Olalla odsypiała
wczorajszą noc. Przygnębienie po rozstaniu z Chadem powróciło, kiedy
tylko zamknęła za sobą drzwi mieszkania. Znów poczuła jego zapach, i
patrząc na pozostawione przez niego rzeczy nie mogła skupić się na
niczym innym jak na tęsknocie za pięknym blondynem. Jej stan emocjonalny
był na tyle niski, że strach przed samotnością doprowadził ją do łez.
Jej
życie było przewrotne i lubiło pobawić się z nią w berka. Raz na wozie,
a raz pod nim. Popadała ze skrajności w skrajność. Szczęście
przeplatało się ze smutkiem, miłość z nienawiścią, spełnienie z tęsknotą
za tym co nieosiągalne. Jednak
nigdy nie narzekała na nudę. Chciała życia pełnego wrażeń, ale bez
problemów i komplikacji. I kiedy Chad odszedł, zostawiając ją samą, bez
opieki, bez uczucia potrzeby, zrozumiała, że życie wcale nie jest takie
proste jak myślała.
Było
na krótko przed dziewiątą rano. Olalla jeszcze spała, odsypiając
przepłakaną noc nad albumami ze zdjęciami. Dziś miała przed sobą kolejne
zadania przy ślubie, ale szczerze mówiąc, w ogóle nie miała na to
ochoty. Chyba rzeczywiście lepiej byłoby z tego zrezygnować, zaszyć w
domu i cieszyć się ostatnimi dniami urlopu. Jednak to byłoby zbyt
proste, a Olalla nie lubiła prostych rozwiązań. Kreowała się na twardą
zawodniczkę, dlatego musiała stawić czoła wszystkim przeszkodom stającym
jej na drodze do szczęścia.
Obudził
ją dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się nikogo, dlatego nie ruszała
się z łóżka myśląc, że to jakiś akwizytor. Niczego nie potrzebowała.
Jednak kiedy natrętny gość nie odpuszczał, a dzwonek nie przestawał
dzwonić, zdenerwowana wstała, ubrała szlafrok i poszła otworzyć drzwi z
zamiarem nawrzeszczenia na nieznajomego.
Była
bardzo zdziwiona, kiedy na progu ujrzała Sergio. Chłopak z uśmiechem na
twarzy, bez zaproszenia wszedł do mieszkania, trzymając na rękach
brązową torbę z zakupami. W drugiej dłoni trzymał kwiatka, którego
zapewne zerwał w pobliskim parku. Wręczył jej go mówiąc:
- Dzień dobry.
- A co ty tutaj robisz? Skąd masz mój adres?
- Od Sary. Przyszedłem zrobić ci śniadanie. Gdzie kuchnia?
- Nie żartuj. Jest wcześnie rano i chciałabym jeszcze poleżeć.
-
Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje – powiedział, idąc korytarzem w
kierunku kuchni. – A poza tym należysz się w grobie. Mam jajka, sałatę,
świeże pomidorki – dodał, wąchając czerwone warzywo. – Pięknie… Masz
ochotę na jajecznicę z pomidorami czy wolisz bekon?
- Pomidory, ale…
- Wstawisz wodę na kawę?
-
Chyba jest za wcześnie, bo nie rozumiem co się tutaj dzieje – rzekła,
nalewając wody do czajnika i stawiając go na gazie. – Sergio, po co
przyszedłeś?
- Mówiłem przecież… Żeby zrobić ci śniadanie.
- A poważnie?
- A poważnie to – powiedział, siadając razem z dziewczyną przy stole – chciałem zaprosić cię na kolację.
- Śniadania, kolacje… Co jeszcze?
-
Może być kolacja ze śniadaniem – zaśmiał się, zabawnie ruszając
brwiami. Piłkarzowi bardzo zależało na zgodzie Olalli. Spodobała mu się
od pierwszego wejrzenia i liczył na poważny związek. O ile oczywiście
dziewczyna wyrazi na to chęci. Jednak co do tego nie miał żadnych
wątpliwości. Od wielu lat bazował na swoim wdzięku, uroku osobistym i
specyficznym podejściu do kobiet, które do tej pory nigdy go nie
zawiodło.
- Może być kolacja – powiedziała po chwili namysłu Olalla. – Ale bez śniadania.
- Śniadanie będzie dzisiaj – rzekł i podwinął rękawy, aby wziąć się do pracy.
Olalla
bacznie mu się przyglądała podczas przygotowywania jajecznicy. Buzia mu
się nie zamykała, ciągle coś gadał, a jak nie gadał, to śpiewał. Miał
niespożyte pokłady energii i niesamowitą wyobraźnię kulinarną, ponieważ
doprawiał jajka w taki sposób, który samej brunetce nigdy nie
przyszedłby do głowy. W dodatku czuł się bardzo pewnie w obcej kuchni.
Nie potrzebował wiele czasu, aby znaleźć szukany przedmiot. Zupełnie
jakby był tutaj wcześniej, a przecież było to niemożliwe.
Zgodziła
się na kolację. Ale właściwie, dlaczego? Czyżby potrzeba posiadania
kogoś bliskiego, nawet iż w rzeczywistości był całkiem obcy, była tak
silna? Naprawdę nie potrafiła żyć w pojedynkę nawet przez kilka dni?
Więc dlaczego wszyscy naokoło powtarzali jej, że jest silna, że da radę,
że sobie poradzi? Kłamstwo i obłuda rządziły światem, ale jaki to miało
wpływ na jej życie? Po co to wszystko? Najwygodniej byłoby zostać
singielką, olać świat i ludzi po nim stąpających, zapomnieć o bólu,
łzach i cierpieniu. Olalla taka nie była. Nie mogła. Nie potrafiła. Nie
chciała.
- Dobre? –
zapytał Sergio, kiedy brunetka wzięła do ust pierwszą porcję
przygotowanej przez niego jajecznicy. Dziewczyna nie była w stanie nic
powiedzieć. Z pełną buzią pokiwała twierdząco głową, rozkoszując się
niesamowitym smakiem tego śniadania.
- Nie sądziłam, że jajka mogą być takie pyszne – powiedziała po przełknięciu porcji.
- Przyzwyczajaj się.
- Tak? A niby dlaczego?
- Bo przecież będziemy spędzać razem więcej czasu.
-
Co? – zapytała, dławiąc się łykiem kawy, który przed chwilą wzięła.
Sergio był bardzo pewny siebie, walił wszystko prosto z mostu nie
przejmując się reakcją swojego rozmówcy. I Olalla miała wrażenie, że
było tak niezależnie od tego, kto stał naprzeciwko niego. To typ
człowieka, który nic nie ukrywa, nie przebiera w słowach. Zawsze dąży do
celu, ale z zachowaniem pewnych umiarów. I zawsze dostaje to, czego
chce. – Sergio, nie zapędzaj się, dobrze? Przed kilkoma dniami rozstałam
się z chłopakiem, daj mi chwilę nacieszyć się sobą – powiedziała, ale
dobrze wiedziała, że to kłamstwa. Nie chciała być sama. A skoro podobała
się piłkarzowi tak bardzo jak on jej, to nic nie stało na przeszkodzie
nowego związku. Tylko co ludzie powiedzą… Czy nie za szybko pocieszyła
się po utracie ukochanego? Nikt nie musiał odpowiadać jej na to pytanie.
Odpowiedź była tylko jedna – za szybko.
-
Tak, Sara coś mi wspominała. Ale ja mógłbym cię pocieszyć. W moich
ramionach – powiedział, naprężając swoje bicepsy, strasznie
rozśmieszając tym Olallę.
- Ale ty jesteś prosty…
-
Uznam, że to komplement – powiedział, całując ją w policzek i
sprzątając ze stołu puste talerze. Nie miał czasu owijać w bawełnę.
Olalla go kręciła i im prędzej się o tym dowie, tym łatwiej będzie ją
zdobyć. Nie należał do mężczyzn, którzy lubią napracować się przy
podrywaniu. Mało skomplikowane kobiety były jego pierwszym i często
jedynym wyborem, dlatego też wypatrzył sobie Olallę. Szalę na jego
korzyść przechylało niedawne zerwanie z chłopakiem, o którym brunetka
chciała jak najszybciej zapomnieć. – Pysznie było, ale muszę lecieć –
dodał, narzucając na ramiona bawełniany sweter koloru kości słoniowej. –
Umówiłem się z kumplem, że pobiegamy. Pracujemy nad formą, aby dobrze
wejść w nowy sezon. Widzimy się wieczorem, tak?
- No tak. A nie będzie cię na sali? Myślałam, że pomożesz Ikerowi w przygotowaniach.
-
Ah, dobrze, że mi przypomniałaś. Naturalnie, że będę. W takim razie do
zobaczenia za czerty godziny – rzekł, całując ją w policzek. – Trzymaj
się!
- Cześć, Sergio.
– Olalla oparła łokcie na stole i rozejrzała się po kuchni. Sergio był
jak tornado, jak porywisty podmuch wiatru. Wpadł i wypadł. Pokręciła
głową z niedowierzaniem i uśmiechnęła się sama do siebie. – Ale
jajecznica była dobra – pomyślała i wzięła się za sprzątanie
zaniedbanego mieszkania.
***
-
Piętnaście minut spóźnienia – powiedział Mesut. Założył ręce na biodra i
bacznie przyglądał się swojemu koledze, który pędził ku niemu jak
opętany.
- Sorry, stary. Miałem ważne sprawy do załatwienia.
- Jasne… Myślisz, że przede mną coś ukryjesz? Gadaj, gdzie byłeś?
- Spotkałem się z dziewczyną.
- Dziewczyną? Ho, ho! Szybko działasz! Ostatnio była jeszcze piękną nieznajomą, a dzisiaj już tak poważnie?
- I tak nie zrozumiesz, więc co ja ci będę tłumaczyć…
-
No spróbuj. – Mesut zrobił dwa skłony i ruszył spokojnym truchtem w
drogę po parku. Nowy sezon coraz bliżej, forma będzie potrzebna, więc
nie ma co się obijać, tylko brać się do roboty. W towarzystwie Sergio
zawsze było mu raźniej, przyjaźnili się odkąd Mesut znalazł pracę w
Madrycie, jednak bywały dni, kiedy Ramos był bardzo irytujący. Mesut nie
lubił tego w jaki sposób Sergio z nim rozmawia. Czasami czuł się
lekceważony i niedoceniany. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie
radzi sobie z językiem hiszpańskim, jednak to nie był powód żeby mu z
tego powodu dokuczać. Dopiero się uczył, więc miał prawdo do pomyłek. A
poza tym Sergio dość specyficznie odnosił się do kontaktów
męsko-damskich, co nie zawsze podobało się Niemcowi.
-
Chodzi o to, że ta dziewczyna mi się bardzo podoba – powiedział Sergio,
dobiegając do kumpla. – Ma niesamowite oczy, zresztą mówiłem ci o tym.
Niedawno rozstała się z chłopakiem, a przecież ja jestem dobrym
materiałem na pocieszyciela, nie?
- No powiedzmy…
-
Widzisz, mówiłem, że nie zrozumiesz… Dzisiaj umówiłem się z nią na
kolację. Muszę przyszykować coś fajnego, żeby ją zaskoczyć. Łeb mam nie
od parady, więc na pewno dam radę. A poza tym widzę się z nią podczas
przygotowań do ślubu Ikera, więc będę mógł jeszcze z nią pogadać. Ale
dość o mnie! Nie będę cię zadręczał moimi opowieściami o romansach –
zaśmiał się. – A jak u ciebie sprawy sercowe?
- Też poznałem fajną dziewczynę.
- Co ty gadasz? Gdzie?
- W Niemczech, na ślubie brata, ale dziewczyna jest stąd.
- Wow, no to nieźle. Może podwójna randka?
- Na razie muszę ją znaleźć, bo nie wziąłem do niej żadnego namiaru. Muszę zadzwonić do bratowej i poprosić o jej numer.
- Wszystko zaczyna się układać, a już zaczęliśmy wątpić, nie?
- No! Jak sobie przypomnę te nasze żenujące rozmowy nad butelką wódki to mi się śmiać chce.
-
Na szczęście to było dawno. A to co było, a nie jest, nie pisze się w
rejestr – zaśmiał się. – Dawaj, kto pierwszy do fontanny! – krzyknął
Hiszpan, i zanosząc się śmiechem wyrwał do przodu niczym torpeda, a
Mesut za nim.
***
Sala
na jutrzejsze była niemalże gotowa. Pozostały ostatnie, kosmetyczne
poprawki. W oczach Sary było to najpiękniejsze miejsce w mieście i
uważała, że nikt z jej znajomych nie miał piękniejszej sali. Wszystko
wyglądało lepiej niż to sobie wyobrażała. Wielką zasługę miała w tym
Olalla, która w całej rodzinie znana była z dobrego i wyszukanego gustu –
zawsze była najlepiej ubrana, miała najładniejsze meble i nigdy nie
popełniała żadnych gaf. A nawet jeśli takowe się zdarzały, to umiejętnie
potrafiła wykorzystać to na swoją korzyść i zawsze wychodziło jej to na
dobre.
- Za moment
ma przyjechać facet ze świecznikami, obrusami i tego typu drobiazgami –
powiedziała Sara, nie mogąc przestać przyglądać się wystrojowi sali. –
Zajmiesz się tym, prawda?
-
Oczywiście – odpowiedziała Olalla. – Mogę cię o coś zapytać? – Sara
spojrzała na siostrę bardzo niepewnie, bo głos brunetki zabrzmiał bardzo
poważnie. – Dlaczego dałaś mój adres Sergio?
- Prosił, więc mu dałam.
- A jakby poprosił cię o skok z mostu, to też być to zrobiła?
- Oli, ale o co ty się gniewasz? Sergio to bardzo fajny facet, przystojny, zabawny, opiekuńczy… Nie będzie ci z nim źle.
- A skąd wiesz, że ja w ogóle chcę kogoś mieć? Dopiero co rozstałam się z Chadem.
-
Czadowy Chad – zaśmiała się ironicznie – to już przeszłość i pora na
coś nowego. Sergio doskonale się na to nadaje. Jak ci się nie spodoba,
to zostaniecie przyjaciółmi. Co to za problem…
- Masz bardzo lekkie podejście do mojego życia.
-
Dbam o ciebie – powiedziała, strzepując siostrze paprochy z włosów i
chwytając ją za ramiona pokrzepiająco. – Będzie dobrze. – Sara położyła
dłoń na karku siostry i skłoniła jej głowę tak, że stykały się czołami. –
Obiecuję.
- Cześć, dziewczyny! – Z bardzo przyjemnego uścisku wyrwał je głos chłopaków, którzy właśnie pojawili się na sali.
-
A co wy robicie, może się przyłączymy? – zażartował Sergio, podchodząc
do dziewczyn i przytulając je do siebie. Panie wydobyły z siebie głośne
westchnięcie.
- Sergio, idioto! – oburzyła się Sara. – Pognieciesz mi bluzkę!
-
Oj tam, oj tam… I tak zawsze wyglądasz rewelacyjnie – powiedział,
całując ją w policzek na powitanie. –Cześć, Ola – dodał, ponawiając
czynność.
- Oli jak
już. – Olalla nie lubiła jak się do nie mówiło „Ola”, bo nie najlepiej
jej się to kojarzyło. Tak nazywali ją rodzice, którzy nie należeli już
do jej rodziny.
Pani
Italia Carbonero była wywrotną kobietą, pławiącą się w luksusach. Lubiła
towarzystwo ludzi młodszych od siebie, przepadającą za przystojnymi
studentami. Lubiła czytać książki, chodzić na spektakle teatralne i
koncerty w operze. Była bardzo mądra i inteligentna, znała się na
malarstwie i rzeźbie. Chętnie rozmawiała na tematy poważne, aczkolwiek
nigdy nie stroniła od żartów. Ze swoich charakterystycznym, teatralnym
stylem bycia zwracała na siebie dużą uwagę osób z niższych sfer.
Nie
rozumiała dlaczego jej córki używały słowa „burżuazja” z taką pogardą w
głosie. Dla niej to słowo określało ludzi inteligentnych, bogatych,
pięknych, z pomysłem na życie i nie bojących się realizacji własnych
planów.
Podobnie było
z panem Grigorijem Carbonaro, rosyjskim magnatem z hiszpańskimi
korzeniami. Nigdy nie rozstawał się ze swoim kubańskim cygarem. Poprzez
wielki brzuch, gruby wąs i kępkę ciemnych włosów na czubku głowy
wyglądał na człowieka śmiesznego, jednak nigdy nie był zbyt żartobliwy.
Nie umiał się śmiać. Jego groźna mina zawsze odstraszała jego malutkie
córeczki, które w końcu się postawiły. Nie tolerowały poniżania ludzi,
wyśmiewania się z nich z powodu odmienności, pogardzania biednymi i
chorymi. Ten świat nie był dla nich. Świat „burżuazji” zdecydowanie nie
pasował do ich charakterów. Po skończeniu pełnoletniości wyprowadziły
się z rodzinnego domu, co nie spotkało się z wielkim sprzeciwem
rodziców. Zamieszkały razem w małym mieszkanku, wszystko zaczęły od
nowa, nie polegały już na rodzinie, która przestała dla nich istnieć. Od
tamtej pory były nie tylko szczęśliwsze, ale także pełniejsze życia,
radośniejsze i gotowe na nowe wyzwania postawione im przez świat.
- Koniec pogaduszek – zarządził Iker. – Czas na pracę!
-
Tak jest panie kapitanie. – Sergio stanął na baczność, naśladując
żołnierskie ruchy. Wywołał tym salwę śmiechów wśród pozostałych kolegów,
gdyż uświadomili sobie, że Iker naprawdę jest jego kapitanem – w klubie
i w reprezentacji.
- I ty karzesz mi się z nim umawiać… - Olalla objęła siostrę w pasie i poszła w kierunku samochodu z towarem.
- Będzie fajnie!
Jestem ciekawa, co będzie, jak Ramos i Ozil dowiedzą się, że chodzi im o tę samą dziewczynę...
OdpowiedzUsuń