27 lipca 2012

Rozdział dziewiąty: Dziecko to uwidoczniona miłość.

Olalla stanęła przed drzwiami swojego mieszkania i spuściła głowę. Miała wrażenie, że cały jej świat zawalił się w ciągu jednej sekundy. Wszystko zmieniło się, kiedy usłyszała od doktora jedno zdanie, które  spadło na nią niczym grom z jasnego nieba.
Od niechcenia pchnęła drzwi i weszła do środka. Porzuciła swoją czarną torbę od razu przy wejściu, skórzanej kurtki pozbyła się wchodząc do salonu. Położyła ją na kanapie, na której sama zajęła miejsce. Spoglądała w przestrzeń, w okno, za którym rozciągał się szary krajobraz. Kolorowe, beztroskie życie, które do tej pory prowadziła, niebawem zamieni się w życie pełne obowiązków i odpowiedzialności, bowiem zaszła w ciążę. Nie wiedziała jak, nie wiedziała kiedy… Zawsze się zabezpieczała, bo dziecko to nie było to, czego w tym momencie najbardziej potrzebowała. Gdzie ona je wychowa? W tej dziurze? – Olalla rozejrzała się po swoim skromnym mieszkaniu, w którym nie miała miejsca na nowe biurko, a co dopiero na łóżeczko i inne sprzęty dla dziecka.
Schowała twarz w dłoniach i rozpłakała się. Czuła się samotna i taka bezradna. Dlaczego życie tak brutalnie ją doświadcza? – pytała samą siebie. Czy to kara za romans, za krzywdę, którą wyrządza Sergio?
Nie mogła dłużej trzymać tej „radosnej” nowiny tylko dla siebie. Powędrowała do kuchni, gdzie zaparzyła sobie mocnej kawy, mimo iż w tym stanie nie powinna jej pić, i siadając przy stoliku kuchennym wykręciła numer do Sary.
- Cześć, mogę zająć ci chwilkę? – zapytała na wstępie. Nie lubiła obarczać innych swoimi problemami, ale jakby się komuś nie wygadała, to chyba by oszalała. – Mam straszny problem – dodała niemalże płaczem.
- Co się stało, Oli? To ma związek z badaniami, prawda? Co ci powiedział lekarz, to coś poważnego? No mów, nie trzymaj mnie tak długo w niepewności!
- To nic złego, przynajmniej tak twierdzi lekarz.
- Bogu dzięki!
- Sara, ja… Ja jestem w ciąży. – Ostatnie słowa sprawiły jej wiele problemów. Nie mogąc utrzymać nerwów na wodzy, pozwoliła, aby łzy ciurkiem spłynęły jej po policzku. Ponownie schowała twarz w dłoniach jakby chciała się ukryć przed całym światem.
- W ciąży? Więc dlaczego ty płaczesz? To radosna nowina.
- Sara, nie rozumiesz… Ja nie mogę mieć dziecka, ja się nie nadaję. A poza tym…
- Oli, dziecko to błogosławieństwo od samego Boga. Powinnaś docenić to, że zostaniesz matką, bo jesteś stworzona do tej roli, jestem o tym przekonana. Świetnie sobie poradzisz. A poza tym Sergio na pewno ci pomoże, bo to jego dziecko, prawda?
- Sara, ja się nie nadaję na matkę! Ta ciąża mnie zabije!
- Ciąża? Jesteś w ciąży? – Olalla usłyszała za sobą znany męski głos. Szybko odwróciła się w stronę, z której dobiegał i ujrzała przed sobą Sergio, totalnie zbitego z tropu, trzymającego w dłoniach szampana i świeże truskawki. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zamurowało ją i miała wrażenie, że przypomina marmurowy posąg znajdujący się w Muzeum Królowej Zofii.
- Sara, oddzwonię do ciebie później. Pa! – powiedziała niepewnie i odłożyła słuchawkę nie odwracając wzroku od zszokowanego Sergio.
- Jesteś w ciąży? – ponowił pytanie.
- No… Tak jakby…
- Poważnie?
- No tak – odpowiedziała, niepewnie kiwając głową.
Nagle Sergio zerwał się, podskoczył jak oparzony i zostawiając swoje zakupy na komodzie w przedpokoju, wpadł do kuchni z dzikim wrzaskiem i chwycił Olallę w ramiona. Nie mógł pohamować szczęścia, które w tym momencie nim zawładnęło. Podniósł dziewczynę do góry i zaczął zataczać koła wokół własnej osi, nie zaprzestając głośnego śmiechu radości.
- Olalla, to nie może być prawda – rzekł, całując ją w usta. – To wspaniała wiadomość! Najlepsza jaką mogłem teraz usłyszeć! – krzyczał, całując ją namiętnie między kolejnymi zdaniami.
- Ale Sergio… A co ty tutaj właściwie robisz?
- Przyjechałem, bo stęskniłem się za tobą i pomyślałem, że spędzimy razem wieczór. Kupiłem szampana i truskawki – powiedział, przynosząc do kuchni swoje zakupy – bo chciałem żeby było miło, ale teraz będzie jeszcze milej! – Sergio ponownie wziął ją w ramiona i zrobił kółeczko. – Tylko nie wiem, czy możesz pić. Hm… Chyba raczej nie. A to? – zapytał z oburzeniem, widząc czarną kawę stojącą na stole. Od razu wylał ją do zlewu mówiąc: – Tego też nie powinnaś pić. Teraz musisz o siebie dbać. Ale nie martw się, ja się tobą zajmę. – Sergio zbliżył się do niej i objął ją ramionami, ale tym razem czule i spokojnie. Był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Teraz, kiedy wydawało mu się, że jego życie straciło sens, bo nie miał przy sobie bliskiej rodziny, wszystko na nowo nabierało znaczenia. W jego głowie ponownie zaświeciło słońce, a kolory nabrały żywszego odcienia.
Chłopak pocałował ją namiętnie i nie wypuszczając jej z ramion powędrował do sypialni, z której para nie wyszła przez kilka godzin, do momentu, w którym Sergio musiał pojechać na trening.

***

- Cześć, kochanie. – Olalla pojawiła się w domu swojej siostry, aby spędzić trochę czasu w miłym i spokojnym towarzystwie. Od kiedy Sergio dowiedział się o ciąży, to nie dawał jej spokoju. Co chwilę do niej dzwonił z zapytaniem, czy wszystko w porządku, jak się czuje, co robi, gdzie jest… To było bardzo męczące i denerwujące. Jednak nic nie mogła mu powiedzieć, bo po raz pierwszy od śmierci rodziny, Sergio zaczął się uśmiechać.
- Hej, jak się masz? – zapytała Sara, zabierając od siostry kurtkę.
- Jest ciężej niż myślisz… Zrobisz mi coś do picia?
- Jasne. – Dziewczyny poszły do dużej, ciemnej kuchni i usiadły przy drewnianym stole. – Kawa, herbata?
- Jakby Sergio się dowiedział, że piłam kawę, to by mnie chyba zabił. Ale na szczęście mam do niej jakąś awersję odkąd jestem w tej nieszczęsnej ciąży. Zrób mi herbatę, ale najlepiej jakąś owocową.
- Malinową?
- Może być…
Sara postawiła czajnik na gazie, a na stole położyła talerzyk z ciastkami oraz czekoladkami. Olalla zawsze była pazerna na słodkości, a teraz jej mania się jeszcze pogłębiła. Nie potrafiła odmówić sobie słodyczy. Nie należała do osób, które po zjedzeniu jednej kostki potrafią odłożyć czekoladę do lodówki, dlatego też przysunęła talerzyk bliżej siebie, posyłając przy tym uśmiech siostrze.
- Jest Iker?
- Coś ty… Jest na treningu.
- Ah, też prawda. Sergio też pojechał.
- Jak przyjął wiadomość o dziecku?
- Jak wariat! Śmiał się i krzyczał na całe mieszkanie. Nie zdziwiłabym się, jakby jakiś sąsiad przyszedł do mnie z pretensjami. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę tą jego dziką radość, co kiedyś…
- Ucieszył się, to dobrze – odpowiedziała, stawiając na stole filiżanki z ciepłymi napojami.
- Tak, ale mam wrażenie, że odrobinę przesadza. O niczym innym nie mówi. Jak się dowiedział, to od razu zabrał mnie do łóżka, no i nie miałam wyjścia… Musiałam się cieszyć razem z nim, mimo iż w ogóle nie jest mi to na rękę. Już mi zapowiedział, że o mnie zadba, nie da mi tknąć kawy, alkoholu…
- No chyba nie chcesz zaszkodzić własnemu dziecku?
- Oczywiście, że nie, ale według mnie to przesada. Nie będzie odstępował mnie na krok. Jestem pewna, że niebawem zaproponuje mi przeprowadzkę do siebie. I wcale się nie zdziwię jak po treningu wpadnie do mnie z siatkami pełnymi śpioszków, zabawek i tym podobnych dupereli dla dzieci…
- Ooo… To słodkie.
- Sara, ja umrę! – powiedziała, uderzając głową o blat stołu. – Wiesz, że nie lubię jak ktoś wokół mnie „skacze”, lubię być samodzielna.
- Przejął się, zrozum chłopaka. A co na to Mesut?
- Jeszcze mu nie powiedziałam… I cholernie się tego boję.
- Ale to Sergio jest ojcem, nie?
- O! Moje ulubione siostry! – Nagle do domu wrócił Iker w towarzystwie jednego z kolegów z drużyny. Podszedł do dziewczyn i przywitał się z nimi pocałunkami w policzki. „Porwał” jedno ciasto i bez pytania upił łyk herbaty z filiżanki Sary. – Znacie Ricardo? – zapytał, pokazując na portugalskiego obrońcę.
- Ricardo Carvalho – przedstawił się mężczyzna.
- Wpadliśmy na moment, bo umówiliśmy się z chłopakami na obiad w centrum. Ah, Oli! Zapomniałbym – wrzasnął i serdecznie przytulił Olallę. – Sergio się dzisiaj wszystkim pochwalił. Moje gratulacje! Rodzinka się powiększa! Szczęśliwa?
- Tak… Bardzo…
- Sergio szaleje z radości. Dzisiaj na treningu był nie do poznania. Do tej pory był apatyczny, osowiały, nie mógł się na niczym skupić, a dzisiaj? Totalnie inny człowiek! Zadowolony, rozgadany, wiecznie uśmiechnięty… Miałem wrażenie, że on lata, a nie biega, po boisku, nie Ricky?
- Dokładnie. Sam się zdziwiłem, ale kiedy dowiedziałem się, co się stało, to przestałem się dziwić. Sam mam dwójkę dzieci i kiedy dowiedziałem się o ciąży żony to zachowywałem się podobnie. Gratuluję, Olallo.
- Dziękuję… Wiecie, co? To ja się chyba będę zbierać.
- Jak to, już? Zostań jeszcze – zaprotestowała Sara. – Niedawno przyszłaś. Nie zdążyłyśmy jeszcze porozmawiać.
- Przepraszam cię, ale źle się czuję. Musze się położyć.
- Możesz zostać tutaj na noc – zaproponował Iker. – Ja wrócę późno, a Sarze przydałoby się towarzystwo.
- Nie namówicie mnie. Spotkamy się innym razem, jakoś po weekendzie, co?
- No dobrze.
- Odwiozę cię – rzekł Iker. – Tylko się przebiorę.
- Dobrze, zaczekam tutaj.

***

Olalla wróciła do domu i rozkoszowała się błogą samotnością, której tak bardzo brakowało jej w dzisiejszym dniu. Początkowo na nią narzekała, bo wiadomość o ciąży ją przytłoczyła i wyprowadziła z równowagi, jednak wraz z mijającymi godzinami dzisiejszego dnia, doceniła jak wiele ta samotność dla niej znaczy.
Wzięła długą, gorącą kąpiel podczas której dostarczyła relaksu swoim napiętym mięśniom, zapaliła zapachowe świeczki, które stworzyły w łazience specyficzny klimat i pogrążyła się w lekturze książki, która pozwoliła zapomnieć jej o kłopotach życia codziennego. Zaraz potem, ubrana w wygodną, ciepłą pidżamę (dzisiaj nie musiała stroić się dla żadnego faceta, mogła po prostu pobyć zwykłą kobietą w bamboszach) przygotowała sobie kolację, którą zjadła w towarzystwie telewizora i swojego ulubionego programu rozrywkowego.
Wieczór powoli zamieniał się w noc, więc Olalla wyczerpana przeżyciami całego dnia, położyła się w sypialni, aby ponownie ukoić zmysły poprzez interesującą książkę. Jednak nie dane było jej długo rozkoszować się błogim lenistwem, gdyż usłyszała dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewała, zwłaszcza o tak późnej porze, dlatego nieco się wystraszyła. Mimo to wstała i zajrzała przez wizjer.
- Mesut? A co ty tutaj robisz? – zapytała, otwierając drzwi kochankowi. – Jest późno.
- Cześć, musimy pogadać – rzekł i pewnym krokiem poszedł do salonu.
- A więc już wiesz?
- Zamierzałaś mi w ogóle o tym powiedzieć? To prawda, że jesteś w ciąży?
- No tak… - odpowiedziała, niepewnie spoglądając w podłogę.
- Tak po prostu?
- No a co ja mam ci powiedzieć? Nie planowałam tego!
- Nie spodziewałem się tego po tobie, wiesz? Ufałem ci, wierzyłem, że kiedyś będziemy razem, a teraz… Teraz to po prostu niemożliwe!
- Dlaczego?
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Że pozbawię to biedne dziecko ojca? I tak łamię swoje zasady, zdradzam wartości, które przez lata wpajali mi rodzice, bo zakochałem się w tobie jak wariat. I wierzyłem, że odwzajemniasz moją miłość, a tymczasem ty zachodzisz w ciążę z Sergio… I co ja mam teraz zrobić, powiedz mi! – wrzasnął wściekle.
- Ale ja nie wiem, czyje to jest dziecko, Mesut! Nie wiem, rozumiesz?! – krzyknęła równie groźnie i odwróciła się do niego tyłem, żeby chłopak nie ujrzał jej łez. Olalla znalazła się w kropce, ponieważ nie wiedziała, który z jej partnerów jest ojcem dziecka, które nosiła pod sercem. I to właśnie była rzecz, która najbardziej ją stresowała. Żałowała, że Sergio dowiedział się o ciąży, bo teraz nie mogła mu powiedzieć, że go zdradza z innym mężczyzną, i że dziecko niekoniecznie musi być jego. Ukrywając ciążę, chociaż przez kilka tygodni, miałaby czas, aby jakoś wybrnąć z sytuacji, znaleźć odpowiednią wymówkę jak np. wyjazd, a tymczasem nie miała czasu. Musiała żyć z dnia na dzień.
Mesut wziął głęboki wdech i nieco się uspokoił. Przeczesał dłonią swoje kruczoczarne włosy i usiadł w fotelu. Chowając twarz w dłoniach zastanawiał się jak to teraz będzie… Czy jeśli dziecko jest jego, to czy będzie musiał pogodzić się z faktem, że wychowywać je będzie zupełnie obcy facet? Czy będzie mógł widywać się ze swoim potomkiem? A co jak Sergio w międzyczasie się o wszystkim dowie? Albo znienawidzi Olallę i zostawi ją na pastwę losu lub wręcz przeciwnie, wybaczy jej zdradę i obieca, że zajmie się dzieckiem jak swoim…
- Co zamierzasz? – zapytał.
- Urodzić, pokochać, wychować…
- Wiesz o co mi chodzi.
- Nie wiem, Mesut, naprawdę nie wiem.
- A jak to moje dziecko?
- Możesz być pewien, że po urodzeniu przeprowadzimy badania na ojcostwo. Do tego czasu Sergio powinien poznać prawdę o nas, więc pewnie nie będzie miał nic przeciwko.
- A jak nie pozna? Wiesz, obiecujesz mi to od dłuższego czasu, więc nie mam pewności, że w końcu tak się stanie. Powoli zaczynam powątpiewać, czy rzeczywiście tego chcesz…
- Chcę być z tobą, ale nie chcę ranić Sergio… Jest dla mnie jak przyjaciel, a ja nie mogę patrzeć na krzywdę bliskich mi osób. Wybierając jednego z was, sprawiam ból drugiemu. Znajdują się w trudnej sytuacji.
- Ten romans to był błąd…
- Co ty mówisz? Żałujesz?
- Sam nie wiem… Po prostu mam dosyć – powiedział, wstając z miejsca i kierując się w stronę wyjścia. – Jestem już tym wszystkim zmęczony. Potrzebuję czasu.
- Odsuwasz się ode mnie?
- Na jakiś czas – rzekł, patrząc jej w oczy. – Proszę, nie dzwoń do mnie, nie pisz, nie przychodzić… Odrobina rozłąki dobrze nam zrobi.
- Ale Mesut, nie możesz mi tego zrobić. Potrzebuję cię, zwłaszcza teraz, kiedy Sergio szaleje i szczuje mnie własną osobą!
- To nie mój problem – powiedział beznamiętnie. – Przepraszam za wszystko. Uważaj na siebie. Pa.
- Mesut! Mesut! – Olalla wybiegła za nim na klatkę, jednak chłopak już nie zawrócił. Dziewczyna wróciła do mieszkania i osunęła się na ziemię. Schowała głowę między kolanami i zalała się łzami, nie mogąc uwierzyć w tragiczność tego dnia.

2 komentarze:

  1. - Jesteś w ciąży? – ponowił pytanie.
    - No… Tak jakby…

    XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    Ale wredny ten Ozil. "To nie mój problem." Weź idź do diabła. -.-'

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Juliet !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! No i weź tu teraz jakoś wybrnij z tego bagna -.-'
    Miśka

    OdpowiedzUsuń