Olalla stanęła przed
drzwiami swojego mieszkania i spuściła głowę. Miała wrażenie, że cały
jej świat zawalił się w ciągu jednej sekundy. Wszystko zmieniło się,
kiedy usłyszała od doktora jedno zdanie, które spadło na nią niczym grom z jasnego nieba.
Od
niechcenia pchnęła drzwi i weszła do środka. Porzuciła swoją czarną
torbę od razu przy wejściu, skórzanej kurtki pozbyła się wchodząc do
salonu. Położyła ją na kanapie, na której sama zajęła miejsce.
Spoglądała w przestrzeń, w okno, za którym rozciągał się szary
krajobraz. Kolorowe, beztroskie życie, które do tej pory prowadziła,
niebawem zamieni się w życie pełne obowiązków i odpowiedzialności,
bowiem zaszła w ciążę. Nie wiedziała jak, nie wiedziała kiedy… Zawsze
się zabezpieczała, bo dziecko to nie było to, czego w tym momencie
najbardziej potrzebowała. Gdzie ona je wychowa? W tej dziurze? – Olalla
rozejrzała się po swoim skromnym mieszkaniu, w którym nie miała miejsca
na nowe biurko, a co dopiero na łóżeczko i inne sprzęty dla dziecka.
Schowała
twarz w dłoniach i rozpłakała się. Czuła się samotna i taka bezradna.
Dlaczego życie tak brutalnie ją doświadcza? – pytała samą siebie. Czy to
kara za romans, za krzywdę, którą wyrządza Sergio?
Nie
mogła dłużej trzymać tej „radosnej” nowiny tylko dla siebie.
Powędrowała do kuchni, gdzie zaparzyła sobie mocnej kawy, mimo iż w tym
stanie nie powinna jej pić, i siadając przy stoliku kuchennym wykręciła
numer do Sary.
-
Cześć, mogę zająć ci chwilkę? – zapytała na wstępie. Nie lubiła obarczać
innych swoimi problemami, ale jakby się komuś nie wygadała, to chyba by
oszalała. – Mam straszny problem – dodała niemalże płaczem.
-
Co się stało, Oli? To ma związek z badaniami, prawda? Co ci powiedział
lekarz, to coś poważnego? No mów, nie trzymaj mnie tak długo w
niepewności!
- To nic złego, przynajmniej tak twierdzi lekarz.
- Bogu dzięki!
-
Sara, ja… Ja jestem w ciąży. – Ostatnie słowa sprawiły jej wiele
problemów. Nie mogąc utrzymać nerwów na wodzy, pozwoliła, aby łzy
ciurkiem spłynęły jej po policzku. Ponownie schowała twarz w dłoniach
jakby chciała się ukryć przed całym światem.
- W ciąży? Więc dlaczego ty płaczesz? To radosna nowina.
- Sara, nie rozumiesz… Ja nie mogę mieć dziecka, ja się nie nadaję. A poza tym…
-
Oli, dziecko to błogosławieństwo od samego Boga. Powinnaś docenić to,
że zostaniesz matką, bo jesteś stworzona do tej roli, jestem o tym
przekonana. Świetnie sobie poradzisz. A poza tym Sergio na pewno ci
pomoże, bo to jego dziecko, prawda?
- Sara, ja się nie nadaję na matkę! Ta ciąża mnie zabije!
-
Ciąża? Jesteś w ciąży? – Olalla usłyszała za sobą znany męski głos.
Szybko odwróciła się w stronę, z której dobiegał i ujrzała przed sobą
Sergio, totalnie zbitego z tropu, trzymającego w dłoniach szampana i
świeże truskawki. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zamurowało ją i miała
wrażenie, że przypomina marmurowy posąg znajdujący się w Muzeum Królowej
Zofii.
- Sara,
oddzwonię do ciebie później. Pa! – powiedziała niepewnie i odłożyła
słuchawkę nie odwracając wzroku od zszokowanego Sergio.
- Jesteś w ciąży? – ponowił pytanie.
- No… Tak jakby…
- Poważnie?
- No tak – odpowiedziała, niepewnie kiwając głową.
Nagle
Sergio zerwał się, podskoczył jak oparzony i zostawiając swoje zakupy
na komodzie w przedpokoju, wpadł do kuchni z dzikim wrzaskiem i chwycił
Olallę w ramiona. Nie mógł pohamować szczęścia, które w tym momencie nim
zawładnęło. Podniósł dziewczynę do góry i zaczął zataczać koła wokół
własnej osi, nie zaprzestając głośnego śmiechu radości.
-
Olalla, to nie może być prawda – rzekł, całując ją w usta. – To
wspaniała wiadomość! Najlepsza jaką mogłem teraz usłyszeć! – krzyczał,
całując ją namiętnie między kolejnymi zdaniami.
- Ale Sergio… A co ty tutaj właściwie robisz?
-
Przyjechałem, bo stęskniłem się za tobą i pomyślałem, że spędzimy razem
wieczór. Kupiłem szampana i truskawki – powiedział, przynosząc do
kuchni swoje zakupy – bo chciałem żeby było miło, ale teraz będzie
jeszcze milej! – Sergio ponownie wziął ją w ramiona i zrobił kółeczko. –
Tylko nie wiem, czy możesz pić. Hm… Chyba raczej nie. A to? – zapytał z
oburzeniem, widząc czarną kawę stojącą na stole. Od razu wylał ją do
zlewu mówiąc: – Tego też nie powinnaś pić. Teraz musisz o siebie dbać.
Ale nie martw się, ja się tobą zajmę. – Sergio zbliżył się do niej i
objął ją ramionami, ale tym razem czule i spokojnie. Był
najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Teraz, kiedy wydawało mu się, że
jego życie straciło sens, bo nie miał przy sobie bliskiej rodziny,
wszystko na nowo nabierało znaczenia. W jego głowie ponownie zaświeciło
słońce, a kolory nabrały żywszego odcienia.
Chłopak
pocałował ją namiętnie i nie wypuszczając jej z ramion powędrował do
sypialni, z której para nie wyszła przez kilka godzin, do momentu, w
którym Sergio musiał pojechać na trening.
***
-
Cześć, kochanie. – Olalla pojawiła się w domu swojej siostry, aby
spędzić trochę czasu w miłym i spokojnym towarzystwie. Od kiedy Sergio
dowiedział się o ciąży, to nie dawał jej spokoju. Co chwilę do niej
dzwonił z zapytaniem, czy wszystko w porządku, jak się czuje, co robi,
gdzie jest… To było bardzo męczące i denerwujące. Jednak nic nie mogła
mu powiedzieć, bo po raz pierwszy od śmierci rodziny, Sergio zaczął się
uśmiechać.
- Hej, jak się masz? – zapytała Sara, zabierając od siostry kurtkę.
- Jest ciężej niż myślisz… Zrobisz mi coś do picia?
- Jasne. – Dziewczyny poszły do dużej, ciemnej kuchni i usiadły przy drewnianym stole. – Kawa, herbata?
-
Jakby Sergio się dowiedział, że piłam kawę, to by mnie chyba zabił. Ale
na szczęście mam do niej jakąś awersję odkąd jestem w tej nieszczęsnej
ciąży. Zrób mi herbatę, ale najlepiej jakąś owocową.
- Malinową?
- Może być…
Sara
postawiła czajnik na gazie, a na stole położyła talerzyk z ciastkami
oraz czekoladkami. Olalla zawsze była pazerna na słodkości, a teraz jej
mania się jeszcze pogłębiła. Nie potrafiła odmówić sobie słodyczy. Nie
należała do osób, które po zjedzeniu jednej kostki potrafią odłożyć
czekoladę do lodówki, dlatego też przysunęła talerzyk bliżej siebie,
posyłając przy tym uśmiech siostrze.
- Jest Iker?
- Coś ty… Jest na treningu.
- Ah, też prawda. Sergio też pojechał.
- Jak przyjął wiadomość o dziecku?
-
Jak wariat! Śmiał się i krzyczał na całe mieszkanie. Nie zdziwiłabym
się, jakby jakiś sąsiad przyszedł do mnie z pretensjami. Nie sądziłam,
że jeszcze kiedykolwiek zobaczę tą jego dziką radość, co kiedyś…
- Ucieszył się, to dobrze – odpowiedziała, stawiając na stole filiżanki z ciepłymi napojami.
-
Tak, ale mam wrażenie, że odrobinę przesadza. O niczym innym nie mówi.
Jak się dowiedział, to od razu zabrał mnie do łóżka, no i nie miałam
wyjścia… Musiałam się cieszyć razem z nim, mimo iż w ogóle nie jest mi
to na rękę. Już mi zapowiedział, że o mnie zadba, nie da mi tknąć kawy,
alkoholu…
- No chyba nie chcesz zaszkodzić własnemu dziecku?
-
Oczywiście, że nie, ale według mnie to przesada. Nie będzie odstępował
mnie na krok. Jestem pewna, że niebawem zaproponuje mi przeprowadzkę do
siebie. I wcale się nie zdziwię jak po treningu wpadnie do mnie z
siatkami pełnymi śpioszków, zabawek i tym podobnych dupereli dla dzieci…
- Ooo… To słodkie.
-
Sara, ja umrę! – powiedziała, uderzając głową o blat stołu. – Wiesz, że
nie lubię jak ktoś wokół mnie „skacze”, lubię być samodzielna.
- Przejął się, zrozum chłopaka. A co na to Mesut?
- Jeszcze mu nie powiedziałam… I cholernie się tego boję.
- Ale to Sergio jest ojcem, nie?
-
O! Moje ulubione siostry! – Nagle do domu wrócił Iker w towarzystwie
jednego z kolegów z drużyny. Podszedł do dziewczyn i przywitał się z
nimi pocałunkami w policzki. „Porwał” jedno ciasto i bez pytania upił
łyk herbaty z filiżanki Sary. – Znacie Ricardo? – zapytał, pokazując na
portugalskiego obrońcę.
- Ricardo Carvalho – przedstawił się mężczyzna.
-
Wpadliśmy na moment, bo umówiliśmy się z chłopakami na obiad w centrum.
Ah, Oli! Zapomniałbym – wrzasnął i serdecznie przytulił Olallę. –
Sergio się dzisiaj wszystkim pochwalił. Moje gratulacje! Rodzinka się
powiększa! Szczęśliwa?
- Tak… Bardzo…
-
Sergio szaleje z radości. Dzisiaj na treningu był nie do poznania. Do
tej pory był apatyczny, osowiały, nie mógł się na niczym skupić, a
dzisiaj? Totalnie inny człowiek! Zadowolony, rozgadany, wiecznie
uśmiechnięty… Miałem wrażenie, że on lata, a nie biega, po boisku, nie
Ricky?
- Dokładnie.
Sam się zdziwiłem, ale kiedy dowiedziałem się, co się stało, to
przestałem się dziwić. Sam mam dwójkę dzieci i kiedy dowiedziałem się o
ciąży żony to zachowywałem się podobnie. Gratuluję, Olallo.
- Dziękuję… Wiecie, co? To ja się chyba będę zbierać.
- Jak to, już? Zostań jeszcze – zaprotestowała Sara. – Niedawno przyszłaś. Nie zdążyłyśmy jeszcze porozmawiać.
- Przepraszam cię, ale źle się czuję. Musze się położyć.
- Możesz zostać tutaj na noc – zaproponował Iker. – Ja wrócę późno, a Sarze przydałoby się towarzystwo.
- Nie namówicie mnie. Spotkamy się innym razem, jakoś po weekendzie, co?
- No dobrze.
- Odwiozę cię – rzekł Iker. – Tylko się przebiorę.
- Dobrze, zaczekam tutaj.
***
Olalla
wróciła do domu i rozkoszowała się błogą samotnością, której tak bardzo
brakowało jej w dzisiejszym dniu. Początkowo na nią narzekała, bo
wiadomość o ciąży ją przytłoczyła i wyprowadziła z równowagi, jednak
wraz z mijającymi godzinami dzisiejszego dnia, doceniła jak wiele ta
samotność dla niej znaczy.
Wzięła
długą, gorącą kąpiel podczas której dostarczyła relaksu swoim napiętym
mięśniom, zapaliła zapachowe świeczki, które stworzyły w łazience
specyficzny klimat i pogrążyła się w lekturze książki, która pozwoliła
zapomnieć jej o kłopotach życia codziennego. Zaraz potem, ubrana w
wygodną, ciepłą pidżamę (dzisiaj nie musiała stroić się dla żadnego
faceta, mogła po prostu pobyć zwykłą kobietą w bamboszach) przygotowała
sobie kolację, którą zjadła w towarzystwie telewizora i swojego
ulubionego programu rozrywkowego.
Wieczór
powoli zamieniał się w noc, więc Olalla wyczerpana przeżyciami całego
dnia, położyła się w sypialni, aby ponownie ukoić zmysły poprzez
interesującą książkę. Jednak nie dane było jej długo rozkoszować się
błogim lenistwem, gdyż usłyszała dzwonek do drzwi. Nikogo się nie
spodziewała, zwłaszcza o tak późnej porze, dlatego nieco się
wystraszyła. Mimo to wstała i zajrzała przez wizjer.
- Mesut? A co ty tutaj robisz? – zapytała, otwierając drzwi kochankowi. – Jest późno.
- Cześć, musimy pogadać – rzekł i pewnym krokiem poszedł do salonu.
- A więc już wiesz?
- Zamierzałaś mi w ogóle o tym powiedzieć? To prawda, że jesteś w ciąży?
- No tak… - odpowiedziała, niepewnie spoglądając w podłogę.
- Tak po prostu?
- No a co ja mam ci powiedzieć? Nie planowałam tego!
-
Nie spodziewałem się tego po tobie, wiesz? Ufałem ci, wierzyłem, że
kiedyś będziemy razem, a teraz… Teraz to po prostu niemożliwe!
- Dlaczego?
-
Jak ty to sobie wyobrażasz? Że pozbawię to biedne dziecko ojca? I tak
łamię swoje zasady, zdradzam wartości, które przez lata wpajali mi
rodzice, bo zakochałem się w tobie jak wariat. I wierzyłem, że
odwzajemniasz moją miłość, a tymczasem ty zachodzisz w ciążę z Sergio… I
co ja mam teraz zrobić, powiedz mi! – wrzasnął wściekle.
-
Ale ja nie wiem, czyje to jest dziecko, Mesut! Nie wiem, rozumiesz?! –
krzyknęła równie groźnie i odwróciła się do niego tyłem, żeby chłopak
nie ujrzał jej łez. Olalla znalazła się w kropce, ponieważ nie
wiedziała, który z jej partnerów jest ojcem dziecka, które nosiła pod
sercem. I to właśnie była rzecz, która najbardziej ją stresowała.
Żałowała, że Sergio dowiedział się o ciąży, bo teraz nie mogła mu
powiedzieć, że go zdradza z innym mężczyzną, i że dziecko niekoniecznie
musi być jego. Ukrywając ciążę, chociaż przez kilka tygodni, miałaby
czas, aby jakoś wybrnąć z sytuacji, znaleźć odpowiednią wymówkę jak np.
wyjazd, a tymczasem nie miała czasu. Musiała żyć z dnia na dzień.
Mesut
wziął głęboki wdech i nieco się uspokoił. Przeczesał dłonią swoje
kruczoczarne włosy i usiadł w fotelu. Chowając twarz w dłoniach
zastanawiał się jak to teraz będzie… Czy jeśli dziecko jest jego, to czy
będzie musiał pogodzić się z faktem, że wychowywać je będzie zupełnie
obcy facet? Czy będzie mógł widywać się ze swoim potomkiem? A co jak
Sergio w międzyczasie się o wszystkim dowie? Albo znienawidzi Olallę i
zostawi ją na pastwę losu lub wręcz przeciwnie, wybaczy jej zdradę i
obieca, że zajmie się dzieckiem jak swoim…
- Co zamierzasz? – zapytał.
- Urodzić, pokochać, wychować…
- Wiesz o co mi chodzi.
- Nie wiem, Mesut, naprawdę nie wiem.
- A jak to moje dziecko?
-
Możesz być pewien, że po urodzeniu przeprowadzimy badania na ojcostwo.
Do tego czasu Sergio powinien poznać prawdę o nas, więc pewnie nie
będzie miał nic przeciwko.
-
A jak nie pozna? Wiesz, obiecujesz mi to od dłuższego czasu, więc nie
mam pewności, że w końcu tak się stanie. Powoli zaczynam powątpiewać,
czy rzeczywiście tego chcesz…
-
Chcę być z tobą, ale nie chcę ranić Sergio… Jest dla mnie jak
przyjaciel, a ja nie mogę patrzeć na krzywdę bliskich mi osób.
Wybierając jednego z was, sprawiam ból drugiemu. Znajdują się w trudnej
sytuacji.
- Ten romans to był błąd…
- Co ty mówisz? Żałujesz?
-
Sam nie wiem… Po prostu mam dosyć – powiedział, wstając z miejsca i
kierując się w stronę wyjścia. – Jestem już tym wszystkim zmęczony.
Potrzebuję czasu.
- Odsuwasz się ode mnie?
-
Na jakiś czas – rzekł, patrząc jej w oczy. – Proszę, nie dzwoń do mnie,
nie pisz, nie przychodzić… Odrobina rozłąki dobrze nam zrobi.
- Ale Mesut, nie możesz mi tego zrobić. Potrzebuję cię, zwłaszcza teraz, kiedy Sergio szaleje i szczuje mnie własną osobą!
- To nie mój problem – powiedział beznamiętnie. – Przepraszam za wszystko. Uważaj na siebie. Pa.
-
Mesut! Mesut! – Olalla wybiegła za nim na klatkę, jednak chłopak już
nie zawrócił. Dziewczyna wróciła do mieszkania i osunęła się na ziemię.
Schowała głowę między kolanami i zalała się łzami, nie mogąc uwierzyć w
tragiczność tego dnia.
- Jesteś w ciąży? – ponowił pytanie.
OdpowiedzUsuń- No… Tak jakby…
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Ale wredny ten Ozil. "To nie mój problem." Weź idź do diabła. -.-'
Zgadzam się z Juliet !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! No i weź tu teraz jakoś wybrnij z tego bagna -.-'
OdpowiedzUsuńMiśka