27 lipca 2012

Rozdział czternasty: W kobietach dobro, litość i miłość mieszka.


- Co? Jak to nie jedziesz? Olalla, nie żartuj w ten sposób! – krzyknął Sergio na wieść o zmianie planów. – Wszystko jest już zapięte na ostatni guzik, wszystko jest już uzgodnione i zaakceptowane. Stracimy pieniądze jeśli teraz wszystko odwołamy!
Był późny wieczór i para szykowała się już do spania. Olalla przez pół dnia zbierała się do tej rozmowy. Szukała jakieś dobrej wymówki, która przekonałaby Sergio do drobnej zmiany planów. Jednak zdawała sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. Hiszpan był łatwowierny i tak jak powiedział Mesut, zapewne łyknąłby wszystko. Ale w tej sprawie argument musiał być bardzo dobry, bo jemu bardzo zależało na tym wyjeździe.
- Sergio, powtarzam ci po raz setny. Zadzwonił do mnie lekarz z prośbą o przesunięcie badania. Zmarła jego matka i leci na pogrzeb, dlatego zaproponował mi wcześniejszy termin.
- A nie możesz iść do innego lekarza? Nie tylko on jeden jest w Madrycie.
- Doktor Garcia prowadzi moją ciążę od początku i mam do niego pełne zaufanie. Nie chcę go zmieniać na trzy miesiące przed rozwiązaniem. Wy jedźcie. To tylko kilka dni, dojadę do was za tydzień. Przecież nic wielkiego się nie stanie.
- To miały być nasze wakacje.
- I będą – odpowiedziała, obejmując go w pasie i wtulając się w jego nagi tors. – Będą krótsze, ale równie intensywne. Szybko zleci, zobaczysz. To bardzo ważne badanie, chcę je mieć za sobą, a nie denerwować się później, że coś jest nie tak.
- Masz rację. Niepewność jest najgorsza. Może ja zostanę z tobą, co? Będzie ci raźniej.
- Nie ma takiej potrzeby. Jesteś po ciężkim sezonie, odpoczynek ci się należy. Jedź i wyszalej się, poskacz z klifów, skorzystaj z paralotni, motorówek itp. Jak przyjdzie do ciebie ciężarna dziewczyna to zajmiesz się stateczniejszymi rzeczami – zaśmiała się, całując go czule.
- Jesteś pewna? – Olalla pokiwała twierdząco głową i pogłaskała go po policzku. – No dobrze, ale narażasz mnie na potworną tęsknotę.
- Mój biedny… - Dziewczyna bardzo mocno się do niego przytuliła i pocałowała w ramię. Znów musiała go okłamać. Nie było to dla niej przyjemne, jednak życie bywało brutalne. Olalli pozostało mieć nadzieję, że Sergio nie odkryje jej „przekrętu”,

- Uważaj na siebie. – Olalla i Sergio stali w miłosnym uścisku przed wejściem do ich domu. Była ładna, słoneczna pogoda, na podjeździe w samochodzie czekali już Sara i Iker, którzy niecierpliwili się, ale jednocześnie nie mogli przerwać romantycznego pożegnania zakochanym. – Nie pij za dużo i nie podrywaj dziewczyn – zaśmiała się, poprawiając mu kołnierzyk koszulki polo.
- Obiecuję.
- Baw się dobrze i zadzwoń jak dolecicie. – Dziewczyna pocałowała go na pożegnanie, bo nie mogła znieść min strojonych przez siostrę oraz jej męża.
Iker zaśmiał i nacisnął na klakson, krzycząc:
- Dawaj Sergio, bo samolot nam zwieje!
- Do zobaczenia – rzekł Sergio na koniec i pocałował ją w policzek.
Olalla stała na ganku dopóki samochód bramkarza Królewskich nie zniknął z pola jej widzenia. Teraz żałowała swojej decyzji. To miały być cudowne wakacje, a tymczasem zamieniły się one w kolejną farsę z nią i Mesutem w rolach głównych, farsę pełną kłamstw i obłudy.
Czarne BMW ledwo zniknęło za zakrętem, a już chwilę potem na podjazd wjechało kolejne auto, tym razem białe Audi, z uśmiechniętym Mesutem w środku. Olalla wywróciła oczyma i weszła do domu, pozostawiając uchylone drzwi. Chwilę potem usłyszała jak drzwi się zatrzaskują, a do kuchni, w której się znajdowała, wchodzi Mesut. Spojrzała na niego i ujrzała rozradowaną twarz i oczy pełne szczęścia.
- Gotowa?
- Tak – odpowiedziała, upijając łyk wody. – Pomożesz mi z walizką? Jest w szafie, w mojej sypialni.
Chłopak bez słowa wspiął się po schodach na piętro. Zjawił się po kilku minutach w torbą oraz oprawionym w ramkę zdjęciem przedstawiającym ją oraz hiszpańskiego piłkarza.
- Szczęśliwa rodzinka?
- Nie ironizuj. Jedźmy już – rzekła, wylewając resztki wody do zlewu i odkładając szklankę na suszarkę. Bez słowa minęła Niemca i zajęła miejsce pasażera w jego samochodzie.
Podróż trwająca nieco ponad godzinę przeminęła im spokojnie. Olalla czuła się zaszczuta i zmuszana do tego wyjazdu. Nie potrafiła się z niego cieszyć. Ze wzrokiem wlepionym w zmieniający się krajobraz myślała o Sergio, o tym, co go czeka na Ibizie, jak się będzie bawić razem z Sarą i Ikerem. Zazdrościła im. Żałowała, że spotkała Mesuta, że dała się zaszantażować i podpuścić. Próba samobójcza? Też coś! Nie wierzyła w to, ale mimo wszystko wolała nie kusić losu. Tak, to był jedyny argument, który zmusił ją do tego wyjazdu. Gdyby Mesut sięgnął po coś innego to zapewne „kopnęłaby go w dupę” i zapomniała o całej sprawie. Ale człowiek zdesperowany to człowiek nieobliczalny.
Toledo to niezwykle malownicze miasteczko, z licznymi zabytkami, w tym twierdzą Alkazar górującą i trzymającą pieczę nad okolicą. Znajduje się tam wiele romantycznych kamieniczek, kawiarenek i restauracji, centrum miasta tętni życiem i jest kolebką kulturalnej rozrywki. Wszystko to otulone jest bogatą roślinnością, ciekawą fauną i niezwykłymi zjawiskami przyrodniczymi. Ludzie tu są niezwykle gościnni i serdeczni, żyją zgodnie z przykazaniami i według tradycji, jednak nie przeszkadza im to w prowadzeniu radosnego i przepełnionego w rozrywki życia. Toledo to miasto słynące z niesamowitych krajobrazów i rozwiniętego przemysłu turystycznego. Nad rzeką Tag znajduje się wiele ośrodków i gospodarstw agroturystycznych, i właśnie jedno z takich miejsc wybrał Mesut na wakacje dla siebie i Olalli.
Niemiec zaparkował samochód wśród leśnych drzew, nieopodal brzegu rzeki, gdzie stał niewielki drewniany domek. Na pierwszy rzut oka nie prezentował się on zbyt obiecująco, jednak po bliższym przyjrzeniu się można było stwierdzić, że domek jest zadbany i wygodny.
- I jak? – zapytał Mesut, wysiadając z auta. – Starałem się, aby miejsce ci się spodobało.
- Pięknie tu – odpowiedziała, rozglądając się po okolicy. Olalla zawsze marzyła o domku na wsi, wśród drzew i łąk, nad małym jeziorkiem, nad którym można by było łowić ryby, więc nic dziwnego, że Toledo bardzo się jej spodobało. Było to idealne miejsce dla wychowywania dzieci – ciche, spokojne i bezpieczne. – Gdyby Sergio był choć trochę inny, to z pewnością bym go tutaj zaprosiła. On niestety preferuje bardziej wyszukane miejsca – powiedziała, spoglądając na Mesuta.
- Jak Ibiza… No ale chociaż ten tydzień spędzisz po swojemu.
Chłopak wyciągnął z bagażnika ich torby i postawił je na ganku, tuż koło drzwi. Wręczył Olalli klucze, mówiąc:
- Wejdź i rozejrzyj się, a ja pójdę nas zameldować.
Olalla postąpiła zgodnie z poleceniem. Domek był naprawdę uroczy, oglądała go z prawdziwym zafascynowaniem. Był utrzymany w ciepłych kolorach, w zgodzie z lasem, z naturą. Kuchnia była połączona z salonem, z prawej strony była jedna sypialnia, a z lewej druga. Wszędzie stały drewniane meble, pokoje były oświetlone jedynie przez malutkie, romantyczne lampki, na podłogach rozłożone były dywany imitujące skóry zwierząt. Jednak największe wrażenie zrobił na niej kamienny kominek, przy którym stała kanapa oraz dwa fotele.
- Ale tu ładnie – powiedział Mesut, wchodząc do środka. – Widziałem zdjęcia w folderze internetowym, ale nie sądziłem, że na żywo wygląda to równie atrakcyjnie. Miłe zaskoczenie.
- To miejsce jest wyjątkowe i aż boję się tego, co tu jeszcze zobaczę – zaśmiała się. – Zakochałam się w tym mieście.
- Znajomy mi je polecił. Początkowo nie byłem przekonany, ale potem stwierdziłem, że chwila wyciszenia i spokoju dobrze mi zrobi. Muszę odreagować, przemyśleć kilka spraw…
- I przestać pić. – Mesut spojrzał na dziewczynę bardzo pewnym i złowrogim spojrzeniem, jednak przyznał jej rację. – To co robimy? – zapytała.
- Nie jesteś zmęczona? Może chcesz odpocząć.
- To ciąża, a nie choroba – zaśmiała się. – Chodźmy zwiedzić miasto, chociaż te najbliższe miejsca.
- Okey, ale jak będziesz potrzebowała odpoczynku to powiedz od razu.
- Dobra, dobra… Chodź. – Olalla przełożyła przez ramię niewielką torebeczkę i wszyła z domku.
Olalla po raz kolejny przekonała się, że Toledo to miasto stworzone dla niej. Wszystko tutaj było inne niż w Madrycie – lepsze, spokojniejsze, mniejsze… Powietrze było czyste i świeże, przepełnione zapachem drzew i kwiatów. Wchodząc w głąb miasta naturę zastępował cudowny aromat świeżo parzonej kawy. Życie toczyło się tutaj swoim własnym, wolnym tempem, ludzie nawet samochody zamienili na przyjazne środowisku rowery.
- Tego mi brakowało – powiedziała Olalla, biorąc głęboki wdech. – Ten spokój, cisza… Można odpocząć od miejskiego hałasu i kurzu.
- Racja. Niby jesteśmy tak blisko stolicy, a jednak wszystko tu jest kompletnie różne. Zupełnie jakbyśmy byli w innym kraju – rzekł, podając jej czerwone jabłko, które przed momentem kupił na ulicznym stoisku. Dziewczyna powąchała owoc i napawała się jego aromatem. Żal było je kąsać, bo wyglądało niczym eksponat muzealny, ale nie mogła się oprzeć, bo coś, co wygląda tak pięknie musi piekielnie dobrze smakować.
- Myślisz, że dzisiaj jest otwarte? – zapytała, spoglądając w górę na wielkie mury twierdzy, do której zmierzali. – Dzisiaj niedziela, a wiesz jak to zazwyczaj bywa.
- Sam nie wiem. Mogliśmy się kogoś zapytać, zanim wdrapaliśmy się na szczyt.
- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ruch nam się przyda, dotlenimy się i będziemy spać jak aniołki – zaśmiała się. – Aczkolwiek jeszcze nie wszystko stracone. Zaraz się przekonamy, czy nas tam wpuszczą.
Pomimo długiej wspinaczki na wzgórze, pomimo spaceru w piekielny upał i wielkiej chęci obejrzenia tego zabytku, Olalla i Mesut musieli odbić się od wielkiej bramy twierdzy. Zamknięte. Nie pozostało im nic innego jak zrobić drobne zakupy i wrócić do ośrodka, odpocząć po podróży i „zwiedzaniu” miasta.

- Mogę? – Mesut lekko zapukał w drzwi do sypialni Olalli i uchylił je wchodząc nieśmiało do środka. Dziewczyna leżała na łóżku i czytała książkę, gdyż w ten właśnie sposób najlepiej się relaksowała. Z początku było jej trochę głupio, że zamiast rozmawiać z Niemcem, spędzać z nim czas, aby skutecznie wybić mu z głowy samobójstwo, to każe mu zajmować się sobą, podczas gdy ona świetnie bawi się z lekturą w ręku. Ale poczuła nagłą falę zmęczenia i nie miała siły na poważne konwersacje. – Upiekę kiełbaski na kolację. Skusisz się?
- Jasne – odpowiedziała z uśmiechem. – Pomogę ci. – Olalla powędrowała za chłopakiem do kuchni, w której leżały ich zakupy. Rozpakowała jedną z siatek i zabrała się za przyrządzanie sałatki, jednak dzwonek telefonu komórkowego odciągnął ją od pracy. Spostrzegła, że na wyświetlaczu pokazuje się numer Sergio, więc nie mogła sobie odmówić przyjemności, którą daje rozmowa z ukochanym.
Zostawiła Mesuta samego w kuchni, a sama wyszła z domku. Odbierając i tocząc wesołą rozmowę „o niczym” ruszyła w stronę rzeki. Słońce właśnie zachodziło, co sprawiało, że tafla wody mieniła się mnóstwem rozmaitych kolorów. Dawało to niesamowity efekt, który zainteresował Olallę na tyle, że niewiele rozumiała ze słowotoku Sergio. Przysiadła na powalonym konarze drzewa, znajdującym się tuż przy pomoście i ze słuchawką przyłożoną do ucha słuchała ukochanego, który opowiadał jej o podróży, hotelu, widoku z okna i o tym jak cholernie za nią tęskni.
Rozmowa nie była długa, ale bardzo treściwa. Najważniejsze, że wszystko było w porządku. Mimo to, że Olalla już dawno się rozłączyła, to nie potrafiła odejść i zostawić tego widoku w spokoju. Musiała tam zostać i obejrzeć do końca widowisko, które za darmo zaserwowała jej natura. 
- Mogę? – Nagle za jej plecami pojawił się Mesut trzymający w dłoniach dwa talerze z upieczonymi kiełbaskami.
- Tak, już skończyłam – powiedziała, biorąc od niego posiłek. – Przepraszam, że tak nagle wyszłam i ci nie pomogłam, ale Sergio dzwonił.
- Domyśliłem się – odparł, zajmując miejsce obok niej. Nie mógł napatrzeć się na jej twarz, która szczególnie teraz, w pomarańczowo-różowym świetle zachodzącego słońca była przepiękna. – I co u niego?
- Wszystko dobrze. Najważniejsze, że doleciał cały i zdrowy. Właśnie teraz wybiera się do klubu, aby potańczyć.
- Pewnie wolałabyś być teraz z nim, nie?
- Z jednej strony tak, ale z drugiej jest tutaj tak pięknie… - Olalla rozmarzonym wzrokiem spojrzała na gładką taflę rzeki. Miała ochotę do niej wskoczyć, ale wiedziała, że nie jest to najlepszy pomysł. – A ty nie żałujesz, że mnie zaprosiłeś? Trochę się zmieniłam…
- Nie żałuję niczego co ma związek z tobą – odparł, patrząc jej w oczy. Dziewczyna lekko się speszyła, dlatego uciekła wzrokiem na liście drzew kołyszące się na wietrze. – Nie mamy już szans, prawda?
- Nie – odpowiedziała ze smutkiem. – Ułożyłam sobie życie, jestem szczęśliwa z Sergio, ale byłabym szczęśliwsza gdybyś nadal się z nami przyjaźnił. Wiem, że na tym etapie to już niemożliwe, bo nasz widok sprawia ci wiele bólu. Żałuję, że wdałam się w ten romans, bo jesteś cudownym człowiekiem, wspaniałym przyjacielem i gdyby nie to wszystko, to myślę, że nasze losy potoczyłby się zupełnie inaczej. Nie chcę żebyś przeze mnie cierpiał. Nie krzywdź się, proszę…
- Początkowo nieźle sobie radziłem, bo byłem zły na ciebie i na niego. Ale z czasem złość odeszła, a wdarła się irytacja, żal, smutek… Jestem za wrażliwy na to wszystko. Chciałbym cofnąć czas, nigdy od ciebie nie odejść, ale wiem, że to niemożliwe, bo ty już wybrałaś. – Mesut wziął głęboki wdech. – Szkoda, że nie mnie. Początkowo wydawało się, że jesteśmy stworzeni dla siebie, więc nie wiem dlaczego podjęłaś taką decyzję.
- Sam ode mnie odszedłeś. To ty wykonałeś ten pierwszy krok.
- Bo nie chciałeś powiedzieć o wszystkim Sergio. Myślisz, że było mi łatwo być wiecznie tym drugim? Też mam uczucia, nie jestem robotem. Chciałem się cieszyć życiem z moją ukochaną, a nie kryć się po kątach w obawie, że ktoś nas zauważy.
- Obiecałam ci, że mu powiem i zrobiłabym to. Czy ty nie rozumiesz, że on stracił całą rodzinę? Nie mogłam mu wtedy powiedzieć, bo to by go zabiło.
- A pomyślałaś choć raz o mnie? Jak cierpię, gdy przychodzisz po niego na treningi, jak widzę wasze zdjęcia w gazetach… Kurczę, Olalla ja cię kocham i nie potrafię przejść z tym do porządku dziennego.
Olalla spojrzała na jego twarz, której rysy były teraz bardzo mocno i wyraźnie zarysowane. Zaciśnięta szczęka, wściekłe, lekko załzawione oczy, zmarszczony nos – można było się go przestraszyć, jednak ona nigdy nie obawiała się Mesuta i nawet jego najwścieklejsze wydanie nie wzbudziło w niej lęku. Mesut był dobrym człowiekiem, nie skrzywdziłby nawet muchy, więc była go całkowicie pewna. I właśnie to jego dobre serce, nieskazitelne oblicze, sprawiało, że zadawany mu ból odbierał z podwojoną siłą. Olalla odniosła wrażenie, że jeszcze jeden cios, a Niemiec zginie, zupełnie jak rzymski gladiator na arenie walk.
- Nie pij więcej i nie krzywdź się – poprosiła, kładąc mu głowę na ramieniu. – Zależy mi na tobie, jesteś jak przyjaciel i nie mogę patrzeć jak się marnujesz…
- To przez ciebie.
- Wiem, tym bardziej mnie to dotyka. Chciałabym znaleźć jakieś rozwiązanie dla tej sytuacji, ale obawiam się, że go nie ma. Jest już po prostu za późno.
- A jak dziecko będzie moje?
- Jak będziesz chciał to oczywiście uznam cię jako ojca, ale moja przyszłość będzie uzależniona od Sergio. Jeśli wykaże choć krztę chęci bycia dalej ze mną, pomimo zdrady, oszustw i kłamstw, to nie będę się wahać. Wybacz…
- W żaden sposób z nim nie wygram. Chyba muszę się z tym pogodzić, a najlepiej będzie jak zmienię barwy klubowe jeszcze w tym okienku transferowym.
- Co? Nie możesz opuścić Realu.
- Może po prostu pójdę na wypożyczenie. Rok czy dwa z dala od Madrytu, od ciebie, dobrze mi zrobi. Przepraszam, ale pójdę się już położyć. Dobranoc, Oli.
Olalla patrzyła jak zasmucony Mesut kieruje się w stronę domu. Co za porażka - pomyślała.
- Rujnuję życie wszystkim dookoła – powiedziała wściekle. – To ja powinnam pójść na wypożyczenie, a nie ty. 
_____________________
Witam na nowym portalu. Onet jest nie do zniesienia. Sądziłam, że dociągnę to opowiadanie tam do końca, ale nie udało się. Po tym jak dzisiaj przez pół godziny próbowałam zalogować się na konto - dałam za wygraną. Nie ma sensu się z tym męczyć. 

P.S. 1) Chciałabym Was zaprosić na mojego głównego bloga, na którym od czasu do czasu będą pojawiać się notki o mnie, o tym co myślę, co lubię, co się wydarzyło... Pewnie nie zainteresuje to Was, ale czasami mam potrzebę powiedzenia czegoś :) Zapraszam na Ozilla-mojatworczość

 P.S. 2) Przepraszam za "szablon" i ogólny wygląd bloga. W najbliższym czasie postaram się coś zamówić... A może ktoś z Was ma takie zdolności i wielką chęć niesienia pomocy? :) Piszcie w komentarzach albo na gadu.

Rozdział trzynasty: Przyjaźń to coś pięknego, nie zawsze udanego.

Olalla stawiła się pod centrum handlowym punktualnie o dwunastej w południe. Zakupy to rzecz, którą kobiety kochają! I Olalla nie stanowiła tutaj wyjątku, aczkolwiek Sara była prawdziwą zakupoholiczką. Nic więc dziwnego, że jej ulubionym filmem były „Wyznania zakupoholiczki” z Islą Fisher.
Dziewczyna podeszła do siostry i przywitała się z nią buziakiem w policzek.
- Ślicznie wyglądasz – rzekła, zauważając jej niesamowity strój. Sara miała na sobie czarne, skórzane legginsy, wysokie buty za kostkę, dżinsowe szorty, koszulkę z kolorowym nadrukiem oraz czarną kamizelkę. Wyglądała jak prawdziwa gwiazda rocka, a nie prezenterka telewizyjna, która zazwyczaj prezentowała się nienagannie i uroczo, jak dziewczyna z sąsiedztwa.
- Postanowiłam zaszaleć.
- Właśnie widzę.
- Ty też ładnie wyglądasz – rzekła, spoglądając na siostrę i komplementując jej kwiecistą, letnią sukienkę oraz białe sandałki.
- Jedna z nielicznych kiecek, w które się jeszcze mieszczę. Idziemy?
- Jasne!
Dziewczyny spędziły w centrum handlowym ponad pół dnia. Ich głównym celem były kostiumy kąpielowe, które idealnie prezentowałyby ich ciała na plażach na Ibizie, jednak nie byłyby sobą, gdyby przy okazji nie zrobiły „większych” zakupów. I w ten oto sposób obeszły całą galerię handlową, zaglądając do sklepów z odzieżą, butami, torebkami, biżuterią oraz bielizną. Zewsząd wychodziły z nową reklamówką i coraz większym uśmiechem na ustach. Nic nie sprawiało większej radości niż nowe ubrania bądź dodatki!
- Chodźmy jeszcze do spożywczaka. Ugotujemy sobie coś pysznego na wieczór – zaproponowała Sara.
- Dobra, to świetny pomysł, ale pojedźmy do sklepu na moim osiedlu. Tam jest wszystko dobrej jakości i w przystępnych cenach. Ekspedientka zawsze odkłada dla mnie świeże produkty.
- No dobra.
Kilkadziesiąt minut później dziewczyny były już w sklepie nieopodal domu Olalli i Sergio. W ich koszyku zakupowym lądowało dosłownie wszystko: wędliny, nabiał, pieczywo, słodycze… Wszystko, co akurat wpadło im do ręki i co mogło się przydać do kolacji lub na jutrzejszy dzień. Nie oszczędzały siebie i swoich portfeli. Rzadko szastały pieniędzmi na prawo i lewo, bo doskonale znały jego wartość, wiedziały, że nie każdy może sobie pozwolić na taki luksus, jakim było nie patrzenie na ceny, ale tego dnia jakiś szalony chochlik wdarł się do ich umysłów i nie zezwalał na racjonalne myślenie. Same się z siebie śmiały, że to do nich niepodobne, ale jak stwierdziły: „raz się żyje!”.
- Chyba mamy wszystko – powiedziała Sara, spoglądając na produkty w koszyku. – Idziemy do kasy? – Olalla skinęła głową i ruszyła za siostrą w kierunku wyjścia ze sklepu.
- Poczekaj! Zapomniałam o powidłach dla Sergio.
- A po co mu powidła?
- Ostatnio ma na nie fazkę. Idź do kolejki, a ja zaraz wrócę.
- Pośpiesz się.
Olalla niczym strzała pognała w stronę przetworów. Chwyciła pierwszy słoik z brzegu i nie patrząc na drogę poszła w kierunku kas. Jej roztrzepanie zostało ukarane, ponieważ niechcący wpadła na mężczyznę z koszykiem w dłoni. Butelki, które się w nim mieściły zabrzęczały, a sam chłopak odwrócił się gwałtownie w stronę Olalli ze zezłoszczoną miną.
- Bardzo przepraszam – powiedziała, mając nadzieję, że nic nie potłukła. – O mój Boże! Mesut?
Przed oczami ujrzała znaną jej sylwetkę młodego piłkarza z Niemiec. Nie widziała go od kilku miesięcy, nie licząc oczywiście meczy, które obserwowała z trybun, z których widziała jedynie malutką postać biegającą po zielonej trawie. Minęło kilkanaście długich tygodni od ich ostatniego spotkania, ale zapamiętała go jako rześkiego, schludnego chłopaka. Lecz teraz zupełnie go nie przypominał. Potworne wory na twarzy sprawiały, że jego oczy wyglądały na jeszcze większe niż były w rzeczywistości, przetłuszczone włosy niedbale opadały mu na ramiona, koszulka była znoszona i przepocona. W niczym nie przypominał światowej klasy zawodnika piłki nożnej. Gdyby nie charakterystyczne rysy twarzy, to Olalla zapewne w ogóle by go nie poznała.
- Cześć – powiedziała nieśmiało. Była zaskoczona widokiem, który widzi. – Co u ciebie?
- W porządku – odparł niedbale, jakby spotkanie z dawną kochanką nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Wydawało się, że jest mu nie na rękę to, że Olalla się na niego natknęła. Zapewne było mu głupio z powodu wyglądu, który sobą prezentował, jednak w tamtej chwili niewiele go interesowała pochlebna opinia brunetki. – A co u ciebie?
- Podobnie – odpowiedziała, nie mogąc oderwać wzroku od zagubionego i przygnębionego piłkarza. – Mesut, jesteś pewien, że wszystko jest okey? – zapytała, spoglądając na jego koszyk z zakupami. W środku był chleb, kawałek kiełbasy, kilka butelek piwa i litrowa wódka.
- Tak, tak… Nie zawracaj sobie mną głowy. Muszę iść. Cześć!
- Ale Mesut!
Jednak chłopak się już nie zatrzymał. Zniknął między sklepowymi półkami tak szybko, że Olalla nie zdołała go dogonić. Widok zmizerniałego, zaniedbanego piłkarza, którego nie tak dawno jeszcze kochała, przeraził ją. Miała złe przeczucia, bo chłopak poważnie się zaniedbał przez te kilka dni wakacji. Widziała go z daleka podczas zakończenia sezonu i świętowania zwycięstwa na stadionie. Był wtedy radosny i uśmiechnięty, był taki jak zawsze. Więc co się stało przez te kilka dni? Nie dawało jej to spokoju.
Wróciła do kasy, do siostry, jednak nie opowiedziała jej o spotkaniu z Mesutem. Pomimo tego, że starała się zachować dobrą minę do złej gry, czuła, że nadchodzący wieczór nie będzie taki fajny jak początkowo się zapowiadał. Myślami ciągle była przy Niemcu. Może miał jakieś problemy? Może stało się coś złego w jego rodzinie? Olalla kochała ludzi i nie lubiła, kiedy cierpieli. Zwłaszcza jak cierpieli jej bliscy. Mesut już od dawna nie należał do grona jej najwierniejszych przyjaciół, jednak nigdy nie zniknął z jej serca. Darzyła go sympatią, pomimo tego, że nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Pragnęła zgłębić jego tajemnicę, pomóc, ale zdawała sobie sprawę z tego, że jest to misja niewykonalna. Może jakby nadal się przyjaźnili, ale nie teraz… Za wiele się wydarzyło, za wiele słów padło, aby to wszystko odkręcić. Pozostało jej mieć nadzieję na to, że wszystko się ułoży i Mesut wyjdzie z dołka, w który niewątpliwie wpadał.
Dziewczyny wróciły do domu. Zdecydowały się na kolację u Olalli, bo to było wygodniejsze rozwiązanie dla ciężarnej kobiety. Nie musiała późnym wieczorem rozbijać się taksówkami po mieście, w dodatku z kilkoma torbami pełnymi zakupów.
Było tak jak to sobie zaplanowały. Bez towarzystwa chłopaków, spokojnie przesiadywały w salonie na kanapie. Jeszcze raz obejrzały sobie dzisiejsze zdobyczne, a później ugotowały przepyszną kolację, którą zjadły przed telewizorem, oglądając hiszpański teleturniej polegający na odpowiadaniu na trudne pytania.
Późnym wieczorem do domu wrócił Sergio. Para pożegnała się z Sarą, która wróciła do siebie, do męża, i rozpoczęli przygotowania do snu. Hiszpan opowiadał Olalli przebieg całego swojego dnia, ona nie pozostała mu dłużna, jednak nie wspomniała o spotkaniu z Mesutem. Sama nie wiedziała, dlaczego ukrywa to przed całym światem… Być może chciała w pewien sposób ochronić Niemca przed natrętnymi wizytami i nachalnymi próbami pomocy?
Nazajutrz w domu Ramosów panowała bardzo radosna atmosfera. Olalla i Sergio przygotowywali się do wyjazdu. Od samego rana wszystkie walizki były w ruchu, para pakowała wszystkie potrzebne rzeczy począwszy od ciuchów, a na kosmetykach kończąc. Nie minęły trzy godziny, a już byli zapakowani i gotowi do podróży, jednak ta miała nadejść dopiero jutro. Cieszyli się na te kilka dni wolnego, bo dawno nigdzie nie byli razem. Obydwoje potrzebowali odpocząć od piłki nożnej, od fleszy wścibskich paparazzi, od tego całego zgiełku, a przede wszystkim od kurzu miasta.
- Kurczę – powiedział nagle Sergio, podrywając się z krzesła. – Zapomniałem dać Alvaro klucze od naszego domu!
- Oj, Sergio, gdzie ty masz głowę? No trudno…
- Nie możemy zostawić domu bez opieki.
- No to co zrobisz?
- Pojadę do niego. Powinien być na chacie. Wrócę niedługo.
- No to jedź jak musisz – powiedziała, całując go w usta. – Tylko nie jedź za szybko. Uważaj na siebie.
- Jasne. Będę za pół godziny.
Sergio trzasnął drzwiami, zostawiając Olallę w pustym domu. Dziewczyna nie ruszyła się z tarasu, na którym rozłożyła się wygodnie w leżaku. Korzystała z ciepłych promieni popołudniowego słońca i rozkoszowała się zimnym koktajlem z czarnych porzeczek. Owoce leśne były tym, czego teraz najbardziej potrzebowała. Dawnymi czasy nie przepadała za tymi owocami, ale w ciąży jej smaki uległy totalnej zmianie i teraz sama się dziwi, że je rzeczy, na które wcześniej nie chciała nawet patrzeć.
Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Westchnęła przeciągle i przeklęła pod nosem, zastanawiając się w których to spodniach Sergio zostawił klucze. Jechał do Alvaro, aby mu je przekazać i bardzo prawdopodobne było to, że ich zapomniał. Tak, to było podobne do Sergio! Olalla już od dawna twierdziła, że ten chłopak zgubi kiedyś własną głowę.
Jednak za drzwiami stał ktoś inny. Ktoś, kto dawno tutaj nie był i kogo Olalla się nie spodziewała.
- Mesut? Cześć!
- Cześć, mogę wejść?
- Jasne. – Dziewczyna uchyliła szerzej drzwi, aby chłopak mógł wejść do przedpokoju. Zastanawiała się, co go tutaj sprowadza. Wyglądał lepiej niż wczoraj, wziął prysznic, umył włosy i założył czyste ciuchy. Jednak wciąż daleko mu było do tego przystojnego chłopaka, którym niewątpliwie był jeszcze kilka dni temu.
- Jest Sergio? – zapytał, chowając dłonie głęboko w kieszenie i rozglądając się dookoła.
- Nie, pojechał na chwilę do Arbeloi. Co cię do nas sprowadza?
- Nic, tak chciałem pogadać.
- W takim razie zapraszam – powiedziała, wskazując mu drogę do kuchni. Chłopak w milczeniu powędrował za nią we wskazane miejsce i usiadł przy stole. Chwilę potem Olalla postawiła przed nim napój gazowany oraz półmisek z owocami.
- Mieszkasz tu teraz? – zapytał beznamiętnie.
- Tak. Wiele się zmieniło.
- Właśnie widzę. Ślicznie wyglądasz. Pasuje ci ten brzuszek.
- Jeszcze trzy miesiące i zniknie – zaśmiała się. – A co u ciebie? Masz jakieś plany na wakacje?
- Tak, chyba pojadę do Niemiec, do rodziny. Ale to jeszcze nic pewnego. A wy?
- Jutro jedziemy na Ibizę.
- Wow! Byłem tam zeszłego lata, na pewno wam się spodoba.
Zapanowała niezręczna cisza. Olalla nie wiedząc, co może jeszcze powiedzieć zatraciła wzrok w szklance z napojem, a Mesut nerwowo zerkał to tu, to tam, byle nie w oczy Hiszpanki.
- Właściwie to – rzekł nagle, ośmielając się podnieść na nią wzrok – za kilka dni jadę do Toledo, to 70 kilometrów od Madrytu. Wynająłem niewielki, ale przytulny domek nad rzeką.
- To miło. Jedziesz sam?
- Tak.
Olalla nie była przekonana do tego pomysłu. Zdawało jej się, że Mesut jedzie tam, aby zatopić smutki, nie tyle w rzece, co w alkoholu. Będzie z dala od jupiterów, nikt nie będzie go tam gonić z aparatem fotograficznym, zapewne niewielu ludzi go rozpozna. Idealne miejsce dla człowieka, który przeżywa załamanie.
- Oli, pojedź ze mną.
- Proszę?
Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilką usłyszała. Jak on to sobie wyobraża? Nie, to nie wchodziło w grę.
- Proszę cię – kontynuował. – Tylko kilka dni. Nie ma tam super luksusowych warunków, ale jest dom, zieleń, rzeka. Jest wszystko to, co lubisz, a nie pięciogwiazdkowy hotel z basenem i kupą bogatych ludzi. Będziemy tam sami, tylko ty i ja. Nie oczekuję wiele, ale daj mi szansę, błagam cię. Inaczej oszaleję!
- Mesut, ty chyba nie mówisz poważnie? Nie mogę. Jutro jadę z Sergio na wakacje.
- Proszę cię, Olalla. Nie widzisz, co się ze mną dzieje? Od kilku dni nie przestaję pić, a gdy wczoraj cię spotkałem to pomyślałem sobie, że to moja ostatnia szansa. Daj mi ją, błagam. Nie pożałujesz tego.
- Mesut, chyba musisz już iść – powiedziała, wstając od stołu i kierując się w stronę drzwi. Miała nadzieję, że Niemiec podąży za nią, ale nic takiego się nie stało. – Mesut, idź już. Sergio zaraz wróci.
- Oli, jedna szansa – rzekł, chwytając ją za dłoń i klękając przed nią. – Jedna, jedyna. – W jego zachowaniu i słowach dało się wyczuć szczerość i prawdziwą chęć odmienia wszystkiego. Wciąż zależało mu na Olalli, ale ona nic nie mogła na to poradzić. Nie mogła wystawić Sergio do wiatru. Sergio, Sara i Iker liczyli na długie i udane wakacje na Ibizie, więc Olalla nie mogła z tego tak po prostu zrezygnować dla chwili uniesienia. – Zrobię dla ciebie wszystko!
- Mesut, wstań, proszę cię.
- Jak ze mną nie pojedziesz, to przysięgam, że się zabiję w Toledo.
- Nie mów tak.
- Przepraszam, ale sama mnie do tego zmuszasz. Dobrze wiesz, że jestem do tego zdolny.
- Nie…
- To spójrz – powiedział,wyciągając z kieszeni malutką buteleczkę z białymi tabletkami. – Środki nasenne. Zażyję je tam, jak ze mnie nie pojedziesz.
- Przestań mnie szantażować, dobrze? Mesut, ja skończyłam z tobą. Jestem szczęśliwa z Sergio, mam poukładane życie, wszystko idzie dobrze. Po co znów się pojawiłeś? Po co mieszasz mi w głowie?
- Kocham cię.
- Oh, przestań! To było dawno.
- Nigdy nie przestałem cię kochać. Pogodziłem się z twoim wyborem, bo chciałem byś była szczęśliwa, ale dłużej tak nie mogę. To mnie zabija od środka. Ja umieram!
- Powinieneś się leczyć! Ty oszalałeś.
- Tak, na twoim punkcie.
- Przerażasz mnie.
- Olalla, to tylko kilka dni. Porozmawiajmy z dala od tego wszystkiego. Oderwijmy się, zapomnijmy. Wszystko ci wybaczę, obiecuję, ale pojedź ze mną.
- Ale co ja powiem Sergio? Jutro wyjeżdżamy.
- Wymyśl coś, błagam.
- To nie jest takie proste.
- Wręcz przeciwnie. Sergio jest tak naiwny, że wszystko łyknie.
Olalla biła się z myślami. Odwołanie wyjazdu na Ibizę postawi ją w złym świetle, zawiedzie najbliższych. Nie chciała tego, ale nic nie mogła zrobić w obliczu planowanego samobójstwa. Nie sądziła, że Mesut jest zdolny do czegoś takiego, ale jeśli rzeczywiście odebrałby sobie życie, to nie wybaczyłaby sobie tego, aż do śmierci. Do końca obwiniałaby się za jego śmierć. Nie miała wyjścia.
Spojrzała w oczy Mesutowi, który spoglądał na nią z wielką nadzieją.
- Dobrze – rzekła. – Ale tylko na kilka dni. Tak abym mogła na tydzień pojechać na Ibizę, do Sergio.
   - Oczywiście.

Rozdział dwunasty: Tylko głupcy się nie zmieniają.


6 MIESIĘCY PÓŹNIEJ

W Hiszpanii zapanowało lato. Real Madryt po bardzo ciężkim sezonie, po zdobyciu Pucharu Ligi oraz Champions League, w końcu miał wakacje! Nikt nie ukrywał radości z tego powodu. Kilka tygodni błogiego lenistwa, byczenia się na najcieplejszych plażach, zwiedzanie świata, spotkania z przyjaciółmi i rodziną, zero sportu, zero piłki nożnej. Na taki odpoczynek czekał każdy piłkarz. Nic więc dziwnego, że i Sergio udzieliła się wakacyjna aura. Od dwóch miesięcy planował długi urlop na Ibizie, w towarzystwie swojej ukochanej Olalli oraz przyjaciół – Sary oraz Ikera. Strasznie się zapalił, przygotował plany wycieczkowe, spisał zabytki tej wyspy, które koniecznie muszą zobaczyć. Jeszcze jakiś czas temu Sergio poświęciłby cały wakacyjny miesiąc na leniuchowanie na plaży, rejsy jachtem po ciepłym morzu i całonocne imprezy, ale teraz bardzo się zmienił. Miał dziewczynę, która preferowała aktywny wypoczynek, która nie lubiła bezczynnego siedzenia w miejscu. Dla niej był w stanie się poświęcić i przerzucić się na tryb czynnego odpoczywania.
- Jadę po te walizki – powiedział Sergio, wstając od śniadaniowego stołu znajdującego się w ogrodzie. – Ale tak mi się nie chce, że szok. Wolałbym posiedzieć tutaj z tobą – rzekł, całując Olallęw ramię.
- Jedź, tylko uważaj na siebie.
- Będę, będę. Przyjechać po ciebie, czy zobaczymy się na miejscu?
- Spotkajmy się u Casillasów. Ja się przejdę, szkoda marnować takiej pięknej pogody.
- No dobra. To widzimy się za trzy godzinki. Pa, moje Maluchy – powiedział, całując ją namiętnie i składając pocałunek na jej zaokrąglonym brzuszku.
Olalla oparła się wygodnie i rozmarzonym wzrokiem spojrzała w błękitne niebo. Dzień był cudowny, a dopiero się zaczynał. Od niecałego tygodnia ona i Sergio codziennie tak zaczynali swoją dobę. Nic nie mogło równać się z pysznym śniadaniem w ogrodzie, przy prażącym słońcu, lekkim podmuchu ciepłego wiatru i ćwierkaniu ptaków. Można było się rozmarzyć i Olalla zazwyczaj to robiła. Planowała przebieg swojego dnia, ale najczęściej wybiegała w przyszłość i wyobrażała sobie siebie i dziecko, które na świecie pojawi się za około trzy miesiące. Czas szybko leciał i zanim się obejrzała miała już wielką piłkę w miejscu swojego płaskiego brzucha i piersi większe niż kiedykolwiek.
Brunetka wiele razy wyobrażała sobie swoje życie, jednak nawet w najśmielszych snach nie przypuszczała, że będzie ono takie udane. Zrezygnowała z pracy, która jej nie cieszyła i nie przynosiła żadnych szans rozwojowych, przeprowadziła się do Sergio, z którym tworzyła udaną i szczęśliwą parę. Po kilkunastu poważnych rozmowach, Hiszpan nieco się zmienił i teraz był dla niej idealnym partnerem. Drogie restauracje zamienili na pizzerie, a wymyślne prezenty na drobne upominki z El Rastro – najpopularniejszego pchlego targu w Madrycie. Teraz wszystko układało się idealnie, wręcz idyllicznie, i nic nie mogło zakłócić ich spokoju.
Po pół godzinie spędzonej na świeżym powietrzu, Olalla doszła do wniosku, że czas się zbierać. Przebrała się w wygodną sukienkę, założyła balerinki, a włosy upięła wysoko na głowie, tak aby nie grzały ją w kark. Dzisiaj upał być naprawdę potworny, dlatego każdy robił, co w jego mocy, aby jakoś sobie ulżyć.
Do domu Sary było daleko, dlatego skorzystała z autobusu, który wysadził ją niedaleko miejsca zamieszkania siostry. Lubiła tą okolicę, była taka spokojna i piękna. Wszędzie otaczały ją drogie domy, mnóstwo zieleni, zewsząd słychać było głośne śmiechy dzieci – zwłaszcza teraz, kiedy zaczęły się wakacje.
Olalla po drodze wstąpiła jeszcze do kwiaciarni, aby kupić siostrze mały prezent urodzinowy.
- Jesteś! – krzyknęła Sara na widok dziewczyny. – Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Proszę, to dla ciebie – powiedziała, wręczając jej bukiet i wchodząc do środka.
- Nie trzeba było. – Dziewczyna uściskała i ucałowała serdecznie siostrę, poczym ruszyła w kierunku kuchni, aby znaleźć jakiś wazon. – Czego się napijesz?
- Zdecydowanie czegoś schłodzonego. Wodę z gazem masz?
- Pewnie. Usiądź na tarasie, zaraz tam przyjdę.
Tak jak obiecała, Sara pojawiła się w ogrodzie kilka minut później. Przyniosła ze sobą niewielką tacę, na której znajdowały się szklanki z zimną wodą oraz dwa pucharki z lodami. Olalli aż oczy się zaświeciły na widok czekoladowych gałek i bitej śmietany. Z wielką przyjemnością wsadziła do ust jedną porcję i wydobyła z siebie przeciągłe jęknięcie zachwytu.
- Pychaaa….
- Nie musisz mi tego mówić – zaśmiała się Sara. – Co tam u was słychać?
- Odnoszę wrażenie, że nigdy nie było lepiej. Sergio jest taki kochany… Nawet nie wiesz jak się cieszę, że go spotkałam. W zasadzie to twoja zasługa…
- Oj, przestań!
- To ty mnie namówiłaś na randkę z nim. Jak ją sobie przypomnę to nie mogę pohamować śmiechu – zarechotała. – Poszliśmy do restauracji i zamówiłam dla niego jakąś sałatkę z robakami. Biedy chciał mi zaimponować i zjadł ją! Niewiele, ale chociaż spróbował.
- Tak, zawsze wiedziałam, że Sergio ma w sobie to „coś”.
- Ale bardzo się zmienił w ostatnim czasie… Wydaje mi się, że to wszystko zaczęło się po śmierci jego rodziców. Stał się dojrzały, odpowiedzialny… Nie ma już tej sieczki w głowie, co wcześniej.
- A może to przez dziecko?
- To pewnie też miało na niego wpływ. Zrozumiał, że teraz będzie musiał opiekować się totalnie od niego zależną istotą. Myślę, że to mnie też zmieniło w pewnym sensie. Chyba zmądrzałam.
- Masz na myśli Mesuta?
- Po części – odpowiedziała, upijając łyk wody.
- Spotykacie się jeszcze?
- Ja z nim? Nie – rzekła, kręcąc przecząco głową i robiąc zdezorientowaną minę. – Nie widziałam go już z pół roku, oczywiście poza meczami. Sergio też stracił z nim kontakt. Kumplują się, ale gadają ze sobą tylko w pracy. Mesut przestał nas odwiedzać, odciął się.
- Szkoda, bo wydawało się, że Sergio i Mesut to dobrani koledzy.
- Tak było, ale skutki mojej decyzji nie mogły być inne. To musiało się tak skończyć… Jak to powtarza Iker: czasem poświęcamy rzeczy ważne dla rzeczy ważniejszych.
- No tak… Poświęciłaś miłość do Mesuta dla dziecka. To mądre i rozsądne z twojej strony. A myślisz jeszcze czasami o nim?
- O Mesucie? W zasadzie nie. Nauczyłam się żyć z Sergio, nauczyłam się go kochać. Wiadomo, że nigdy nie nazwę tego wielkim, namiętnym uczuciem, nie będzie to miłość mojego życia, ale teraz czuję, że kiedy wyznaję mu miłość, to nie ma w tym fałszu. I na tym mi najbardziej zależało. A poza tym Sergio się zmienił i teraz jego charakter bardziej mi odpowiada.
- To dobrze. Cieszę się z twojego szczęścia – powiedziała Sara, głaskając siostrę po dłoni.
- A co u was? Sielanka trwa?
- Powiedzmy…
- Czemu masz taką minę? Tylko mi nie mów, że coś nie gra.
- Nie, nie… Wszystko jest w porządku.
- Więc o co chodzi?
- Widzisz… Ostatnimi czasy sporo z Ikerem rozmawiamy o naszej przyszłości. Mówimy o tobie, o Sergio, o waszym maluszku – powiedziała, głaskając brzuch Olalli. – Doszliśmy do wniosku, że sami chcielibyśmy mieć dziecko.
- No co ty? To fantastycznie! Jesteście cudną parą, idealnie do siebie pasujecie i jestem przekonana, że będziesz świetną mamą.
- Tak, ale widzisz, to nie jest takie proste. Już od jakiegoś czasu się staramy i nic. Nie ma rezultatów.
- Nie martw się, Sara. Tak czasami jest, że trzeba się postarać. Prędzej czy później zajdziesz w ciążę.
- Myślisz?
- Jestem o tym święcie przekonana. Głowa do góry i nie trać nadziei. Jesteście jeszcze młodzi i naprawdę nie ma czym się przejmować. Wiem, co mówię, bo już przeprowadziłam ze swoim lekarzem kilka rozmów na ten temat.
- Widzisz jak to jest… Jak człowiek czegoś chce, to nie może tego dostać. A ty nie chciałaś i masz – zaśmiała się.
- Tak, życie niestety bywa przewrotne. Nie zasmucaj się, bo to nie ma sensu. Zobaczysz, że niebawem bocian przyniesie wam zawiniątko.
- Oby.
- A tak z innej beczki… Masz jeszcze lody? – zapytała, zabawnie ruszając brwiami.
- Pewnie – odpowiedziała z uśmiechem Sara i wyszła do kuchni, aby przynieść siostrze dodatkową porcję deseru.
Sara miała rację. Życie bywa niesprawiedliwe. Olalla jeszcze kilka miesięcy temu nie widziała sobie jako matki, a teraz całkowicie zmieniła do tego nastawienie, mimo iż tak się wzbraniała. Nie chciała dziecka i zrobiłaby wszystko, aby go nie było, ale nie mogła posunąć się do aborcji i tego typu spraw. Nie była morderczynią.
Denerwowało ją tylko to, że ludzie, którzy naprawdę zasługują na taki cud jakim jest dziecko, nie mogą go mieć. Oczywiście w tej sprawie nic nie jest jeszcze przesądzone, bo Sara i Iker to młodzi ludzie, zdrowi, kochający się i w zasadzie nie było podstaw do negatywnego myślenia. Ale tak to właśnie jest… Ktoś, kto o niczym nie myśli, niczego nie planuje, stawiany jest przed faktem dokonanym i musi zmierzyć się z zadaniem, które stawia przed nim los, a ten, kto świadomie czegoś chce i stara się o to, to najzwyczajniej w świecie odchodzi z niczym albo musi się naprawdę wysilić, aby to osiągnąć. I gdzie tu logika?
- Mam do ciebie prośbę – powiedziała Sara, stawiając przed siostrą kolejny pucharek z lodami. – Muszę kupić kilka drobiazgów na nasz wyjazd. Pójdziesz ze mną jutro na zakupy?
- Pewnie! Z przyjemnością. Zresztą sama miałam się wybrać do centrum handlowego, bo potrzebuję jakiegoś kostiumu kąpielowego, aby zakryć tą moją „piłkę” – zaśmiała się, pokazując na brzuch. – Masz już coś na oku?
- Nie, ale koleżanki mi mówiły, że w „Madrid Xanadu” i w „Las Rozas Village” są nowe kolekcje. Pójdziemy do jednego, żeby cię nie przemęczać. O której ci pasuje?
- Może o dwunastej? Iker i Sergio jadą na spotkanie z Del Bosque, więc ich nie będzie. Spokojnie pochodzimy sobie po sklepach, zjemy obiad czy coś…
- Świetny pomysł.
Południe zleciało dziewczynom naprawdę bardzo przyjemnie. Ostatnimi czasy spotykały się coraz częściej i zawsze miały o czym dyskutować. Były nie tylko siostrami, ale także najlepszymi przyjaciółkami. W dzieciństwie różnie im się układało, bo dzieliły ich cztery lata różnicy wieku, ale z czasem, wraz z narastającymi problemami z rodzicami, dziewczyny zbliżyły się do siebie i teraz nie potrafiły się bez siebie obyć. Codziennie prowadziły długie rozmowy telefoniczne, odwiedzały się w miarę możliwości często, ale najbardziej lubiły wspólne wypady do kawiarni.
- A plotkary siedzą i plotkują – zażartował Sergio, wchodząc do ogrodu. Zaraz za nim pojawił się Iker z serdecznym uśmiechem na twarzy. Mężczyźni przywitali się z siostrami Carbonero czułymi pocałunkami i przysiedli się do stolika. – Jak wam mija dzień?
- Nie widzisz? – wtrącił się Iker. – Lody, ciasteczka… Rozpieszczają się.
- Żałujesz kobiecie w ciąży?
- Broń Boże! Jedz i niech wam idzie na zdrowie – powiedział, głaskając ją po brzuszku.
- Macie te walizki? – zapytała Sara, stawiając przed chłopakami zimną wodę z cytryną.
- Tak, w samochodzie są. Myślę, że te wytrzymają.
- Oby, Iker, oby… Nie chcę mieć takich przygód jak podczas naszej podróży poślubnej – powiedziała ze śmiechem, wspominając „wypadek”, który przydarzył im się we wspomnianej podróży. – Mam dosyć odpadających kółek, urywanych rączek i niedopinających się zamków. Nie wiem, skąd ty wytrzasnąłeś te poprzednie walizki… Z odzysku?
- Przestań się czepiać – zaśmiał się. – Tym razem będzie dobrze.
- Już nie mogę się doczekać tego wyjazdu – powiedział Sergio, sięgając po herbatnika. – Po tych ciężkich miesiącach nie marzę o niczym innym jak o leniuchowaniu bez konsekwencji. To będą piękne wakacje!
- A co jest na obiad? – zapytał nagle Iker.
- To co sobie zrobisz – zaśmiała się Sara. – Nie miałam czasu na gotowanie. Zagadałam się z Olallą.
- Zamówimy pizzę.
- Nie, mam lepszy pomysł – rzekła Olalla. – Co to za problem ugotować makaron i zrobić do niego jakiś sos… Chodź, Sara, pomogę ci i razem szybko coś zrobimy.
Podczas gdy dziewczyny poszły do kuchni i krzątały się między garnkami, panowie zostali w ogrodzie i obgadywali plany związane z wyjazdem. Pozostały im jeszcze dwa długie dni siedzenia w Madrycie. Na jutro zaplanowane mieli spotkanie z selekcjonerem reprezentacji Hiszpanii, pojutrze czekało ich wielkie pakowanie, a później już tylko błogie lenistwo! Obydwaj byli bardzo podnieceni tą podróżą. Ibiza była miejscem szczególnie lubianym przez piłkarzy. Nie było lata, w którym koledzy z poszczególnych drużyn by się tam przypadkowo nie spotkali. Nic w tym dziwnego, bo Ibiza to piękne plaże, ciepłe morze, cudowna atmosfera i przede wszystkim gorące słońce. Prawdziwy raj na ziemi.
- Masz to? – Iker nachylił się nad przyjacielem i szeptem zapytał o pewien przedmiot, o którym rozmawiali dzisiaj prawie cały dzień. Odwrócił jeszcze głowę za siebie, aby sprawdzić, czy dziewczyny aby na pewno są w kuchni i nie pojawią się tutaj nagle. – Pokaż…
- Nie mogę. Boję się, że Olalla zaraz przyjdzie i zobaczy. To ma być niespodzianka – odpowiedział mu szeptem.
- No weź, Sergio, pokaż mi. Tyle gadałeś o tym dzisiaj, że sam jestem ciekaw, co ukrywasz w tej kieszeni. No pokaż.
- No niech ci będzie, ale jak Oli zobaczy, to będzie twoja wina i to ty będziesz szukał nagłego usprawiedliwienia.
- Nie panikuj. Pokazuj!
Sergio spojrzał w stronę drzwi, aby upewnić się, czy siostry Carbonero się nie zbliżają. Szybko wsunął rękę do tylnej kieszeni spodni w poszukiwaniu tajemniczego przedmiotu. Lecz jego brak mocno go zaniepokoił. Z twarzy zniknął mu uśmiech, a jego miejsce zajął strach i przerażenie.
- Nie mam.
- Co ty gadasz, Sergio? Sprawdź jeszcze raz.
- No nie mam. Zgubiłem! – wrzasnął jak oparzony i zeskoczył z krzesła. Przetrzepał wszystkie kieszenie, jednak poza portfelem i telefonem komórkowym nie znalazł niczego, co przypominałoby pierścionek.
- Cicho bądź, bo cię usłyszą. Uspokój się i spokojnie sprawdź jeszcze raz. Nie mogłeś zgubić pierścionka zaręczynowego.
- No spójrz na mnie i powiedz, że cię to dziwi – powiedział stanowczo.
- Masz rację. W sumie mnie to nie dziwi, bo po tobie można się wszystkiego spodziewać.
- Cholera jasna! I co teraz?
- Trzeba przełożyć oświadczyny – zaśmiał się. – Nie będzie romantycznej kolacji przy ognisku, na plaży, w towarzystwie zachodzącego słońca…
- Nie wygłupiaj się, Iker. On musi gdzieś być.
- A w samochodzie?
- Tak! Masz rację! Wsadziłem go do schowka, żeby się nie zgubił podczas wybierania walizek – rzekł, biorąc głęboki wdech. – Już myślałem, że mi serce stanie i zejdę na zawał!
- Oj, Sergio… A ja myślałem, że wydoroślałeś… Olalla będzie zawiedziona.
- Zamknij się, Iker. Olalla nie musi o niczym wiedzieć – zaśmiał się. – To był tylko wypadek przy pracy. I nie gadaj, bo tych wypadków mam ostatnio coraz mniej.
- Całe szczęście, Sergio. Całe szczęście…

Rozdział jedenasty: Desperacja robi z ludźmi głupie rzeczy.

- Jak to zaprosiłeś Mesuta na kolację? – Olalla była oburzona tym nagłym zaproszeniem. Sergio, od momentu w którym ją „znalazł”, już kilkakrotnie zapowiedział jej, że się nią zaopiekuje, obdarzy uczuciem i nie pozwoli na kolejne załamanie. Robił wszystko, aby dziewczyna czuła się dobrze: kupował jej prezenty, był miły i czuły, akceptował wszystkie jej decyzje i poczynania bez mrugnięcia okiem. Jednak imprezy towarzyskie to było za dużo jak na zagubioną Olallę. Jedynymi gośćmi, których widywała teraz z przyjemnością byli Sara oraz Iker, i o nikim innym nie chciała słyszeć.
- Pomyślałem, że będzie miło. Zawsze mieliście dobry kontakt, myślałem, że go lubisz.
- Tak, ale ja nie mam teraz ochoty na żadne imprezy, Sergio.
- To zwykła kolacja w gronie przyjaciół. Nie możesz teraz przebywać sama. Zresztą Mesutowi też przyda się towarzystwo, bo rzuciła go dziewczyna, na której mu zależało. Ty zawsze byłaś dobra w te klocki, potrafisz pocieszyć każdego po rozstaniu, więc rozmowa z tobą dobrze mu zrobi.
- Na pewno… - odpowiedziała, upijając łyk herbaty, którą właśnie sobie przygotowała. To wszystko przypominało farsę, a nie prawdziwe życie.
- Wracając z treningu zrobię zakupy. Powiedz mi tylko, czego potrzebujesz. – Olalla spojrzała na chłopaka i nie wiedziała, co odpowiedzieć. – Oli, ugotuj coś, proszę cię… - Sergio nachylił się nad siedzącą przy stole dziewczyną i cmoknął ją w usta.
- Niech ci będzie… Zaraz ci zrobię listę.
- Jesteś boska. Mówiłem ci już, że cię kocham?
- Dzisiaj nie – odpowiedziała z zadziornym uśmieszkiem.
- Kocham cię – rzekł Sergio i pocałował ją namiętniej.

Olalla była bardzo zdenerwowana czekającą ją kolacją. Nie widziała Mesuta przez kilka dni, bardzo się za nim stęskniła i obawiała się swojej reakcji na jego widok. Najchętniej rzuciłaby mu się na szyję i zacałowała na śmierć, jednak był to tylko wymysł jej wyobraźni. Musiała trzymać fason, zachować ostatnie pozory przyzwoitości i wczuć się w rolę, którą musiała sobie wykreować – kobiety nieco zagubionej, ale szczęśliwej z powodu udanego związku i przyszłego macierzyństwa.
Dziewczyna założyła na siebie jasne dżinsy i zwiewną czarną bluzkę ze świecącymi paciorkami. Nie chciała przesadzać z elegancją, gdyż to zwykła domowa kolacja w gronie przyjaciół. Sergio zresztą pomyślał podobnie i założył ciemne spodnie oraz jednolity, brązowy t-shirt.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział, obejmując ją w pasie i błądząc językiem po jej dekolcie.
- Sergio, ja mam kurczaka w piekarniku. Zaraz się przypali.
- Spokojnie – odpowiedział, kładąc ją delikatnie na łóżku. – Przynajmniej będzie chrupiący. – Chłopak zaśmiał się siarczystym śmiechem i położył się obok ukochanej, nie przestając obdarowywać jej pocałunkami.
Z miłosnego uścisku wyrwał ich dzwonek do drzwi. Spojrzeli na siebie znacząco i poprawiając ubranie zeszli na dół. Olalla od razu powędrowała do kuchni, z której do jej nozdrzy dochodził już pyszny zapach pieczonego kurczaka, a Sergio udał się do drzwi, aby przywitać przyjaciela.
Od progu dało się słyszeć śmiechy chłopaków, których rozbawił jakiś śmieszny kawał. Byli jak dzieci.
- Cześć, Olalla – przywitał się Mesut, wchodząc do kuchni. – Ładne wyglądasz – dodał, wręczając jej niewielki bukiet polnych kwiatów. To były jej ulubione rośliny. Pola i łąki zawsze kojarzyły jej się dobrze, bo związane z nimi były liczne historie ze studiów. Opowiadała je młodemu Niemcowi, więc dlatego trafił w jej gusta.
- Dziękuję. Napijesz się czegoś?
- Może być woda z cytryną.
Podczas gdy Olalla dokańczała kolację, piłkarze rozsiedli się przy stole i zagryzając słone paluszki rozmawiali na tematy związane z piłką nożną. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie, po Mesucie w ogóle nie było widać skrępowania czy niepewności. Zachowywali się jak zawsze, jak dwójka zgranych przyjaciół, którzy spotkali się wieczorem, aby miło spędzić czas w swoim towarzystwie. Lekko zdziwiło to Olallę, bo spodziewała się po Niemcu nieco sztywniejszej postawy, ale miło się zaskoczyła i miała nadzieję, że jakoś wytrzyma do końca wieczoru.
Siadając do stołu czuła na sobie baczny wzrok Mesuta. Chłopak nie spuszczał z niej oka i Olalla nie wiedziała, dlaczego tak się zachowuje. Przecież nie chciał, aby Sergio się o wszystkim dowiedział.
- Mesuta zostawiła dziewczyna – rzekł w końcu Hiszpan. – Podobno była śliczna i mądra, ale jak każda poprzednia zostawiła go. Baby potrafią być wredne. Dobrze, że Oli taka nie jest.
Hiszpanka słuchając wywodów ukochanego aż zakrztusiła się kurczakiem. Szybki łyk wody pozwolił jej uniknąć uduszenia i nagłej śmierci, o której w tamtym momencie wręcz marzyła.
- Ale dlaczego tak właściwie cię zostawiła? Powiedziała ci coś?
- Tak – odpowiedział niepewnie. – Stwierdziła, że… że to przez piłkę.
- To najprostszy argument, którego chwytają się wszystkie kobiety, kiedy nie umieją przyznać się do zdrady! Skandalicznie się czasami zachowują! – oburzył się Sergio. – Oli, a jak ty to widzisz?
- Życie…
- Masz rację, kochanie. Życie piłkarza jest przerąbane. Nigdy nie wiadomo kto ma jakie intencje.
- Mesut – rzekła nagle Olalla, spoglądając w oczy Niemca. – Jeśli znajdziesz kobietę, która zrozumie jak ważna jest dla ciebie piłka, która nie będzie ci kazała wybierać między nią, a twoją pasją, która będzie cię wspierać na boisku i poza nim, która kocha patrzeć jak grasz, nie narzeka, że musi stać i marznąć, dla której będziesz zawsze najlepszy i najprzystojniejszy ze wszystkich, taką, której do szczęścia potrzebny jest tylko twój uśmiech, to nie daj jej nigdy odejść.
Olalla czekała na reakcję Mesuta. Mówiła o sobie i miała nadzieję, że Niemiec to zrozumie. Miała nadzieję, że on zmieni zdanie i wróci do niej. Odczuwała jego brak na każdym kroku, a najbardziej wieczorami, kiedy leżała w łóżku z Sergio. Hiszpan myślał tylko o jednym, daleko mu było do romantyzmu. A kiedy Olalla zasypiała u boku Mesuta, to zawsze czuła na swoim ciele jego delikatny dotyk, ciepły oddech i słyszała spokojne, miarowe bicie jego serca. Bardzo za tym tęskniła.
- Wow, Oli! Ty to masz gadane – powiedział Sergio. – Masz rację. Mesut, słuchaj się jej, a daleko zajdziesz.
- Tak, z pewnością.
- Mądra dziewczynka – dodał Hiszpan i pogłaskał ją po dłoni. – Prawdziwy ze mnie farciarz, że taką mam.
Olalla posłała Sergio nieśmiały uśmiech, poczym skontrowała spojrzenie z Mesutem. Widziała w jego oczach tą samą pustkę, która od kilku dni gości w jej tęczówkach. Nie było mu łatwo, też bardzo przeżywał całą tą sytuację. Kto wie, czy nie bardziej od niej.
- Przepraszam was, ale muszę skorzystać z toalety – rzekła i wyszła. Musiała opuścić to toksyczne towarzystwo w trybie natychmiastowym, bo inaczej z pewnością by oszalała.
Zamknęła się w łazience i schłodziła wodą czerwone policzki. Po kilku minutach spokoju i kilkunastu głębokich wdechach wróciła do stołu, przy którym zastała tyko Mesuta bawiącego się kieliszkiem z winem.
- A gdzie Sergio? – zapytała, rozglądając się dookoła.
- Poszedł się przebrać, bo wylał na siebie wino – odpowiedział, wskazując naczynie i upijając łyk czerwonego trunku. Widać było, że przebywanie w towarzystwie Olalli sprawia mu trudności i czuje się niekomfortowo.
- Aha… Dołożyć ci jeszcze? – zapytała, spoglądając na jego talerz. Chłopak przecząco pokręcił głową, nie przestając wpatrywać się w coraz to bardziej pusty kieliszek.
- Jak się czujesz? – zapytał nagle, korzystając z okazji „sam na sam”. Dziewczyna stanęła za kuchenną ladą i zaczęła przygotowywać deser.
- W porządku – odpowiedziała z uśmiechem. Najgorszą rzeczą byłoby teraz okazywanie słabości.
- Dobra z ciebie aktorka. – Mesut podniósł wzrok i spojrzał wprost w jej brązowe oczy. – Szkoda tylko, że twoje sztuczki działają na wszystkich dookoła, tylko nie na mnie. Za dobrze cię znam. Tak samo twierdzi Sergio, ale jego nieświadomość jest tak żałosna, że aż śmieszna.
- Przestań być złośliwy. To do ciebie nie pasuje.
- Perfidia i wyrachowanie do ciebie też nie.
- Chcesz się ze mną teraz kłócić? To miała być miła kolacja.
- I będzie taka – odpowiedział, dźwigając się ze swojego miejsca. Stanął przed Olallą i oparł dłonie na ladzie skutecznie uniemożliwiając jej ucieczkę. Dziewczynie zawirowało w głowie. Na szyi poczuła jego ciepły oddech, który sprawiał, że uginały się pod nią kolana.
- Mesut, odejdź, bo Sergio zaraz wróci.
- Niech wraca, może w końcu się o wszystkim dowie.
- A od kiedy ty jesteś taki hop do przodu, co? Jeszcze kilka dni temu mnie zostawiłeś, totalnie mnie olałeś, nie chciałeś mnie widzieć, a teraz, co? Na czułości ci się zbiera? Opanuj się – rzekła, odpychając go od siebie. Zrobiła to niechętnie, bo cholernie tęskniła za Niemcem, ale nie mogła pozwolić na to, aby Sergio zobaczył ich w takiej intymnej sytuacji. Nie zasługiwał, aby dowiedzieć się o wszystkim w taki sposób.
- To był błąd… - powiedział, wracając na swoje miejsce przy stole. – Desperacja robi z ludźmi głupie rzeczy. Teraz żałuję.
- To będziesz musiał przełknąć gorzki smak porażki.
- Nie wrócisz do mnie?
- Bardzo bym chciała, ale dla dobra dziecka nie mogę tego zrobić. Będę z Sergio do rozwiązania. Jeśli się okaże, że dziecko nie jest jego, to wtedy – o ile oczywiście będziesz chciał – uznam cię jako ojca, a jeśli nie, to wyjdę za Sergio.
- Za cenę dożywotniego nieszczęścia? Olalla, przecież ty go nie kochasz.
- Tego akurat nie wiesz na pewno. W tej sytuacji nie my tu jesteśmy najważniejsi, a dziecko.
- Dziecko z nieszczęśliwymi rodzicami jest równie nieszczęśliwe.
- Jak sam stwierdziłeś, jestem dobrą aktorką, więc nikt się w tym nie połapie.
- Na pewno wiesz, co chcesz zrobić? – zapytał, spoglądając na nią przenikliwie. Ten wzrok przeszywał ją na wskroś. Za dobrze ją znał. Olalla wróciła do stołu i usiadła obok Mesuta. Zrezygnowana opadła na krzesło i schowała twarz w dłoniach.
- Nie – odpowiedziała w końcu. – Dlaczego życie jest takie skomplikowane? Dlaczego ja się w to wszystko wpakowałam?
- Bo masz dobre serce.
- No bardzo! Zdradzam człowieka, który nieba by mi przychylił. Gdzie w tym logika?
- On nie daje ci tego, czego potrzebujesz. Nie wiem nad czym się jeszcze zastanawiasz… Zostaw go.
- I co mam mu powiedzieć? „Sergio, odchodzę z Mesutem. Jesteś złotym człowiekiem, ale za dobrym dla mnie. Zabieram swoje rzeczy i dziecko. Nie szukaj mnie”. To chore i obrzydliwe! Zwłaszcza, że nadal ma żałobę. Co ja gadam… To ja jestem chora i obrzydliwa. Jestem okropnym człowiekiem. Powinnam do końca życia być sama.
Olalla spojrzała na Mesuta ze łzami w oczach, ale nie pozwoliła na to, aby ujrzały one światło dzienne. Nie umiałaby wytłumaczyć tego Sergio. Czuła, że ta rozmowa będzie miała swoje konsekwencje w przyszłości, jednak nie wiedziała jeszcze jakie.
- Nie zostawię go, Mesut. Sprostam swoim założeniom i nic tego nie zmieni. Nawet ty – rzekła zdeterminowana i wróciła za kuchenną ladę, aby dokończyć przygotowywanie deseru. W międzyczasie powrócił do nich Sergio, który umiejętnie poprowadził niezobowiązującą rozmowę dalej, w taki sposób, żeby zarówno Olalla jak i Mesut nie czuli dyskomfortu.
Pomimo wszystko ta kolacja była dla Olalli traumatyczna. Spotkanie z dawno niewidzianym kochankiem okazało się trudniejsze niż przypuszczała, odżyły wszystkie wspomnienia i uczucia, jednak udało jej się zachować trzeźwość umysłu. Nie poddała się swojemu pożądaniu i namiętności, zachowała zimną głowę i nie dała się sprowokować, chociaż Mesut znacznie utrudniał jej zadanie. Sama nie wiedziała, dlaczego tak potoczyły się losy dzisiejszego wieczora. Pragnęła wrócić do Niemca, ale uzmysłowiła sobie, że nie może tego zrobić. Kochała obydwóch piłkarzy, ale dla dobra dziecka musiała wybrać jednego. Wybrała Sergio i teraz musiała nauczyć się go kochać. Mimo wszystko.
- Miło było, prawda? – powiedział Sergio, odkładając magazyn sportowy na stolik nocny. Para powoli szykowała się do snu. Jutro na Hiszpana czekał trening oraz wyjazd na mecz do Bilbao, a Olalla musiała w końcu wrócić do pracy, po którym „zdrowotnym” urlopie. – Mesut dobrze się bawił. Zdawało mi się, że zapomniał o problemach z byłą dziewczyną.
- Tak, z pewnością – odpowiedziała, wcierając w dłonie krem i kładąc się obok partnera. – Mam nadzieję, że szybko o niej zapomni.
- Nie wydaje mi się. Przez ostatnie tygodnie Mesut był taki szczęśliwy i radosny, że myślałem, że wygrał w totka. Ta dziewczyna wiele dla niego znaczyła. W końcu ma na swoim koncie tyle nieudanych związków, że nic dziwnego, że chce, aby każdy kolejny był tym jedynym, ostatnim. A teraz strasznie się zmienił.
- Jesteś jego przyjacielem, powinieneś mu pomóc wyjść z dołka.
- Łatwo ci powiedzieć… On nie daje sobie pomóc. Zamyka się w sobie, z nikim nie rozmawia, unika towarzystwa. Martwię się o niego i boję się, że może zrobić coś głupiego.
- Nie gadaj bzdur. Mesut to mądry chłopak i jestem pewna, że kolejna porażka sercowa nie zmusi go do żadnych drastycznych kroków. Zgaś już światło, Sergio. Jest późno, a jutro wcześnie wstajemy.
Chłopak posłusznie wykonał polecenie Olalli. Ułożył się w łóżku i wsłuchując się w miarowy oddech dziewczyny wpatrywał się tępo w żyrandol na suficie.
- Dokładnie pamiętam te czasy, kiedy znajdowałem się w podobnej sytuacji, co Mesut. – Olalla odwróciła się w stronę ukochanego i spojrzała na jego pusty wyraz twarzy. – Miałem wiele dziewczyn, ale z żadną nie potrafiłem stworzyć udanego i długotrwałego związku. Aż wreszcie spotkałem ciebie – rzekł, spoglądając jej w oczy. – Jesteś cudowną kobietą i czuję się przy tobie wspaniale. Jak nigdy przedtem.
- Oh, Sergio… - Dziewczyna objęła go w pasie i mocno wtuliła się w jego pierś. – To ty jesteś cudowny i cieszę się, że jestem tu z tobą.
Perfidia i dwulicowość rządziły światem. Olalla nie przypuszczała, że kiedykolwiek znajdzie się w takiej sytuacji, ale co mogła poradzić? Miała tylko nadzieję, że Sergio nie wyczuje w jej głosie fałszu, którego bardzo chciała się pozbyć. Obiecała sobie, pracować nad tym. Mesut powoli znika z jej życia, teraz będzie liczyć się tylko Sergio i za kilka tygodni na pewno będzie mogła wyznać mu szczere: „kocham cię”. Tylko na tym jej teraz zależało, na wzajemnym szczęściu, zrozumieniu, zaufaniu… Nie chciała go więcej zdradzać. Nie zasługiwał na to, nie zasługiwał na to, aby cierpieć. I jeśli ktokolwiek w tej sytuacji powinien czuć się wstrętnie to ona. Była gotowa ponieść wszelkie konsekwencje. I miała nadzieję, że uda jej się dotrzymać postawionego sobie słowa.

Rozdział dziesiąty: Trzeba wielu lat by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila by go stracić.

Życie ze świadomością, że straciła najważniejszą rzecz na jakiej jej zależało znacznie przerastało Olallę. Mesut się z nią pożegnał i był to tak smutny moment, że ciężko było jej o tym zapomnieć. Cały czas przed oczami miała jego zaniepokojoną twarz, zasmucone oczy… Miała wrażenie, że serce pięknie jej na milion kawałeczków, kiedy zatrzasnęła za nim drzwi. Uświadomiła sobie wówczas, że on nie wróci. Nie wróci do czasu rozwiązania albo do momentu, kiedy Sergio dowie się o romansie. I jedno, i drugie nie zdarzy się prędko, więc Olalla musiała pogodzić się z myślą, że miłość jej życia odeszła.
Prawdopodobnie jemu było tak samo ciężko. Był tym drugim. Od zawsze był na dalszym planie, mimo iż Olalla starała się, aby nie odczuł tego za bardzo. Jednak Mesutowi ciężko było się pogodzić z rolą rezerwowego kochanka. Kochał Olallę i chciał stworzyć z nią szczęśliwą rodzinę, jednak nie było to możliwe. Miewał nawet wrażenie, że ona tego nie chce, że się tylko bawi nim i jego uczuciami. Była to bolesna dla niego myśl, gdyż zawsze utwierdzał się w przekonaniu, że Oli to wspaniała kobieta, prosto z jego snów. Czasami wydawało mu się, że ją wyidealizował, że tak naprawdę, to Olalla jest tylko wyimaginowanym obrazem jego chorej wyobraźni. Jednak każda minuta, każda godzina z nią spędzona tylko potwierdzała, że się myli. 
Olalla doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak rani swojego ukochanego Mesuta. Człowieka, w którym odnalazła wsparcie i swoją pokrewną duszę. Ich rozstanie, choć tak niespodziewane, utkwiło niezwykle głęboko w zakamarkach jej poplątanego umysłu. Pamiętała je jak dziś, mimo iż minęły dwa dni. Dwa długie dni podczas których nie wychodziła z domu i nie kontaktowała się ze światem zewnętrznym. Jej komórka pokazywała ze sto nieodebranych połączeń od Sergio oraz Sary, nie była w stanie zliczyć licznych odwiedzin i tego potwornego walenia w drzwi wejściowe przez najbliższych. Martwili się, ale ona potrzebowała spokoju. Nie mogła stawić teraz czoła zatroskanej siostrze i nachalnemu Hiszpanowi.
Zaspana snuła się niczym cień po własnym mieszkaniu, szukając sobie miejsca, które ukoiłoby jej nerwy. Raz na kanapie, raz przy kuchennym stole, jednak najlepiej czuła się we własnym łóżeczku, z którego bardzo ciężko było jej wyjść. Ale bezcelowe tkwienie w jednym miejscu nie przynosiło jej żadnego pożytku. Postanowiła się ruszyć, przewietrzyć umysł i ciało. Pod osłoną nocy, spacerując rozświetlonymi ulicami miasta, poprzez wystawy sklepowe i zatłoczone miejsca spotkań Hiszpanów, nogi ponosiły ją aż do domu Sary. Olalla przez dłuższą chwilę stała na podjeździe okazałej, pogrążonej w ciemności willi rodziny Casillas’ów.
Naciskając na dzwonek, który rozbrzmiał trelem skowronków po całym domu, Olalla miała nadzieję, że zastanie w środku siostrę. Zdawała sobie sprawę z bardzo późnej pory, jednak liczyła, że Sara nie wyrzuci jej za drzwi. Po kilku dniach spędzonych w totalnej samotności, potrzebowała towarzystwa i mentalnego wsparcia. Nie mogła otrzymać tego od Mesuta, więc szukała pocieszenia w objęciach siostry.
- Olalla? – Na progu stanął Iker, który po otworzeniu frontowych drzwi aż zbladł z wrażenia. Widok niechlujnie ubranej, poczochranej szwagierki z podkrążonymi od płaczu oczyma przeraził go nie na żarty. Od razu wciągnął ją do środka i obdarzył troskliwym spojrzeniem. Starał się opanować drżenie kruchego ciała dziewczyny chowając je w swoich silnych ramionach, jednak nie przyniosło to pożądanych skutków, gdyż Olalla wybuchła niepohamowanym płaczem. Pogłaskał ją po głowie, szepcząc do ucha kojące słowa. Terapia się powiodła, bo chwilę później dziewczyna stanęła przed nim jak gdyby nigdy nic i odrzucając włosy do tyłu zapytała o siostrę. – Tak, jest na górze. Zaraz ją zawołam – odrzekł i pognał do sypialni w poszukiwaniu małżonki.
Chwilę później cała trójka siedziała przy kuchennym stole. Sara starała się wyciągnąć od siostry jakieś szczegóły odnośnie tego, co obecnie dzieje się w jej życiu, jednak Olalla nie powiedziała nic, dopóki Iker nie opuścił pomieszczenia. Chłopak niechętnie to zrobił, ale zdawał sobie sprawę, że to zbyt poważna sprawa i dziewczyny muszą poradzić sobie same. Aczkolwiek był znany z tego, że jest świetnym słuchaczem, znakomitym przyjacielem i charakteryzował się tym, że dla niego nie ma sytuacji bez wyjścia. Czuł, że może się przydać siostrom Carbonero, ale same musiały dojrzeć do tej decyzji.
- Wiesz jak się zamartwialiśmy – powiedziała Sara, chwytając Olallę za dłoń. – Dlaczego nie odbierałaś telefonów, dlaczego nie otwierałaś nam drzwi? Wszyscy tu od zmysłów odchodziliśmy. Powiedz mi, co się dzieje… 
- Życie mi się komplikuje. Zupełnie traci sens.
- Co się stało?
- Mesut się o wszystkim dowiedział – powiedziała, szlochając. Olalla oparła głowę na łokciach i schowała twarz w dłoniach. Nikt nie lubi okazywać swojej słabości. – Mówił tyle rzeczy, tyle takich smutnych i przykrych rzeczy… Pożegnał się ze mną i wyszedł. Zostawił mnie samą, twierdząc, że potrzebuje odpoczynku. Ja tego nie przeżyję…
- Dla niego to też wielkie przeżycie. Powinnaś go zrozumieć, nie jest mu łatwo. Zapewne bardzo cię kocha i zależy mu na tobie, a mężczyźnie ciężko jest pogodzić się z myślą, że jego kobietę dotyka inny facet. Daj mu tyle czasu, ile potrzebuje. To młody chłopak, zagubiony w tych wszystkich uczuciach…
- Wiem, ale ja go teraz bardzo potrzebuję. Myślałam, że będę miała w nim oparcie, że będzie moją oazą do której będę mogła uciec, kiedy Sergio totalnie oszaleje na punkcie dziecka. A tymczasem nie mam nic, nie mam nikogo.
- Masz mnie i Ikera. U nas zawsze znajdziesz schronienie. Wiem, że to nie to samo, nie zastąpimy ci ukochanego, ale przynajmniej ochronimy cię przed Sergio – rzekła z pokrzepiający muśmiechem.
- Myślisz, że Mesut mnie jeszcze kocha?
- Oczywiście! Jestem o tym przekonana.
- A myślisz, że będzie mnie kochał, kiedy okaże się, że mam dziecko z Sergio? – Olalla spojrzała na siostrę, która w jednej sekundzie zrobiła wielkie oczy. – Sara, ja nie wiem, kto jest ojcem.
- Poważnie? – Olalla pokiwała lekko głową, jednocześnie spuszczając ją w dół. Wstydziła się swojego zachowania. Była niczym nastolatka, która popełniała miłosne błędy. A przecież była już dorosłą, pewną siebie kobietą. Doskonale powinna wiedzieć, czego oczekiwać od życia. – Oh Oli, Oli… Jakoś to będzie. W końcu jesteśmy dorosłymi ludźmi. Każde z nas popełnia błędy, nikt nie jest nieomylny. Co by się nie działo, to masz mnie i Ikera, i pomożemy ci wychować dziecko, jeśli chłopacy się od ciebie odwrócą. Zawsze możesz na nas liczyć.
- Dziękuję ci – rzekła, głaskając siostrę po policzku. – Sara, a czy ja mogłabym u was zostać na noc?
- Oczywiście. Zaparz sobie jeszcze jedną herbatkę, a ja przygotuję dla ciebie sypialnię dla gości. Daj mi minutkę.
- Dziękuję…
Sara pogłaskała siostrę po ramionach, kiedy mijała ją za plecami, i udała się na piętro, aby pościelić Olalli łóżko. Dziewczyna została sama w dużej kuchni i znów poczuła się samotnie. Objęła się ramionami i pustym wzorkiem wpatrywała się w lodówkę, na której wisiały zdjęcia Sary i Ikera. Na jednym była także i ona w towarzystwie uśmiechniętego Hiszpana, który już wówczas był jej oficjalnym chłopakiem. Wzięła głęboki wdech i chwyciwszy kubek z herbatą w dłoń, poszła na górę, do pokoju, w którym krzątała się Sara.

Po raz pierwszy od dwóch dni Olalla przespała spokojnie całą noc. Nie nękały ją mary nocne ani inne koszmary, nic nie zakłócało jej spokoju, dzięki temu, że dom Casillas’ów znajdował się w bardzo spokojnej dzielnicy, a nie w centrum miasta. Wyspała się i z przyjemnością otworzyła zaspane powieki nad ranem. Daleko jej było do osiągnięcia pełni szczęścia, ale uświadomiła sobie, że życie toczy się dalej i teraz, choćby nie wiadomo jak bardzo się starała, to nic ani nikt nie spowoduje rychłej zmiany. Musiała się pogodzić z odejściem Mesuta i przyjąć do wiadomości fakt, że Sergio będzie ją nękał swoją osobą.
Olalla założyła na siebie zielony szlafrok, który pożyczyła jej siostra, i zeszła na dół. W kuchni zastała Sarę oraz Ikera, który wygłupiali się przygotowując śniadanie. Obydwoje podskakiwali w takt piosenki „Las Horas Pasan” lecącej z radia i zanosili się śmiechem. Podczas jednego ze spontanicznych obrotów para zauważyła Olallę stojącą w drzwiach. Od razu uśmiechy zeszły im z twarzy.
- Nie przeszkadzajcie sobie – powiedziała młodsza z sióstr i zajęła miejsce przy stole, na którym znajdowało się już pieczywo oraz talerzyk z szynką i serem żółtym. Sara wyłączyła muzykę i postawiła przez mężem imbryk z herbatą, po czym sama zajęła miejsce obok niego.
- Jak ci się spało? – zapytał Iker.
- Pierwszy raz od bardzo dawna się wyspałam. Wasz dom ma na mnie zbawienny wpływ.
- Polecamy się na przyszłość.
- Proszę, częstuj się – powiedziała Sara i podała siostrze koszyczek z pieczywem. – Masz na dzisiaj jakieś plany?
- Nie. W pracy wzięłam krótki urlop zdrowotny. Nie mam teraz głowy do prowadzenia nieruchomości. Ale nie martwcie się, nie będę wam siedzieć na głowie. Zaraz jadę do siebie, muszę ogarnąć bałagan, który zrobiłam w swoim mieszkaniu przez te ostatnie dni.
- Możesz u nas zostać tak długo jak chcesz – rzekł Iker z pokrzepiającym uśmiechem.
- Dziękuję.
- Oli, przepraszam cię, ale musieliśmy powiadomić Sergio, że u nas jesteś. – Sara spojrzała na siostrę, która nie była zadowolona z tej wiadomości. Zdenerwowana Olalla opadła na oparcie krzesła i ze zniesmaczoną miną założyła ręce na piersi. Nie rozumiała postępowania siostry, która dobrze wiedziała, że Sergio to ostatnia rzecz, której jej teraz brakuje. – Przepraszam, ale on strasznie się o ciebie martwi.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i postanowiła, że przyjmie na klatę wszystko to, co zgotuje jej los.
Po śniadaniu i porannej toalecie w domu Casillas’ów rzeczywiście pojawił się przerażony Sergio. Dopiero, kiedy na własne oczy ujrzał ukochaną, jego napięta twarz nieco się rozluźniła, a na ustach pojawił się nerwowy uśmiech. Nie wiedział, czego się spodziewać po Olalli. Mimo wszystko niepewnym krokiem podszedł do niej i mocno ją uściskał.
- Dobrze, że jesteś cała i zdrowa, Kotku – wyszeptał jej do ucha. – Strasznie się o ciebie martwiłem. Co się stało? – zapytał, odsuwając ją od siebie i spoglądając prosto w orzechowe oczy dziewczyny.
- Nic. Już wszystko jest w porządku – odpowiedziała, uśmiechając się do niego niepewnie. Ponownie się do niego przytuliła, bo chciała ukryć zdenerwowany wyraz swojej twarzy i łzy, które napłynęły jej do oczu. Najprościej byłoby zakończyć ten związek, nie niszczyć życia sobie i jemu, ale Olalla wiedziała, że jeśli to zrobi, to Sergio się załamie. Wciąż miał żałobę po stracie rodziny i jakby teraz jeszcze stracił ją i dziecko, to zapewne nie przeżyłby takich rewelacji. Dziewczyna postanowiła przemęczyć się jeszcze trochę, poczekać na rozwój wydarzeń i na ostateczną decyzję Mesuta. Miała jeszcze czas, a przynajmniej tak jej się wydawało.

***

- Znalazłem Olallę – powiedział Sergio, stając między Mesutem i Alvaro Arbeloą, aby wykonać skłony i przysiady, które przygotują go na dzisiejsze wymagające zajęcia. – Właściwie sama się odnalazła. Przyszła do Sary wczoraj wieczorem. Nawet nie wiesz jaki kamień spadł mi z serca jak ją zobaczyłem.
- Domyślam się – odpowiedział chłodno Niemiec i usiadł na trawie, aby się porozciągać. Słuchał lamentów Sergio przez ostatnie dwa dni i miał już tego serdecznie dosyć. Dobrze wiedział, że to przez niego Olalla się ukrywa, wiedział też, że ona specjalnie nie daje znaku życia i wiedział, że nic jej nie jest. Czuł wewnętrzny spokój, mimo tego, że bardzo za nią tęsknił i pragnął, aby wszystko szybko wróciło do normy.
- Czekała na mnie u Sary – ciągnął dalej, niezmącony niczym Hiszpan. – Chyba zabiorę ją na jakiś obiad, pogadamy, spróbuję wyciągnąć z niej to, co ją trapi. Mam nadzieję, że mi powie. W końcu może mi ufać, nie? Jestem jej facetem. Myślisz, że "El Bodegón" będzie dobre na taką poważną rozmowę?
- To luksusowa restauracja serwująca wykwintne dania.
- Wiem, dlatego o niej myślę. Olalli powinna się spodobać.
- No, no… Prawdziwa burżuazja z niej, skoro lubi takie miejsca – powiedział, ale doskonale wiedział, że Olalla wolałaby zwykły bar mleczny lub chińską restaurację z mega tłustym jedzeniem. Nie mógł uwierzyć, że Serio, który szczycił się mianem jej faceta już od ponad pół roku, do tej pory nie wiedział w jakich miejscach gustuje jego dziewczyna. – Będziecie tam razem pasować. Młody on, piękna ona… Pozazdrościć.
- Mesut, a co ty taki niemiły jesteś? Stało się coś? – zapytał, podejrzliwie spoglądając na przyjaciela. – Od kilku dni jesteś nie do poznania.
- To nic takiego.
- A może dziewczyna cię rzuciła, co? – zapytał ze śmiechem. Nie sądził, że to prawdziwy powód smutku Mesuta, ale kiedy zobaczył groźny wyraz twarzy Niemca, który lustrował go srogim spojrzeniem, zrozumiał, że wdepnął na grząski grunt. – Poważnie?
- W pewnym sensie. Musimy o tym gadać? Naprawdę nie mam na to ochoty – odpowiedział, wstając i biegnąc w stronę truchtających pozostałych kolegów. Sergio spojrzał na stojącego obok Alvaro i zrobił dziwną minę w jego kierunku, poczym klepiąc go po ramieniu dołączył do grupy.
Mesut nie chciał kłócić się z przyjacielem, ale myśl, że uważa się on za ojca dziecka, które tak naprawdę wcale nie musiało być jego, doprowadzała go do szewskiej pasji. Nie mógł zdzierżyć także wizji swojego chorego umysłu, jak Hiszpan dotyka ciała Olalli, jak całuje jej szyję, dekolt, jak codziennie czuje zapach jej perfum. To on powinien być na jego miejscu, ale dopóki Olalla tego nie zrozumie, to nic z tego nie będzie. Nie chciał być już tym drugim, nie chciał pchać się między młot i kowadło. Spokojnie czekał na rozwój sytuacji, nie zamierzał wprowadzać zamętu do „kochającej się rodzinki”, nie chciał pozbawiać dziecka ojca i psuć tego wszystkiego, co przez miesiące wybudowała sobie Olalla.
- Mesut, a może wpadniesz do nas jutro? I tobie, i Olalli przyda się teraz towarzystwo. Zawsze dobrze się dogadywaliście, więc na pewno będzie fajnie i miło – powiedział Sergio. – Przygotuję twoje ulubione przekąski.
Trening zbliżał się ku końcowi, więc wszyscy zawodnicy z zadowolonymi minami kierowali się w kierunku szatni.
- Dzięki, Sergio, ale nie. Nie mam ochoty.
- No nie bądź taki. Wolisz siedzieć w domu sam, załamany i zapłakany?
- Nie będę płakać.
- Przestań, Mesut, się upierać. Mieszkasz tak blisko, a ostatnimi czasy prawie w ogóle mnie nie odwiedzasz. Nie wierzę, że jesteś aż tak zapracowany.
- Jejku, jak ty marudzisz… Niech ci będzie. Wpadnę jutro o siódmej – odpowiedział, aczkolwiek już szukał w głowie wymówki. Musiała być dobra, bo Sergio trudno wciskało się kity. Mogło to trochę dziwić, bo do tej pory nie połapał się w kłamstwach, którymi karmiła go Olalla. Jednak miłość zaślepiała…
- Olalla na pewno bardzo się ucieszy.
- Tak… Na pewno…
- Oj, Mesut, no co ci jest? Przez jedną, wstrętną i parszywą kobietę będziesz się tak załamywać? – Niemiec spojrzał na przyjaciela i w duszy śmiał się z całej tej sytuacji, która przypominała mu kabaret. – Nigdy nie widziałem, żebyś był taki smutny. Rozchmurz się… Tego światu jest pół światu.
- Nie wiesz o czym mówisz…
- Tak, na pewno była wyjątkową, śliczną i mądrą dziewczyną, ale tak jak każda poprzednia dała ci kopa w dupę. Takie jednostki trzeba eliminować.
- Sergio, weź się już lepiej zamknij – powiedział Mesut i chwyciwszy swoją torbę sportową opuścił szatnię Realu Madryt.
   - To do jutra!