Poranek toczył się
niezwykle leniwie. Wszystko stało w miejscu, zegar zdawał się nie
przesuwać swoich wskazówek. Wolna sobota powinna być dniem, w którym ma
się czas na wszystko – na długie leniuchowanie o poranku, na pyszne
śniadanie zjedzone w towarzystwie ukochanej osoby na tarasie, na
sprzątanie… A tymczasem dla Olalli ta sobota nie zaczęła się najlepiej, a
wszystko przez zatrucie pokarmowe, którego się nabawiła. Już od kilku
dni nie mogła spokojnie przeżyć poranka, za każdym razem, kiedy
spoglądała na pomidory lub paprykę miała odruch wymiotny i zdawało jej
się, że nigdy nie opuści łazienki, a toaleta stanie się jej najlepszą
przyjaciółką.
Tym
razem było podobnie. Olalla już o świcie otworzyła zaspane powieki i nie
mogąc ich ponownie zamknąć, starała znaleźć sobie jakieś zajęcie.
Początkowo wpatrywała się w spokojną twarz Sergio, która spoczywała na
poduszce obok. Z czasem, kiedy chrapanie chłopaka dawało jej się we
znaki, zabrała ze stoika nocnego książkę i poszła na dół, do salonu, aby
poczytać.
Dziewczyna
na moment odpłynęła w nierealny świat, świat stworzony przez jednego,
szalonego poetę, gdzie działy się rzeczy fascynujące i niespotykane w
normalnym życiu. Ta wizja jej się bardzo spodobała, bo była taka jasna,
czysta, bezproblemowa i tak daleka od jej trudnej egzystencji. Z impetem
zamknęła książkę, ponieważ nie mogła już znieść ogólnie panującego
szczęścia w swojej lekturze, i z wielkim wysiłkiem zmusiła się na zimny
prysznic.
- Dzień
dobry, śpiochu – powiedziała na widok Sergio, który leniwie wszedł do
kuchni. – Wyspałeś się? – Chłopak przytaknął jej niezrozumiałym
bąknięciem i usiadł przy stole, na którym pojawiało się coraz więcej
śniadaniowych przysmaków. – Mam nadzieję, że jesteś głodny – dodała,
stawiając na blacie koszyczek z pieczywem i zajmując miejsce naprzeciwko
chłopaka. – Jakie masz plany na dziś?
-
W sumie, to nie robię nic szczególnego. Myślałem o wypadzie za miasto,
aby trochę zaczerpnąć świeżego powietrza. Podasz mi marmoladę?
-
To świetny pomysł – odpowiedziała, wręczając mu półmisek z czerwonym
dżemem. – Z chęcią bym ci dzisiaj potowarzyszyła, ale nie czuję się
najlepiej. Chyba umówię się na wizytę lekarską. Coś mi mówi, że to może
być grypa jelitowa.
- To pewnie zwykłe zatrucie, ale badanie to dobry pomysł.
- Mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie za to, że nie pojadę z tobą…
- Nie, i tak chciałem jechać sam. Trochę spokoju mi się przyda. Ale jest znacznie lepiej, prawda?
-
Yhym. – Dziewczyna spojrzała na Sergio i posłała mu pokrzepiający
uśmiech. Miał rację… Z biegiem dni jego samopoczucie po stracie bliskich
było coraz lepsze. Olalla uważała, że powrót do sportu także odegrał w
tym znaczącą rolę. Co prawda trener jeszcze nie zdecydował się wysłać go
w ciężki bój, ale sama możliwość przebywania na ławce rezerwowych albo
na trybunie stadionu dodawała Sergio dodatkowej siły.
Nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otworzę – rzekła dziewczyna i powędrowała w stronę źródła tego hałasu.
Za
dużymi, frontowymi drzwiami ujrzała roześmianą twarz Mesuta. Była
bardzo zaskoczona jego poranną wizytą. Zazwyczaj pojawiał się tu
wieczorami albo na obiadach, aczkolwiek dawno nie zjawił się przed
jedenastą.
Pewnym krokiem wszedł do środka i zabawiając Olallę rozmową o pogodzie poszedł w kierunku kuchni, w której przebywał Sergio.
-
O, Mesut! – Hiszpan zdawał się ucieszyć na widok przyjaciela, który w
ostatnim czasie również był bardzo pomocy przy „przywracaniu Sergio do
życia”. – Zjesz z nami?
- Nie, dzięki. Jadłem już.
- To co cię sprowadza?
- Zabieram się do parku. Pobiegamy.
-
Co? Jeszcze ci mało? – zapytał, powracając do konsumpcji śniadania. –
Wczoraj grałeś dziewięćdziesiąt minut, nabiegałeś się już. Wyluzuj.
-
Ale mi chodzi o ciebie – rzekł, zajmując miejsce obok Sergio. – Musisz
się rozruszać, nabrać formy. Jesteś ważnym zawodnikiem, wszyscy na
ciebie czekamy. Widzisz, że nasza obrona sobie bez ciebie nie radzi –
zaśmiał się. – Zbieraj swoje cztery litery i idziemy.
- Myślę, że to dobry pomysł – wtrąciła się Olalla. – Jogging to fajna sprawa, zawsze to lubiłeś.
- Tak, ale…
-
Żadnych „ale”. – Mesut poderwał się na nogi i odłożył od ust Hiszpana
filiżankę z kawą. – Dziękujemy, Oli, za, jak mniemam, pyszne śniadanko.
Sergio szoruj na górę po dres, a ja czekam na ciebie przed wejściem.
Porozciągam się.
Hiszpan
zmierzył wzrokiem swojego niemieckiego kolegę i posłał mu gniewne
spojrzenie. Nie lubił, kiedy się go do czegoś zmuszano, ale zdawał sobie
sprawę, że ma grupkę naprawdę fantastycznych przyjaciół, którym zależy
na tym, aby szybko powrócił do gry na najwyższym poziomie. Z niechęcią,
ale także bez większego marudzenia, poszedł do garderoby, w której
przebrał się w wygodny dres.
-
Dziękuję ci, jesteś kochany. – Olalla zarzuciła ręce na szyję Niemca i
pocałowała go delikatnie w policzek. Kiedy poczuła na swoich biodrach
silne dłonie Mesuta spojrzała nerwowo w stronę schodów, aby sprawdzić,
czy Sergio się nie zbliża. Kiedy stwierdziła, że w dalszym ciągu są
sami, ponownie go pocałowała, ale tym razem bardziej namiętnie.
-
Mimo wszystko to mój przyjaciel, aczkolwiek kiedy się dowie o naszym
romansie, to zapewne przestanie nim być. Nie będzie chciał mnie znać i
wcale mu się nie dziwie. Ale przynajmniej pomagając mu jakoś się
zrehabilituję.
- Nie rozmawiajmy tutaj o tym.
- Kiedy mu o wszystkim powiesz?
- Nie wiem, jeszcze nie teraz. Nie zniósłby kolejnego ciosu.
- A ja?
- A ja ciebie kocham i nic tego nie zmieni. Jeszcze raz, dziękuję – rzekła i pocałowała go prosto w usta.
Wówczas
powrócił Sergio i dziewczyna pożegnawszy się z chłopcami wróciła do
kuchni, aby uprzątnąć stół. Kiedy tylko chwyciła w dłonie półmisek z
pomidorami, poczuła w żołądku dziwne zawirowania i zatykając usta dłonią
pobiegła do łazienki.
***
Park
w dzielnicy Alcobendas nie był duży, ale był ładny, czysty i miał swój
urok. Był centrum spotkań wszystkich dzieciaków z okolicy, młodzież
urządzała sobie tutaj miłosne schadzki, a staruszkowie dokarmiali
gołębie i łabędzie przy oczku wodnym.
Sergio
i Mesut usiedli na jednej z ławek pod dużym drzewem, które rzucało cień
prosto na ich sylwetki. Rozglądali się wokoło i przyglądali się
spacerującym ludziom oraz szukającym okruszków ptakom.
- Jak się czujesz po wczorajszym meczu? – zapytał Sergio, spoglądając na przyjaciela.
- Całkiem, całkiem… Na szczęście nie był zbyt trudny.
- Pewnie nawet ja bym sobie poradził…
-
Niebawem pewnie tak będzie i pojawisz się na boisku przeciwko znacznie
trudniejszemu rywalowi. Nie przejmuj się – powiedział i poklepał
przyjaciela po ramieniu. – A co u Olalli?
- Zatruła się czymś, bidulka… Mam nadzieję, że to nic poważnego, bo jakby i jej coś się stało to bym chyba umarł.
- Nie mów tak.
- Jutro idzie do lekarza i się przekonamy…
- Dobra, stary, nie ma co gdybać i zamartwiać się na zapas. Biegniemy?
Sergio
bez słowa podniósł się z ławki, zrobił kilka skłonów i przysiadów, aby
rozruszać kości i wolnym truchtem ruszył w kierunku oczka wodnego.
- A co u ciebie? Żadnej dziewczyny na horyzoncie? Ile będziesz sam, niedługo starość cię dopadnie.
- Nie przesadzaj, dobra? Nikt nie powiedział, że jestem sam.
- No co ty? Masz jakąś laskę? Opowiadaj!
- Nie ma o czym mówić. To na razie nic poważnego.
- Może umówimy się na podwójną randkę? Mógłbym ci pomóc zdobyć jej serce – zaśmiał się.
- Już żałoba ci przeszła?
- Nie, ale przyjaciele są dla mnie najważniejsi. Jakbyś potrzebował pomocy to wal jak w dym.
- Jakoś sobie poradzę. Sam.
- No oby, oby… Chciałbym zostać już ojcem chrzestnym twojego dziecka – zarechotał.
-
Sergio, ty to jednak durny jesteś. – Mesut spojrzał srogo na
przyjaciela i wyrwał do przodu zostawiając Hiszpana daleko w tyle. Cała
ta sytuacja go przerastała. Zawsze wmawiane mu było, że rodzina i
przyjaciele to najważniejsze wartości w życiu człowieka, że zdrada
kumpla jest niewybaczalna, bo nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. A
tymczasem Olalla tak skutecznie zakręciła mu w głowie, że nie potrafił
oprzeć się jej urokowi. Wiedział, że robi źle, ale śmiertelnie się
zakochał i nie mógł nic na to poradzić. Gdyby to od niego zależało, to
już dawno przerwałby tą pełną obłudy przyjaźń i powiedziałby o wszystkim
Sergio, ale Olalla uparła się, że ona to zrobi. I ciągle czekała na ten
„właściwy” moment. Mesut miał nadzieję, że ten moment nadejdzie zanim
Sergio się zorientuje albo dowie się o wszystkim od „życzliwych” ludzi.
***
-
Cześć, kochanie. – Olalla pojawiła się w małej kawiarence, w której
umówiła się ze swoją siostrą. – Przepraszam cię za spóźnienie. Długo
czekasz?
- Nie,
chwilkę. Ślicznie wyglądasz. – Młodsza z sióstr miała na sobie czarne
legginsy, długą bluzkę w czarno-białe pasy oraz ramoneskę. Całości
dopełniały zgrabne balerinki oraz sportowa torebka przewieszona przez
ramię.
- Dzięki, starałam się, aby nie było widać mojego fatalnego samopoczucia.
- A co się dzieje?
-
Chyba się czymś zatrułam. Od kilku dni nie mogę normalnie jeść, non
stop wymiotuję i mam dziwne zawroty głowy. Jutro mam wizytę lekarską.
Ciekawe co mi powie doktor…
- Jejku, to trzeba było powiedzieć, że się źle czujesz. Przyjechałabym do ciebie albo umówiłybyśmy się innego dnia.
-
Nie, jest w porządku. Trochę ruchu i świeże powietrze dobrze mi zrobią.
– Do dziewczyn podeszła młoda kelnerka, u której Olalla zamówiła
owocową herbatę. Od kilku dni nawet kawa straciła dla niej swój urok i
miała jakiś dziwny smak. – Co u ciebie?
-
W porządku, nie narzekam. Ostatnio mam dużo roboty i to cud, że
znalazłam czas na spotkanie z tobą. Ale to dobrze, bo przynajmniej się
coś dzieje.
- Tylko nie przesadzaj, żebyś nie popadła w jakąś anemię.
- Przestań… A jak Sergio?
-
Coraz lepiej. Dzisiaj Mesut zabrał go do parku, żeby trochę pobiegać.
Wszystkim zależy na tym, aby szybko wrócił na swój stały, bardzo dobry
poziom.
- Mesut… - Sara upiła łyk swojego czarnego napoju i spojrzała znacząco na siostrę.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
-
Ostatnio dużo o nim mówisz… Mesut to, Mesut tamto… - Olalla zdała sobie
sprawę, że Sara ma rację. Karciła się w myślach za to, że była taka
nieostrożna. W końcu nikt nie mógł dowiedzieć się o ich romansie, ale
znając swoją starszą siostrę, to czuła, że przed nią nic się nie ukryje.
Pomyślała, że to dobrze, że padło akurat na Sarę, a nie jakąś inną,
przypadkową osobę. – Jakoś nie przepadam za tym chłopakiem, nie rozumiem
twojej fascynacji nim. Jak dla mnie jest za spokojny, za cichy… A jak
ktoś zrobi coś sprzecznego z jego ideałami, to potrafi się nieźle
wkurzyć. Powinien szanować odmienne zdanie innych ludzi.
-
To nie tak… Został wychowany w innej kulturze niż my, dlatego nie
rozumie naszego podejścia do życia. Ale Mesut bardzo zyskuje przy
bliższym poznaniu. Mam nadzieję, że niebawem się o tym przekonasz.
- Dlaczego?
- Sara, ja wiem, że to, co za moment usłyszysz bardzo cię zdziwi… Ja mam romans z Mesutem.
- Co?
- To trwa już bardzo długo, bodajże pół roku. Zaczęło się na twoim ślubie z Ikerem.
- Co takiego?
-
Ja wiem, jak to brzmi, w jakim świetle mnie to stawia i całkowicie
rozumiem twoje zdziwienie. Nie będę się tłumaczyć ani usprawiedliwiać.
Gdyby to ode mnie zależało, to już dawno zerwałabym z Sergio, ale zawsze
coś stawało na przeszkodzie. A teraz jeszcze ten wypadek jego rodziców…
Sama rozumiesz, że nie mogę w tej chwili mu o wszystkim opowiedzieć.
Zabiłabym go.
- Oli,
ale dlaczego ty mu to robisz? – Sara była tak zdziwiona wyznaniem
siostry, że ledwie mogła wydobyć z siebie jakiekolwiek słowa. Zawsze
uważała ją za porządną i sprawiedliwą dziewczynę, która nigdy nikogo nie
zraniła, zanadto ufała ludziom przez co sama cierpiała. Taki właśnie
był z niej typ: wolała sama cierpieć niż sprawić przykrość bliźniemu. Co
w nią wstąpiło, że posunęła się do zdrady? – Przecież Sergio jest taki
kochany, daje ci wszystko, co zapragniesz, kocha cię, dba o ciebie, jest
sympatyczny i wrażliwy. Nigdy nie wyrządził ci żadnej krzywdy. Czym
sobie zasłużył na taki los? Nie rozumiem cię, Oli…
-
Masz rację – westchnęła. – Sergio to wspaniały człowiek, najlepszy
jakiegokolwiek spotkałam, ale to nie mój typ. On lubi się zabawić,
otaczać ludźmi, jest rozgadany i zawsze się śmieje. Kocha całonocne
imprezy, pięciogwiazdkowe restauracje, podróże na totalnym wypasie. Nie
boi się wydawać pieniędzy, nie kryje się ze swoją zamożnością… To nie
ja. Za to Mesut jest tak do mnie podobny… Woli zjeść hot-doga niż
przebywać w drogich knajpach, wsiąść na rower i pojechać za miasto niż
wydawać kasę na podróże dookoła świata. Jest cichy, skryty, skromny…
Nikomu nie zawadza, każdy go lubi. Jest kochany.
-
Oj, Oli, Oli… - Sara wzięła głęboki wdech i pokręciła przecząco głową. Z
jednej strony rozumiała siostrę, bo Mesut rzeczywiście był bardzo do
niej podobny. Olalla nigdy nie szastała pieniędzmi na prawo i lewo, nie
lubiła przepychu w przeciwieństwie do Sergio i zawsze dokonywała
przemyślanych zakupów. Była skromna i chciała żyć jak każdy przecięty
człowiek. Bogactwo jej nie imponowało, a szpanowanie drogimi domami i
samochodami uważała za oznakę braku pewności siebie i zawsze twierdziła,
że to najniżej jak można upaść. Z drugiej jednak strony związek to
sztuka kompromisu i była przekonana, że poważna rozmowa z Sergio mogłaby
wiele zmienić. – I co teraz zamierzasz? – zapytała, chwytając siostrę
za rękę.
- Nie chcę
być z Sergio. Zakończę ten związek, kiedy tylko dojdzie do siebie. Nie
chciałabym mieć go na sumieniu i tak potwornie się czuję. Sara, gdybym
wiedziała jak to wszystko się potoczy, to nigdy nie poszłabym za twoją
radą i nigdy bym się nie umówiła z Sergio.
-
No tak, zwal teraz wszystko na mnie – zaśmiała się. – Ale Oli, wiedz,
że cokolwiek się stanie, to jestem z tobą. Zawsze możesz na mnie liczyć.
Na mnie i na Ikera.
- Nie jestem przekonana, czy Iker tak chętne będzie mnie widywać jak dotychczas… W końcu Sergio to jego przyjaciel.
- Będzie dobrze. Masz moje wsparcie, a to najważniejsze. Grunt żebyś ty była szczęśliwa.
- Jak to wszystko się skończy, to na pewno będę. Będę cholernie szczęśliwa – powiedziała z uśmiechem.
Olalla będzie w ciąży! I teraz, do licha, kto jest ojcem?
OdpowiedzUsuńNiezłe pytanie xD To będzie dość skomplikowane :)
OdpowiedzUsuńMiśka