się, chwytając się za brzuch. – Wpadłabyś do nas, dawno cię nie było.
- Przyjdę w tygodniu. Dziękuję za zaproszenie.
- Śpioch, nie? – rzekł, wskazując na wózek z dzieckiem. Olalla zajrzała do środka i przytaknęła mu z uśmiechem. – Ale to dobrze. Ja się napawam ostatnimi miesiącami ciszy. Jeszcze trzy i przyjdzie moja pora na niańczenie dzieci.
- Będziesz miał mega frajdę – zaśmiała się.
- Na pewno.
Zapadła niezręczna cisza. Wydawało się, że Iker dopiero teraz uświadomił sobie, że znajduje się w towarzystwie dawnego narzeczeństwa. Starali się na siebie nie patrzeć, jednak uwadze Olalli nie umknęło to, że Sergio nieśmiało zagląda do wózka.
- Pójdę po coś do picia. Zaraz wrócę – rzucił Iker, poklepując przyjaciela po ramieniu. Nim Sergio zdołał zareagować, bramkarza już nie było. Nieśmiało spojrzał w kierunku Olalli, spotkał się z jej nerwowym uśmiechem i równie niespokojnym wzrokiem.
- Siadaj – powiedziała w końcu, robiąc mu miejsce obok siebie. – To co ciekawego u ciebie słychać? Dawno się nie widzieliśmy…
- No wiesz… Jakoś to leci. Czasem gorzej, czasem lepiej, ale najważniejsze, że do przodu. A co u ciebie? U was?
- Nie narzekamy.
- Strasznie urósł – rzekł, spoglądając na Estebana.
- Tak. Dzieci w tym wieku szybko rosną. Ma już cztery miesiące.
- Szybko zleciało…
- Bardzo szybko…
Obydwoje mieli wrażenie, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Wysłuchali już od siebie pustych słów i obietnic bez pokrycia. Po co trwonić czas na coś, co nie ma sensu? Czuli się niezręcznie i niekomfortowo w swoim towarzystwie, i obydwoje w tamtej chwili mieli ochotę na uduszenie Ikera.
- W zasadzie dobrze, że cię spotkałam – powiedziała nagle Olalla. – Chciałabym ci to oddać – dodała, ściągając z palca pierścionek zaręczynowy, który dostała od Hiszpana latem.
- Ah, zapomniałem o tym całkowicie. Ale zachowaj go. Mi się i tak nie przyda, bo nie planuję kolejnych zaręczyn. Straciłem wiarę w kobiety – odparł, spoglądając w ziemię. – Potraktuj to jako prezent urodzinowy, bożonarodzeniowy, czy jakiś inny. Nie wnikam.
- Ale to bardzo kosztowny prezent.
- Pieniędzy mi akurat nie brakuje. Jak zbankrutuję to mi go wówczas oddasz.
- Zabawne… Dlaczego go nie chcesz, Sergio? Przecież jest twój.
- Wiesz czemu? Bo będzie mi o tobie przypominać, a tego nie chcę. Wolę żebyś nosiła go na palcu, niźli miałby wylądować na dnie rzeki.
Olalla westchnęła przeciągle i ponownie wsunęła pierścionek na palec.
- Dziękuję.
- Spoko.
- Cześć! – Nagle za ich plecami pojawił się Mesut. Był zaskoczony widokiem Sergio. Jednak od razu wyczuł, że jest to przypadkowe spotkanie, bo zarówno jedno z nich jak i drugie, czuje się niezręcznie. Jego obecność wywołała w Hiszpanie zdenerwowanie, ponieważ był w zdecydowanej mniejszości. Szybko podniósł się z ławki, przebąknął coś o pilnej sprawie, którą musi załatwić i ruszył w kierunku najbliższego sklepu, do którego miał udać się Iker. – W porządku? – zapytał Niemiec.
- Tak. Biegali z Ikerem po parku i przez przypadek mnie spotkali.
- Aha… A gdzie Iker?
- Poszedł po wodę – odparła, wskazując niewielką, niebieską budkę, z której właśnie wyszedł bramkarz Królewskich. – A co to za przesłuchanie?
- Tak tylko pytam.
- Załatwiłeś wszystko?
- Tak, nie było żadnych problemów. To co robimy? Obiad?
- Z chęcią.
- To chodźmy!
Mesut brał czynny udział w życiu Olalli i Estebana. Znakomicie sprawdzał się w roli ojca. Z rozkoszą spędzał czas z synkiem na rozmaitych zabawach, na karmieniu i można nawet rzec, że odnajdował przyjemność w zmienianiu pieluch. Nie mieszkał z Olallą, nie spędzał z nią dwudziestu czterech godzin na dobę, ale każdą wolną chwilę poświęcał Estebanowi. Bardzo go pokochał i nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł pochwalić się synkiem swojej niemieckiej rodzinie.
Odwiedził ich w grudniu, podczas świątecznej przerwy. Zabrał ze sobą masę zdjęć, które pokazał rodzicom i rodzeństwu. Byli oczarowani nowym członkiem rodziny i już zapowiedzieli odwiedziny w najbliższym wolnym czasie. Ten pomysł bardzo spodobał się Olalli, gdyż jako przyjaciółka Grace – żony Mutlu, brata Mesuta – spędzała z nimi niegdyś sporo czasu. Zawsze ceniła sobie dobre rady pani Gulizar, która jak nikt inny znała się na leczeniu i kuchni.
Mesut i Olalla nie byli parą. Po ostatnich zawirowaniach dziewczyna nie była gotowa na nowy związek. A tym bardziej na związek z młodym Niemcem. Postanowiła pobyć trochę sama, poczuć jak to jest być szczęśliwą i wyzwoloną singielką. Kiedyś nie potrafiła sobie tego nawet wyobrazić i właśnie dlatego wplątała się w tą całą aferę po rozstaniu z Chadem. A dziś? Dziś była całkiem inną kobietą. Dojrzalszą, bardziej doświadczoną, pewną siebie. I świetnie sobie radziła w tym byciu samą. Teraz śmiała się ze swojego myślenia. Było to takie infantylne i groteskowe.
A Mesut? Mesut bardzo chciał stworzyć kochającą się rodzinę z Olallą i Estebanem. Między innymi dlatego spędzał z nimi tak wiele czasu. Darzył Hiszpankę olbrzymim i głębokim uczuciem. To była miłość od pierwszego wejrzenia, która przetrwała bardzo wiele – począwszy od próby czasu aż po zamieszanie z Sergio i dzieckiem. Nie potrafił jej nie kochać. Za mocno utkwiła mu w sercu i umyśle. Była niczym drzazga – fakt, niezbyt fortunne określenie, ale chyba trafne. Co z tego wyniknie? Czas pokaże, ale czuł, że on nie jest obojętny Olalli. Ona także nadal darzyła go uczuciem, jednak teraz nie chciała brnąć w nowe związki. I całkowicie ją rozumiał. Najważniejsze było to, że ponownie pozwoliła być mu częścią swojego życia, być przyjacielem i powiernikiem tajemnic. Reszta jakoś sama się ułoży…

Olalla usiadła na łóżku, tuż obok rozradowanego Estebana. Dziewczyna łaskotała go po brzuszku i bródce, robiła śmieszne miny i zmienionym głosem, niczym postać z kreskówki, powtarzała komplementy pod adresem chłopczyka.
- Kto jest najśliczniejszym synkiem mamusi? – zapytała, dmuchając w jego brzuszek.
Chłopiec śmiał się radośnie i machał kończynami na wszystkie strony. Ten widok przepełniał szczęściem serce Olalli. Esteban stał się jej oczkiem w głowie, kochała go z całych sił i nie wyobrażała sobie, że mogłoby go nie być.
Patrząc z perspektywy czasu była niezwykle zadowolona z głupstw, które zrobiła w swoim życiu. Wielokrotnie zastanawiała się, gdzie by była, gdyby nie to wszystko. Zapewne pochłonięta byłaby przez karierę zawodową, goniłaby za bogactwem oraz samorealizacją, i przez myśl nie przeszłoby jej, że realizować można się także poprzez rodzinę. Niegdyś była sama. Zrezygnowała z kontaktów z rodzicami, nie potrafiła być jak oni. Miała tylko siostrę. I pomimo tego, że Sara była najlepszą siostrą na świecie, to nie zawsze były do swojej dyspozycji. Każda z nich miała własne życie, własne problemy, rodzinę. A teraz miała Estebana. I niezależnie od tego, co się będzie działo, to syn zostanie z nią na dobre i na złe, bo Olalla uczyni wszystko, aby nie pójść w ślady swoich rodziców.
Nagle po mieszkaniu rozległo się pukanie. Dziewczyna doskonale wiedziała, kto nadchodzi.
- Idzie tatuś, tak? Idzie do swojego malutkiego synka, no tak!
W podskokach zbliżyła się do drzwi. Nawet nie zaglądała przez wizjer.
- Cześć – powiedział Mesut, swoim charakterystycznym basowym głosem z niemieckim akcentem. – Gotowa?
- Prawie, prawie – odarła z uśmiechem i wróciła do sypialni, aby dokończyć ubieranie Estebana. Założyła mu fioletowy kombinezonik oraz czapeczkę, a na stópki wsunęła malutkie buciki. – Już jestem gotowa – dodała, wkładając Estebana do nosidełka. Zdjęła z wieszaka białą marynarkę, chwyciła niewielką kremową torebkę, którą przewiesiła sobie przez ramię i założyła wysokie buty na obcasie. – Idziemy?
Mesut przytaknął skinieniem i chwyciwszy nosidełko, wyszedł z mieszkania Olalli.
- Miło, że mnie zaprosili, prawda? – powiedział, ściszając radio. Przyjaciele byli w drodze do domu państwa Casillas. Sara oraz Iker zorganizowali przyjęcie na część dziecka, które przyszło na świat dwa tygodnie temu. Mała Julia – tak miała na imię córeczka Casillasów – była silna, zdrowa i bardzo przypominała swoich rodziców. Po tacie odziedziczyła wygląd, a po mamie zadziorny charakterek – nad czym Iker niezmiernie ubolewał, gdyż bezsenne noce dawały mu w kość.
Było to ważne spotkanie, zwłaszcza dla Olalli. Pech chciał, że nie widziała Julii aż do tej pory. Zatrzymało ją przeziębienie, więc chcąc dbać o zdrowie noworodka, musiała się powstrzymać przed odwiedzinami. Przyszło jej to w wielkich bólach, ale jakoś się udało.
- Sara i Iker wiedzą, że się przyjaźnimy. Mimo iż sami nie pałają do ciebie wielką miłością, to mają poczucie, że jesteś ważny dla mnie i Estebana. Jesteś częścią rodziny, a rodzina powinna się tolerować i szanować. Nie widzę w tym nic dziwnego.
- Masz rację. A Sergio też będzie?
- Nie wiem. Zapewne byłoby miło…
Olalla i Mesut zaparkowali samochód przed rezydencją Casillasów. Wśród stojących na podjeździe pojazdów, Mesut rozpoznał kilka z parkingu Santiago Bernabeu. Wydawało się, że przybyli wszyscy przyjaciele Ikera z klubu oraz wiele znajomych Sary ze stacji telewizyjnej, w której pracowała.
- Wreszcie jesteście! – Od progu powitała ich uśmiechnięta i szczęśliwa Sara. Uściskała nowoprzybyłych gości i zaprosiła ich do środka.
- Dla ciebie – rzekła Olalla i wręczyła siostrze prezent dla Julii. Po kilku miłych słowach, po komplementach i krótkiej rozmowie, Sara wróciła do zajmowania się pozostałymi gośćmi, pozostawiając Olallę i Mesuta w kręgu znajomych z Realu Madryt.
Impreza była bardzo udana. Panowała rodzinna i przyjazna atmosfera, ludzie chętnie ze sobą dyskutowali – nie tylko o dzieciach. Olalla poznała wiele fajnych osób m.in. kolegów Mesuta z klubu, w tym Samiego Khedirę, Nuriego Sahina oraz Hamita Altintopa, których Niemiec znał od wielu lat. Nigdy przedtem nie zabiegała o dobre relacje z jego najbliższymi, ale teraz zmieniła zdanie, widząc jak wspaniałych chłopaków ma za przyjaciół.
Ale mimo wszystko największą gwiazdą wieczoru była Julia. Mała dziewczynka od najmłodszych lat kreowana była na prawdziwą królewnę. Jej pokoik był istnym różowym królestwem, ona sama nosiła śpioszki tego samego koloru oraz nosiła uroczą opaskę z kokardką na główce. Tak bardzo urzekło to Olallę, że sama zapragnęła mieć córeczkę.
- Jeśli o mnie chodzi, to nie ma problemu – zaśmiał się Mesut, po usłyszeniu marzenia Hiszpanki.
- Kochani! Rodzinne zdjęcie – krzyknęła Sara i poprosiła wszystkich członków klanu do salonu.
Młoda mama chwyciła swoją córeczkę w ramiona i usiadła na śnieżnobiałej kanapie. Tuż obok niej, na oparciu, przysiadł Iker, od którego duma z dziecka aż biła.
Olalla także zajęła miejsce na kanapie, tuż przy siostrze. Esteban zajął wygodne miejsce na kolanach mamusi. Cała trójka była zachwycona pomysłem Sary. Cały czas ćwiczyli uśmiechy tak, aby fotografia wyszła pięknie.
- Mesut, a ty co? – rzekła nagle Sara. – Nie stój tak, tylko siadaj tu z nami.
- Ja? Ale ja nie jestem z rodziny.
- Co ty gadasz? Jesteś ojcem Estebana? Jesteś! Więc należysz do rodziny – powiedziała z uśmiechem.
Olalla się wzruszyła. Nie sądziła, że jej bliscy przyjmą i zaakceptują Mesuta tak chętnie.
Dłonią wskazała mu miejsce obok siebie. Niemiec z nieśmiałym uśmiechem zajął wskazane miejsce i wystawił białe zęby w stronę aparatu, który – o dziwo – spoczywał w dłoniach Sergio. Hiszpan jakby niewzruszony przyglądał się całej sytuacji. Wydawało się, że pogodził się ze wszystkim i zapomniał. Szczęście Olalli nie sprawiało mu już bólu i było to piękne, bo swoją postawą dawał przykład i udowadniał, że w miłości najważniejsze jest przebaczenie. Nikt nie wiedział jakie jeszcze uczucia skrywa w sercu względem Olalli, ale jedno było pewne – był wspaniałym człowiekiem i dla Olalli zaszczytem była możliwość poznania go.
- Uśmiech! – krzyknął i nacisnął guzik.
Na zdjęciu była szczęśliwa rodzina, mająca swoje problemy i zmartwienia, ale mająca także siłę, która te kłopoty potrafi zniwelować. Rodzina przepełniona miłością do wszystkich, potrafiąca przebaczać i akceptować swoje słabości. Rodzina szczęśliwa, a przede wszystkim spełniona. 

KONIEC
__________
Naciągana ta końcówka, ale chciałam zakończyć dobrze.
Strasznie ciężko mi jest zakończyć to opowiadanie, a jak pomyślę, że za chwilę mam postawić ostatnią kropkę tej przemowy, to aż mnie ściska w środku :(
Dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny i ciepłe słowa, za liczne komentarze oraz wsparcie. Zachowanie Olalli wywoływało u Was skrajne uczucia, z czego się cieszę, bo to znaczy, że była charakterystyczna (a ja mam problem z tworzeniem charakterystycznych postaci). Mam w planach kolejne opowiadanie o Mesucie (nie przestanę Was nim mężczyć ;P), ale nie wiem, kiedy ruszę, bo teraz mam ochotę na coś innego. Jedno jest pewne, że nieco cofnę się do przeszłości i opowiadanie będzie się toczyć w 2010 roku, rozpocznie się jeszcze przed transferem do Realu. To tyle...

Teraz rozpocznę opowiadania "Życie zna odpowiedzieć" z Kaką oraz "Himmel hilf" z Michaelem Ballackiem. Zapraszam na zapoznanie się z prologami. Mam nadzieję, że się tam spotkamy :) 
Pozdrawiam!

P.S. Jeśli ktoś informował mnie o nowościach w SPAMowniku, proszę, aby od tej pory robił to w podobnym miejscu na blogu Himmel Hilf. Z góry dziękuję :)

20 komentarzy:

  1. Strasznie polubiłam to opowiadanie *.* Weź zaczynaj szybciutko z Mesut'em bo uwielbiam tego piłkarza <3 i pomyśl coś może nad BVB ; ) Bardzo mi się podoba zakończenie, mimo iż liczyłam, że Ollala będzie z Oezilem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BVB już w sumie było, jak masz ochotę to zapraszam na www.dortmund-und-ich.blog.onet.pl
      Ale może w przyszłości coś jeszcze będzie z Borussią, bo bardzo lubię ją i jej zawodników np. Hummelsa albo Reusa :) Póki co (jeśli chodzi o Bundesligę), to mogę zaproponować Ci jeszcze www.lass-mich-fallen.blogspot.com z Benediktem Howedesem :)

      Usuń
    2. No i oczywiście nowe opowiadanie z Michaelem Ballackiem - www.himmel-hilf.blogspot.com

      Usuń
    3. Wiem, wiem czytam wszystkie twoje blogi bo twój styl pisania bardzo, bardzo lubię ;) Podoba mi się to z opowiadanie z Ikerem i Pipitą :)Oj opowiadaniem z Reus'em bym nie pogardziła, bo sama piszę :)

      Usuń
    4. To zostaw linka, z chęcią wpadnę ;)

      Usuń
    5. http://national-mannschaft-story.blogspot.com/
      ~ Effy ; )

      Usuń
  2. Męcz mnie Mesutem. Lubię to!
    Przykro troszkę że to już koniec. Nawet nie wiesz z jaką tęsknotą wyczekiwałam kolejnego rozdziału.
    Zostało mi tylko czekanie na następne opo o Mesuciątku<3
    Trzymaj się:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że już koniec no ale wszystko co dobre kiedyś się kończy... Fajnie że im się wszystko ułożyło i są szczęśliwi. Podziwiam Cię za te wszystkie opowiadania naprawdę masz niesamowity talent. Z niecierpliwością czekam na rozdziały na nowych blogach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest z Sergio ;((

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie to zakończyłaś. Właśnie, że nienaciągane! Mi strasznie się podobało. Całe opowiadanie było fantastyczne i teraz jest mi cholernie smutno, że to już koniec ;c ale wszystko, co dobre się kończy.. więc teraz czekam na kolejne opowiadanie z Mesutem w roli głównej ;D możesz mnie nim męczyć całe życie XD Jesteś niesamowita!

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię szczęście w zakończeniach. ;) Co prawda wolałabym gdyby Oli utrzymywała lepszy kontakt z Sergio, ale w sumie mogę sobie założyć, że z czasem ich relacje się polepszą. ;d
    Chętnie poczytałabym znowu o Mesucie, więc jeśli o mnie chodzi, nie mogę się doczekać, aż zaczniesz je pisać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tak bardzo chciałam, by była z Sergio.. Teraz będę smutna :( Dlaczego mi to zrobiłaś, Asiu?
    Szkoda, że to już koniec, bo ja naprawdę bardzo lubiłam to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  8. AAAAAAAAAleeeeeeee sie szczerzyłam;p;p;p normalnie jak głupi do sera hahahahha. Fajne to zakonczenie:):) Nie no nie mogę przestać sie uśmiechać
    pozdrawiam
    celu$ka

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec : (
    Chyba jednak nie mogłaś się zdecydować, albo nie chciałaś ranić serc wielbicielek Sergio, bo nie zostało dokładnie powiedziane, z którym w końcu jest. Może to i lepiej?... W każdym razie cieszę sie, że wszyscy są szczęśliwi. Jakie to piękne, czyż nie?
    Pochwalam całe to opowiadanie, jest znakomite! Pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
  10. podpowie ktoś o czym mam napisać ksiązkę o Mesucie?
    pils....

    OdpowiedzUsuń
  11. Byłam troszkę rozczarowana tym, że ostatecznie Oli nie jest z Mesutem, aczkolwiek po zastanowieniu się, zrobiłaś dobrze. Dajesz czytelnikowi nadzieję, iż w końcu parze się poukładało. Postawa Sergio jest godna pochwały, po raz pierwszy uczułam do niego ogromny szacunek. Estaban jest śliczny, słodki i scala całą rodzinę :) Ech, będę ogromnie tęsknić za tym opowiadaniem, zżyłam się z tutejszymi bohaterami i jestem poruszona do głębi. Dziękuję Ci za lekturę tak wspaniałą ;* Będę czytać wiernie Twoje kolejne twory, a MD na długo pozostanie w moim sercu ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiedziałam, ze nie połączysz jej z Sergio. Ale cóż... Mam nadzieję, że byli szczęśliwi z Mesutem :) Bardzo lubiłam to opowiadanie i szkoda, że je zakończyłaś...

    OdpowiedzUsuń
  13. Cieszę się, że zakończyłaś to opowiadanie szczęśliwie ;) Wiedziałam od samego początku, że ona będzie z Mesutem a nie z Sergio. Co prawda oficjalnie ich nie połączyłaś w pare, ale pewnie jakby było więcej rozdziałów to tak by było :)

    Dziękuję Ci za tą historię, bo bardzo ją polubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zwariowana historia od początku do końca! ;) Pełna zawirowań, pogmatwanych sytuacji...Podoba mi się ta końcówka, bo naprawdę jest taka rodzinna ;) Wszystko się jakoś potoczyło, Sergio nie żywi urazy ani do Olalli i Mesuta, oni są szczęśliwymi rodzicami...Sergio pokazał, że trzeba umieć wybaczać nawet w takich sytuacjach. I to się ceni, naprawdę. Dumna jestem z niego i z pozostałej dwójki tak samo, że ułożyli sobie życie. Bo taka jest rola chyba każdego z nas. Brakuje mi tego opowiadania i z góry przepraszam, że komentuję dopiero teraz.
    Pamiątkowe, rodzinne zdjęcie to zawsze coś wspaniałego. A! Bym zapomniała. Sarze i Ikerowi gratuluję z okazji narodzin dziecka ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń