- Co? Jak to nie jedziesz? Olalla,
nie żartuj w ten sposób! – krzyknął Sergio na wieść o zmianie planów. –
Wszystko jest już zapięte na ostatni guzik, wszystko jest już uzgodnione i
zaakceptowane. Stracimy pieniądze jeśli teraz wszystko odwołamy!
Był późny wieczór i para szykowała
się już do spania. Olalla przez pół dnia zbierała się do tej rozmowy. Szukała
jakieś dobrej wymówki, która przekonałaby Sergio do drobnej zmiany planów.
Jednak zdawała sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. Hiszpan był łatwowierny i
tak jak powiedział Mesut, zapewne łyknąłby wszystko. Ale w tej sprawie argument
musiał być bardzo dobry, bo jemu bardzo zależało na tym wyjeździe.
- Sergio, powtarzam ci po raz
setny. Zadzwonił do mnie lekarz z prośbą o przesunięcie badania. Zmarła jego
matka i leci na pogrzeb, dlatego zaproponował mi wcześniejszy termin.
- A nie możesz iść do innego
lekarza? Nie tylko on jeden jest w Madrycie.
- Doktor Garcia prowadzi moją
ciążę od początku i mam do niego pełne zaufanie. Nie chcę go zmieniać na trzy
miesiące przed rozwiązaniem. Wy jedźcie. To tylko kilka dni, dojadę do was za
tydzień. Przecież nic wielkiego się nie stanie.
- To miały być nasze wakacje.
- I będą – odpowiedziała, obejmując
go w pasie i wtulając się w jego nagi tors. – Będą krótsze, ale równie
intensywne. Szybko zleci, zobaczysz. To bardzo ważne badanie, chcę je mieć za
sobą, a nie denerwować się później, że coś jest nie tak.
- Masz rację. Niepewność jest
najgorsza. Może ja zostanę z tobą, co? Będzie ci raźniej.
- Nie ma takiej potrzeby. Jesteś
po ciężkim sezonie, odpoczynek ci się należy. Jedź i wyszalej się, poskacz z
klifów, skorzystaj z paralotni, motorówek itp. Jak przyjdzie do ciebie ciężarna
dziewczyna to zajmiesz się stateczniejszymi rzeczami – zaśmiała się, całując go
czule.
- Jesteś pewna? – Olalla pokiwała
twierdząco głową i pogłaskała go po policzku. – No dobrze, ale narażasz mnie na
potworną tęsknotę.
- Mój biedny… - Dziewczyna bardzo
mocno się do niego przytuliła i pocałowała w ramię. Znów musiała go okłamać.
Nie było to dla niej przyjemne, jednak życie bywało brutalne. Olalli pozostało
mieć nadzieję, że Sergio nie odkryje jej „przekrętu”,
- Uważaj na siebie. – Olalla i
Sergio stali w miłosnym uścisku przed wejściem do ich domu. Była ładna,
słoneczna pogoda, na podjeździe w samochodzie czekali już Sara i Iker, którzy
niecierpliwili się, ale jednocześnie nie mogli przerwać romantycznego
pożegnania zakochanym. – Nie pij za dużo i nie podrywaj dziewczyn – zaśmiała
się, poprawiając mu kołnierzyk koszulki polo.
- Obiecuję.
- Baw się dobrze i zadzwoń jak
dolecicie. – Dziewczyna pocałowała go na pożegnanie, bo nie mogła znieść min
strojonych przez siostrę oraz jej męża.
Iker zaśmiał i nacisnął na klakson,
krzycząc:
- Dawaj Sergio, bo samolot nam
zwieje!
- Do zobaczenia – rzekł Sergio na
koniec i pocałował ją w policzek.
Olalla stała na ganku dopóki
samochód bramkarza Królewskich nie zniknął z pola jej widzenia. Teraz żałowała
swojej decyzji. To miały być cudowne wakacje, a tymczasem zamieniły się one w
kolejną farsę z nią i Mesutem w rolach głównych, farsę pełną kłamstw i obłudy.
Czarne BMW ledwo zniknęło za
zakrętem, a już chwilę potem na podjazd wjechało kolejne auto, tym razem białe
Audi, z uśmiechniętym Mesutem w środku. Olalla wywróciła oczyma i weszła do
domu, pozostawiając uchylone drzwi. Chwilę potem usłyszała jak drzwi się
zatrzaskują, a do kuchni, w której się znajdowała, wchodzi Mesut. Spojrzała na
niego i ujrzała rozradowaną twarz i oczy pełne szczęścia.
- Gotowa?
- Tak – odpowiedziała, upijając łyk
wody. – Pomożesz mi z walizką? Jest w szafie, w mojej sypialni.
Chłopak bez słowa wspiął się po
schodach na piętro. Zjawił się po kilku minutach w torbą oraz oprawionym w
ramkę zdjęciem przedstawiającym ją oraz hiszpańskiego piłkarza.
- Szczęśliwa rodzinka?
- Nie ironizuj. Jedźmy już –
rzekła, wylewając resztki wody do zlewu i odkładając szklankę na suszarkę. Bez
słowa minęła Niemca i zajęła miejsce pasażera w jego samochodzie.
Podróż trwająca nieco ponad
godzinę przeminęła im spokojnie. Olalla czuła się zaszczuta i zmuszana do tego
wyjazdu. Nie potrafiła się z niego cieszyć. Ze wzrokiem wlepionym w zmieniający
się krajobraz myślała o Sergio, o tym, co go czeka na Ibizie, jak się będzie
bawić razem z Sarą i Ikerem. Zazdrościła im. Żałowała, że spotkała Mesuta, że
dała się zaszantażować i podpuścić. Próba samobójcza? Też coś! Nie wierzyła w
to, ale mimo wszystko wolała nie kusić losu. Tak, to był jedyny argument, który
zmusił ją do tego wyjazdu. Gdyby Mesut sięgnął po coś innego to zapewne
„kopnęłaby go w dupę” i zapomniała o całej sprawie. Ale człowiek zdesperowany
to człowiek nieobliczalny.
Toledo to niezwykle malownicze
miasteczko, z licznymi zabytkami, w tym twierdzą Alkazar górującą i trzymającą
pieczę nad okolicą. Znajduje się tam wiele romantycznych kamieniczek,
kawiarenek i restauracji, centrum miasta tętni życiem i jest kolebką
kulturalnej rozrywki. Wszystko to otulone jest bogatą roślinnością, ciekawą
fauną i niezwykłymi zjawiskami przyrodniczymi. Ludzie tu są niezwykle gościnni
i serdeczni, żyją zgodnie z przykazaniami i według tradycji, jednak nie przeszkadza
im to w prowadzeniu radosnego i przepełnionego w rozrywki życia. Toledo to
miasto słynące z niesamowitych krajobrazów i rozwiniętego przemysłu
turystycznego. Nad rzeką Tag znajduje się wiele ośrodków i gospodarstw
agroturystycznych, i właśnie jedno z takich miejsc wybrał Mesut na wakacje dla
siebie i Olalli.
Niemiec zaparkował samochód wśród
leśnych drzew, nieopodal brzegu rzeki, gdzie stał niewielki drewniany domek. Na
pierwszy rzut oka nie prezentował się on zbyt obiecująco, jednak po bliższym przyjrzeniu
się można było stwierdzić, że domek jest zadbany i wygodny.
- I jak? – zapytał Mesut,
wysiadając z auta. – Starałem się, aby miejsce ci się spodobało.
- Pięknie tu – odpowiedziała,
rozglądając się po okolicy. Olalla zawsze marzyła o domku na wsi, wśród drzew i
łąk, nad małym jeziorkiem, nad którym można by było łowić ryby, więc nic
dziwnego, że Toledo bardzo się jej spodobało. Było to idealne miejsce dla
wychowywania dzieci – ciche, spokojne i bezpieczne. – Gdyby Sergio był choć
trochę inny, to z pewnością bym go tutaj zaprosiła. On niestety preferuje
bardziej wyszukane miejsca – powiedziała, spoglądając na Mesuta.
- Jak Ibiza… No ale chociaż ten
tydzień spędzisz po swojemu.
Chłopak wyciągnął z bagażnika ich
torby i postawił je na ganku, tuż koło drzwi. Wręczył Olalli klucze, mówiąc:
- Wejdź i rozejrzyj się, a ja
pójdę nas zameldować.
Olalla postąpiła zgodnie z
poleceniem. Domek był naprawdę uroczy, oglądała go z prawdziwym
zafascynowaniem. Był utrzymany w ciepłych kolorach, w zgodzie z lasem, z naturą.
Kuchnia była połączona z salonem, z prawej strony była jedna sypialnia, a z
lewej druga. Wszędzie stały drewniane meble, pokoje były oświetlone jedynie
przez malutkie, romantyczne lampki, na podłogach rozłożone były dywany
imitujące skóry zwierząt. Jednak największe wrażenie zrobił na niej kamienny
kominek, przy którym stała kanapa oraz dwa fotele.
- Ale tu ładnie – powiedział Mesut,
wchodząc do środka. – Widziałem zdjęcia w folderze internetowym, ale nie
sądziłem, że na żywo wygląda to równie atrakcyjnie. Miłe zaskoczenie.
- To miejsce jest wyjątkowe i aż
boję się tego, co tu jeszcze zobaczę – zaśmiała się. – Zakochałam się w tym
mieście.
- Znajomy mi je polecił.
Początkowo nie byłem przekonany, ale potem stwierdziłem, że chwila wyciszenia i
spokoju dobrze mi zrobi. Muszę odreagować, przemyśleć kilka spraw…
- I przestać pić. – Mesut spojrzał
na dziewczynę bardzo pewnym i złowrogim spojrzeniem, jednak przyznał jej rację.
– To co robimy? – zapytała.
- Nie jesteś zmęczona? Może chcesz
odpocząć.
- To ciąża, a nie choroba –
zaśmiała się. – Chodźmy zwiedzić miasto, chociaż te najbliższe miejsca.
- Okey, ale jak będziesz
potrzebowała odpoczynku to powiedz od razu.
- Dobra, dobra… Chodź. – Olalla
przełożyła przez ramię niewielką torebeczkę i wszyła z domku.
Olalla po raz kolejny przekonała
się, że Toledo to miasto stworzone dla niej. Wszystko tutaj było inne niż w
Madrycie – lepsze, spokojniejsze, mniejsze… Powietrze było czyste i świeże,
przepełnione zapachem drzew i kwiatów. Wchodząc w głąb miasta naturę zastępował
cudowny aromat świeżo parzonej kawy. Życie toczyło się tutaj swoim własnym,
wolnym tempem, ludzie nawet samochody zamienili na przyjazne środowisku rowery.
- Tego mi brakowało – powiedziała
Olalla, biorąc głęboki wdech. – Ten spokój, cisza… Można odpocząć od miejskiego
hałasu i kurzu.
- Racja. Niby jesteśmy tak blisko
stolicy, a jednak wszystko tu jest kompletnie różne. Zupełnie jakbyśmy byli w
innym kraju – rzekł, podając jej czerwone jabłko, które przed momentem kupił na
ulicznym stoisku. Dziewczyna powąchała owoc i napawała się jego aromatem. Żal
było je kąsać, bo wyglądało niczym eksponat muzealny, ale nie mogła się oprzeć,
bo coś, co wygląda tak pięknie musi piekielnie dobrze smakować.
- Myślisz, że dzisiaj jest
otwarte? – zapytała, spoglądając w górę na wielkie mury twierdzy, do której
zmierzali. – Dzisiaj niedziela, a wiesz jak to zazwyczaj bywa.
- Sam nie wiem. Mogliśmy się kogoś
zapytać, zanim wdrapaliśmy się na szczyt.
- Nie ma tego złego, co by na
dobre nie wyszło. Ruch nam się przyda, dotlenimy się i będziemy spać
jak aniołki – zaśmiała się. – Aczkolwiek jeszcze nie wszystko stracone. Zaraz
się przekonamy, czy nas tam wpuszczą.
Pomimo długiej wspinaczki na
wzgórze, pomimo spaceru w piekielny upał i wielkiej chęci obejrzenia tego
zabytku, Olalla i Mesut musieli odbić się od wielkiej bramy twierdzy.
Zamknięte. Nie pozostało im nic innego jak zrobić drobne zakupy i wrócić do
ośrodka, odpocząć po podróży i „zwiedzaniu” miasta.
- Mogę? – Mesut lekko zapukał w
drzwi do sypialni Olalli i uchylił je wchodząc nieśmiało do środka. Dziewczyna
leżała na łóżku i czytała książkę, gdyż w ten właśnie sposób najlepiej się
relaksowała. Z początku było jej trochę głupio, że zamiast rozmawiać z Niemcem,
spędzać z nim czas, aby skutecznie wybić mu z głowy samobójstwo, to każe mu
zajmować się sobą, podczas gdy ona świetnie bawi się z lekturą w ręku. Ale
poczuła nagłą falę zmęczenia i nie miała siły na poważne konwersacje. – Upiekę
kiełbaski na kolację. Skusisz się?
- Jasne – odpowiedziała z uśmiechem.
– Pomogę ci. – Olalla powędrowała za chłopakiem do kuchni, w której leżały ich
zakupy. Rozpakowała jedną z siatek i zabrała się za przyrządzanie sałatki,
jednak dzwonek telefonu komórkowego odciągnął ją od pracy. Spostrzegła, że na
wyświetlaczu pokazuje się numer Sergio, więc nie mogła sobie odmówić
przyjemności, którą daje rozmowa z ukochanym.
Zostawiła Mesuta samego w kuchni,
a sama wyszła z domku. Odbierając i tocząc wesołą rozmowę „o niczym” ruszyła w
stronę rzeki. Słońce właśnie zachodziło, co sprawiało, że tafla wody mieniła
się mnóstwem rozmaitych kolorów. Dawało to niesamowity efekt, który
zainteresował Olallę na tyle, że niewiele rozumiała ze słowotoku Sergio.
Przysiadła na powalonym konarze drzewa, znajdującym się tuż przy pomoście i ze słuchawką
przyłożoną do ucha słuchała ukochanego, który opowiadał jej o podróży, hotelu,
widoku z okna i o tym jak cholernie za nią tęskni.
Rozmowa nie była długa, ale bardzo
treściwa. Najważniejsze, że wszystko było w porządku. Mimo to, że Olalla już
dawno się rozłączyła, to nie potrafiła odejść i zostawić tego widoku w spokoju.
Musiała tam zostać i obejrzeć do końca widowisko, które za darmo zaserwowała
jej natura.
- Mogę? – Nagle za jej plecami
pojawił się Mesut trzymający w dłoniach dwa talerze z upieczonymi kiełbaskami.
- Tak, już skończyłam –
powiedziała, biorąc od niego posiłek. – Przepraszam, że tak nagle wyszłam i ci
nie pomogłam, ale Sergio dzwonił.
- Domyśliłem się – odparł, zajmując
miejsce obok niej. Nie mógł napatrzeć się na jej twarz, która szczególnie
teraz, w pomarańczowo-różowym świetle zachodzącego słońca była przepiękna. – I
co u niego?
- Wszystko dobrze. Najważniejsze,
że doleciał cały i zdrowy. Właśnie teraz wybiera się do klubu, aby potańczyć.
- Pewnie wolałabyś być teraz
z nim, nie?
- Z jednej strony tak, ale z
drugiej jest tutaj tak pięknie… - Olalla rozmarzonym wzrokiem spojrzała na
gładką taflę rzeki. Miała ochotę do niej wskoczyć, ale wiedziała, że nie jest
to najlepszy pomysł. – A ty nie żałujesz, że mnie zaprosiłeś? Trochę się
zmieniłam…
- Nie żałuję niczego co ma związek
z tobą – odparł, patrząc jej w oczy. Dziewczyna lekko się speszyła, dlatego
uciekła wzrokiem na liście drzew kołyszące się na wietrze. – Nie mamy już
szans, prawda?
- Nie – odpowiedziała ze smutkiem.
– Ułożyłam sobie życie, jestem szczęśliwa z Sergio, ale byłabym szczęśliwsza
gdybyś nadal się z nami przyjaźnił. Wiem, że na tym etapie to już niemożliwe,
bo nasz widok sprawia ci wiele bólu. Żałuję, że wdałam się w ten romans, bo
jesteś cudownym człowiekiem, wspaniałym przyjacielem i gdyby nie to wszystko,
to myślę, że nasze losy potoczyłby się zupełnie inaczej. Nie chcę żebyś przeze
mnie cierpiał. Nie krzywdź się, proszę…
- Początkowo nieźle sobie
radziłem, bo byłem zły na ciebie i na niego. Ale z czasem złość odeszła, a
wdarła się irytacja, żal, smutek… Jestem za wrażliwy na to wszystko. Chciałbym
cofnąć czas, nigdy od ciebie nie odejść, ale wiem, że to niemożliwe, bo ty już
wybrałaś. – Mesut wziął głęboki wdech. – Szkoda, że nie mnie. Początkowo wydawało
się, że jesteśmy stworzeni dla siebie, więc nie wiem dlaczego podjęłaś taką
decyzję.
- Sam ode mnie odszedłeś. To ty
wykonałeś ten pierwszy krok.
- Bo nie chciałeś powiedzieć o
wszystkim Sergio. Myślisz, że było mi łatwo być wiecznie tym drugim? Też mam
uczucia, nie jestem robotem. Chciałem się cieszyć życiem z moją ukochaną, a nie
kryć się po kątach w obawie, że ktoś nas zauważy.
- Obiecałam ci, że mu powiem i
zrobiłabym to. Czy ty nie rozumiesz, że on stracił całą rodzinę? Nie mogłam mu
wtedy powiedzieć, bo to by go zabiło.
- A pomyślałaś choć raz o mnie?
Jak cierpię, gdy przychodzisz po niego na treningi, jak widzę wasze zdjęcia w
gazetach… Kurczę, Olalla ja cię kocham i nie potrafię przejść z tym do
porządku dziennego.
Olalla spojrzała na jego twarz,
której rysy były teraz bardzo mocno i wyraźnie zarysowane. Zaciśnięta szczęka,
wściekłe, lekko załzawione oczy, zmarszczony nos – można było się go
przestraszyć, jednak ona nigdy nie obawiała się Mesuta i nawet jego
najwścieklejsze wydanie nie wzbudziło w niej lęku. Mesut był dobrym
człowiekiem, nie skrzywdziłby nawet muchy, więc była go całkowicie pewna. I
właśnie to jego dobre serce, nieskazitelne oblicze, sprawiało, że zadawany mu
ból odbierał z podwojoną siłą. Olalla odniosła wrażenie, że jeszcze jeden cios,
a Niemiec zginie, zupełnie jak rzymski gladiator na arenie walk.
- Nie pij więcej i nie krzywdź się
– poprosiła, kładąc mu głowę na ramieniu. – Zależy mi na tobie, jesteś jak
przyjaciel i nie mogę patrzeć jak się marnujesz…
- To przez ciebie.
- Wiem, tym bardziej mnie to
dotyka. Chciałabym znaleźć jakieś rozwiązanie dla tej sytuacji, ale obawiam
się, że go nie ma. Jest już po prostu za późno.
- A jak dziecko będzie moje?
- Jak będziesz chciał to
oczywiście uznam cię jako ojca, ale moja przyszłość będzie uzależniona od
Sergio. Jeśli wykaże choć krztę chęci bycia dalej ze mną, pomimo zdrady,
oszustw i kłamstw, to nie będę się wahać. Wybacz…
- W żaden sposób z nim nie wygram.
Chyba muszę się z tym pogodzić, a najlepiej będzie jak zmienię barwy klubowe
jeszcze w tym okienku transferowym.
- Co? Nie możesz opuścić Realu.
- Może po prostu pójdę na
wypożyczenie. Rok czy dwa z dala od Madrytu, od ciebie, dobrze mi zrobi.
Przepraszam, ale pójdę się już położyć. Dobranoc, Oli.
Olalla patrzyła jak zasmucony
Mesut kieruje się w stronę domu. Co za porażka - pomyślała.
- Rujnuję życie wszystkim dookoła
– powiedziała wściekle. – To ja powinnam pójść na wypożyczenie, a nie ty.
_____________________
Witam na nowym portalu. Onet jest nie do zniesienia. Sądziłam, że dociągnę to opowiadanie tam do końca, ale nie udało się. Po tym jak dzisiaj przez pół godziny próbowałam zalogować się na konto - dałam za wygraną. Nie ma sensu się z tym męczyć.
P.S. 1) Chciałabym Was zaprosić na mojego głównego bloga, na którym od czasu do czasu będą pojawiać się notki o mnie, o tym co myślę, co lubię, co się wydarzyło... Pewnie nie zainteresuje to Was, ale czasami mam potrzebę powiedzenia czegoś :) Zapraszam na Ozilla-mojatworczość.
P.S. 2) Przepraszam za "szablon" i ogólny wygląd bloga. W najbliższym czasie postaram się coś zamówić... A może ktoś z Was ma takie zdolności i wielką chęć niesienia pomocy? :) Piszcie w komentarzach albo na gadu.
P.S. 2) Przepraszam za "szablon" i ogólny wygląd bloga. W najbliższym czasie postaram się coś zamówić... A może ktoś z Was ma takie zdolności i wielką chęć niesienia pomocy? :) Piszcie w komentarzach albo na gadu.