27 lipca 2012

Rozdział dwunasty: Tylko głupcy się nie zmieniają.


6 MIESIĘCY PÓŹNIEJ

W Hiszpanii zapanowało lato. Real Madryt po bardzo ciężkim sezonie, po zdobyciu Pucharu Ligi oraz Champions League, w końcu miał wakacje! Nikt nie ukrywał radości z tego powodu. Kilka tygodni błogiego lenistwa, byczenia się na najcieplejszych plażach, zwiedzanie świata, spotkania z przyjaciółmi i rodziną, zero sportu, zero piłki nożnej. Na taki odpoczynek czekał każdy piłkarz. Nic więc dziwnego, że i Sergio udzieliła się wakacyjna aura. Od dwóch miesięcy planował długi urlop na Ibizie, w towarzystwie swojej ukochanej Olalli oraz przyjaciół – Sary oraz Ikera. Strasznie się zapalił, przygotował plany wycieczkowe, spisał zabytki tej wyspy, które koniecznie muszą zobaczyć. Jeszcze jakiś czas temu Sergio poświęciłby cały wakacyjny miesiąc na leniuchowanie na plaży, rejsy jachtem po ciepłym morzu i całonocne imprezy, ale teraz bardzo się zmienił. Miał dziewczynę, która preferowała aktywny wypoczynek, która nie lubiła bezczynnego siedzenia w miejscu. Dla niej był w stanie się poświęcić i przerzucić się na tryb czynnego odpoczywania.
- Jadę po te walizki – powiedział Sergio, wstając od śniadaniowego stołu znajdującego się w ogrodzie. – Ale tak mi się nie chce, że szok. Wolałbym posiedzieć tutaj z tobą – rzekł, całując Olallęw ramię.
- Jedź, tylko uważaj na siebie.
- Będę, będę. Przyjechać po ciebie, czy zobaczymy się na miejscu?
- Spotkajmy się u Casillasów. Ja się przejdę, szkoda marnować takiej pięknej pogody.
- No dobra. To widzimy się za trzy godzinki. Pa, moje Maluchy – powiedział, całując ją namiętnie i składając pocałunek na jej zaokrąglonym brzuszku.
Olalla oparła się wygodnie i rozmarzonym wzrokiem spojrzała w błękitne niebo. Dzień był cudowny, a dopiero się zaczynał. Od niecałego tygodnia ona i Sergio codziennie tak zaczynali swoją dobę. Nic nie mogło równać się z pysznym śniadaniem w ogrodzie, przy prażącym słońcu, lekkim podmuchu ciepłego wiatru i ćwierkaniu ptaków. Można było się rozmarzyć i Olalla zazwyczaj to robiła. Planowała przebieg swojego dnia, ale najczęściej wybiegała w przyszłość i wyobrażała sobie siebie i dziecko, które na świecie pojawi się za około trzy miesiące. Czas szybko leciał i zanim się obejrzała miała już wielką piłkę w miejscu swojego płaskiego brzucha i piersi większe niż kiedykolwiek.
Brunetka wiele razy wyobrażała sobie swoje życie, jednak nawet w najśmielszych snach nie przypuszczała, że będzie ono takie udane. Zrezygnowała z pracy, która jej nie cieszyła i nie przynosiła żadnych szans rozwojowych, przeprowadziła się do Sergio, z którym tworzyła udaną i szczęśliwą parę. Po kilkunastu poważnych rozmowach, Hiszpan nieco się zmienił i teraz był dla niej idealnym partnerem. Drogie restauracje zamienili na pizzerie, a wymyślne prezenty na drobne upominki z El Rastro – najpopularniejszego pchlego targu w Madrycie. Teraz wszystko układało się idealnie, wręcz idyllicznie, i nic nie mogło zakłócić ich spokoju.
Po pół godzinie spędzonej na świeżym powietrzu, Olalla doszła do wniosku, że czas się zbierać. Przebrała się w wygodną sukienkę, założyła balerinki, a włosy upięła wysoko na głowie, tak aby nie grzały ją w kark. Dzisiaj upał być naprawdę potworny, dlatego każdy robił, co w jego mocy, aby jakoś sobie ulżyć.
Do domu Sary było daleko, dlatego skorzystała z autobusu, który wysadził ją niedaleko miejsca zamieszkania siostry. Lubiła tą okolicę, była taka spokojna i piękna. Wszędzie otaczały ją drogie domy, mnóstwo zieleni, zewsząd słychać było głośne śmiechy dzieci – zwłaszcza teraz, kiedy zaczęły się wakacje.
Olalla po drodze wstąpiła jeszcze do kwiaciarni, aby kupić siostrze mały prezent urodzinowy.
- Jesteś! – krzyknęła Sara na widok dziewczyny. – Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Proszę, to dla ciebie – powiedziała, wręczając jej bukiet i wchodząc do środka.
- Nie trzeba było. – Dziewczyna uściskała i ucałowała serdecznie siostrę, poczym ruszyła w kierunku kuchni, aby znaleźć jakiś wazon. – Czego się napijesz?
- Zdecydowanie czegoś schłodzonego. Wodę z gazem masz?
- Pewnie. Usiądź na tarasie, zaraz tam przyjdę.
Tak jak obiecała, Sara pojawiła się w ogrodzie kilka minut później. Przyniosła ze sobą niewielką tacę, na której znajdowały się szklanki z zimną wodą oraz dwa pucharki z lodami. Olalli aż oczy się zaświeciły na widok czekoladowych gałek i bitej śmietany. Z wielką przyjemnością wsadziła do ust jedną porcję i wydobyła z siebie przeciągłe jęknięcie zachwytu.
- Pychaaa….
- Nie musisz mi tego mówić – zaśmiała się Sara. – Co tam u was słychać?
- Odnoszę wrażenie, że nigdy nie było lepiej. Sergio jest taki kochany… Nawet nie wiesz jak się cieszę, że go spotkałam. W zasadzie to twoja zasługa…
- Oj, przestań!
- To ty mnie namówiłaś na randkę z nim. Jak ją sobie przypomnę to nie mogę pohamować śmiechu – zarechotała. – Poszliśmy do restauracji i zamówiłam dla niego jakąś sałatkę z robakami. Biedy chciał mi zaimponować i zjadł ją! Niewiele, ale chociaż spróbował.
- Tak, zawsze wiedziałam, że Sergio ma w sobie to „coś”.
- Ale bardzo się zmienił w ostatnim czasie… Wydaje mi się, że to wszystko zaczęło się po śmierci jego rodziców. Stał się dojrzały, odpowiedzialny… Nie ma już tej sieczki w głowie, co wcześniej.
- A może to przez dziecko?
- To pewnie też miało na niego wpływ. Zrozumiał, że teraz będzie musiał opiekować się totalnie od niego zależną istotą. Myślę, że to mnie też zmieniło w pewnym sensie. Chyba zmądrzałam.
- Masz na myśli Mesuta?
- Po części – odpowiedziała, upijając łyk wody.
- Spotykacie się jeszcze?
- Ja z nim? Nie – rzekła, kręcąc przecząco głową i robiąc zdezorientowaną minę. – Nie widziałam go już z pół roku, oczywiście poza meczami. Sergio też stracił z nim kontakt. Kumplują się, ale gadają ze sobą tylko w pracy. Mesut przestał nas odwiedzać, odciął się.
- Szkoda, bo wydawało się, że Sergio i Mesut to dobrani koledzy.
- Tak było, ale skutki mojej decyzji nie mogły być inne. To musiało się tak skończyć… Jak to powtarza Iker: czasem poświęcamy rzeczy ważne dla rzeczy ważniejszych.
- No tak… Poświęciłaś miłość do Mesuta dla dziecka. To mądre i rozsądne z twojej strony. A myślisz jeszcze czasami o nim?
- O Mesucie? W zasadzie nie. Nauczyłam się żyć z Sergio, nauczyłam się go kochać. Wiadomo, że nigdy nie nazwę tego wielkim, namiętnym uczuciem, nie będzie to miłość mojego życia, ale teraz czuję, że kiedy wyznaję mu miłość, to nie ma w tym fałszu. I na tym mi najbardziej zależało. A poza tym Sergio się zmienił i teraz jego charakter bardziej mi odpowiada.
- To dobrze. Cieszę się z twojego szczęścia – powiedziała Sara, głaskając siostrę po dłoni.
- A co u was? Sielanka trwa?
- Powiedzmy…
- Czemu masz taką minę? Tylko mi nie mów, że coś nie gra.
- Nie, nie… Wszystko jest w porządku.
- Więc o co chodzi?
- Widzisz… Ostatnimi czasy sporo z Ikerem rozmawiamy o naszej przyszłości. Mówimy o tobie, o Sergio, o waszym maluszku – powiedziała, głaskając brzuch Olalli. – Doszliśmy do wniosku, że sami chcielibyśmy mieć dziecko.
- No co ty? To fantastycznie! Jesteście cudną parą, idealnie do siebie pasujecie i jestem przekonana, że będziesz świetną mamą.
- Tak, ale widzisz, to nie jest takie proste. Już od jakiegoś czasu się staramy i nic. Nie ma rezultatów.
- Nie martw się, Sara. Tak czasami jest, że trzeba się postarać. Prędzej czy później zajdziesz w ciążę.
- Myślisz?
- Jestem o tym święcie przekonana. Głowa do góry i nie trać nadziei. Jesteście jeszcze młodzi i naprawdę nie ma czym się przejmować. Wiem, co mówię, bo już przeprowadziłam ze swoim lekarzem kilka rozmów na ten temat.
- Widzisz jak to jest… Jak człowiek czegoś chce, to nie może tego dostać. A ty nie chciałaś i masz – zaśmiała się.
- Tak, życie niestety bywa przewrotne. Nie zasmucaj się, bo to nie ma sensu. Zobaczysz, że niebawem bocian przyniesie wam zawiniątko.
- Oby.
- A tak z innej beczki… Masz jeszcze lody? – zapytała, zabawnie ruszając brwiami.
- Pewnie – odpowiedziała z uśmiechem Sara i wyszła do kuchni, aby przynieść siostrze dodatkową porcję deseru.
Sara miała rację. Życie bywa niesprawiedliwe. Olalla jeszcze kilka miesięcy temu nie widziała sobie jako matki, a teraz całkowicie zmieniła do tego nastawienie, mimo iż tak się wzbraniała. Nie chciała dziecka i zrobiłaby wszystko, aby go nie było, ale nie mogła posunąć się do aborcji i tego typu spraw. Nie była morderczynią.
Denerwowało ją tylko to, że ludzie, którzy naprawdę zasługują na taki cud jakim jest dziecko, nie mogą go mieć. Oczywiście w tej sprawie nic nie jest jeszcze przesądzone, bo Sara i Iker to młodzi ludzie, zdrowi, kochający się i w zasadzie nie było podstaw do negatywnego myślenia. Ale tak to właśnie jest… Ktoś, kto o niczym nie myśli, niczego nie planuje, stawiany jest przed faktem dokonanym i musi zmierzyć się z zadaniem, które stawia przed nim los, a ten, kto świadomie czegoś chce i stara się o to, to najzwyczajniej w świecie odchodzi z niczym albo musi się naprawdę wysilić, aby to osiągnąć. I gdzie tu logika?
- Mam do ciebie prośbę – powiedziała Sara, stawiając przed siostrą kolejny pucharek z lodami. – Muszę kupić kilka drobiazgów na nasz wyjazd. Pójdziesz ze mną jutro na zakupy?
- Pewnie! Z przyjemnością. Zresztą sama miałam się wybrać do centrum handlowego, bo potrzebuję jakiegoś kostiumu kąpielowego, aby zakryć tą moją „piłkę” – zaśmiała się, pokazując na brzuch. – Masz już coś na oku?
- Nie, ale koleżanki mi mówiły, że w „Madrid Xanadu” i w „Las Rozas Village” są nowe kolekcje. Pójdziemy do jednego, żeby cię nie przemęczać. O której ci pasuje?
- Może o dwunastej? Iker i Sergio jadą na spotkanie z Del Bosque, więc ich nie będzie. Spokojnie pochodzimy sobie po sklepach, zjemy obiad czy coś…
- Świetny pomysł.
Południe zleciało dziewczynom naprawdę bardzo przyjemnie. Ostatnimi czasy spotykały się coraz częściej i zawsze miały o czym dyskutować. Były nie tylko siostrami, ale także najlepszymi przyjaciółkami. W dzieciństwie różnie im się układało, bo dzieliły ich cztery lata różnicy wieku, ale z czasem, wraz z narastającymi problemami z rodzicami, dziewczyny zbliżyły się do siebie i teraz nie potrafiły się bez siebie obyć. Codziennie prowadziły długie rozmowy telefoniczne, odwiedzały się w miarę możliwości często, ale najbardziej lubiły wspólne wypady do kawiarni.
- A plotkary siedzą i plotkują – zażartował Sergio, wchodząc do ogrodu. Zaraz za nim pojawił się Iker z serdecznym uśmiechem na twarzy. Mężczyźni przywitali się z siostrami Carbonero czułymi pocałunkami i przysiedli się do stolika. – Jak wam mija dzień?
- Nie widzisz? – wtrącił się Iker. – Lody, ciasteczka… Rozpieszczają się.
- Żałujesz kobiecie w ciąży?
- Broń Boże! Jedz i niech wam idzie na zdrowie – powiedział, głaskając ją po brzuszku.
- Macie te walizki? – zapytała Sara, stawiając przed chłopakami zimną wodę z cytryną.
- Tak, w samochodzie są. Myślę, że te wytrzymają.
- Oby, Iker, oby… Nie chcę mieć takich przygód jak podczas naszej podróży poślubnej – powiedziała ze śmiechem, wspominając „wypadek”, który przydarzył im się we wspomnianej podróży. – Mam dosyć odpadających kółek, urywanych rączek i niedopinających się zamków. Nie wiem, skąd ty wytrzasnąłeś te poprzednie walizki… Z odzysku?
- Przestań się czepiać – zaśmiał się. – Tym razem będzie dobrze.
- Już nie mogę się doczekać tego wyjazdu – powiedział Sergio, sięgając po herbatnika. – Po tych ciężkich miesiącach nie marzę o niczym innym jak o leniuchowaniu bez konsekwencji. To będą piękne wakacje!
- A co jest na obiad? – zapytał nagle Iker.
- To co sobie zrobisz – zaśmiała się Sara. – Nie miałam czasu na gotowanie. Zagadałam się z Olallą.
- Zamówimy pizzę.
- Nie, mam lepszy pomysł – rzekła Olalla. – Co to za problem ugotować makaron i zrobić do niego jakiś sos… Chodź, Sara, pomogę ci i razem szybko coś zrobimy.
Podczas gdy dziewczyny poszły do kuchni i krzątały się między garnkami, panowie zostali w ogrodzie i obgadywali plany związane z wyjazdem. Pozostały im jeszcze dwa długie dni siedzenia w Madrycie. Na jutro zaplanowane mieli spotkanie z selekcjonerem reprezentacji Hiszpanii, pojutrze czekało ich wielkie pakowanie, a później już tylko błogie lenistwo! Obydwaj byli bardzo podnieceni tą podróżą. Ibiza była miejscem szczególnie lubianym przez piłkarzy. Nie było lata, w którym koledzy z poszczególnych drużyn by się tam przypadkowo nie spotkali. Nic w tym dziwnego, bo Ibiza to piękne plaże, ciepłe morze, cudowna atmosfera i przede wszystkim gorące słońce. Prawdziwy raj na ziemi.
- Masz to? – Iker nachylił się nad przyjacielem i szeptem zapytał o pewien przedmiot, o którym rozmawiali dzisiaj prawie cały dzień. Odwrócił jeszcze głowę za siebie, aby sprawdzić, czy dziewczyny aby na pewno są w kuchni i nie pojawią się tutaj nagle. – Pokaż…
- Nie mogę. Boję się, że Olalla zaraz przyjdzie i zobaczy. To ma być niespodzianka – odpowiedział mu szeptem.
- No weź, Sergio, pokaż mi. Tyle gadałeś o tym dzisiaj, że sam jestem ciekaw, co ukrywasz w tej kieszeni. No pokaż.
- No niech ci będzie, ale jak Oli zobaczy, to będzie twoja wina i to ty będziesz szukał nagłego usprawiedliwienia.
- Nie panikuj. Pokazuj!
Sergio spojrzał w stronę drzwi, aby upewnić się, czy siostry Carbonero się nie zbliżają. Szybko wsunął rękę do tylnej kieszeni spodni w poszukiwaniu tajemniczego przedmiotu. Lecz jego brak mocno go zaniepokoił. Z twarzy zniknął mu uśmiech, a jego miejsce zajął strach i przerażenie.
- Nie mam.
- Co ty gadasz, Sergio? Sprawdź jeszcze raz.
- No nie mam. Zgubiłem! – wrzasnął jak oparzony i zeskoczył z krzesła. Przetrzepał wszystkie kieszenie, jednak poza portfelem i telefonem komórkowym nie znalazł niczego, co przypominałoby pierścionek.
- Cicho bądź, bo cię usłyszą. Uspokój się i spokojnie sprawdź jeszcze raz. Nie mogłeś zgubić pierścionka zaręczynowego.
- No spójrz na mnie i powiedz, że cię to dziwi – powiedział stanowczo.
- Masz rację. W sumie mnie to nie dziwi, bo po tobie można się wszystkiego spodziewać.
- Cholera jasna! I co teraz?
- Trzeba przełożyć oświadczyny – zaśmiał się. – Nie będzie romantycznej kolacji przy ognisku, na plaży, w towarzystwie zachodzącego słońca…
- Nie wygłupiaj się, Iker. On musi gdzieś być.
- A w samochodzie?
- Tak! Masz rację! Wsadziłem go do schowka, żeby się nie zgubił podczas wybierania walizek – rzekł, biorąc głęboki wdech. – Już myślałem, że mi serce stanie i zejdę na zawał!
- Oj, Sergio… A ja myślałem, że wydoroślałeś… Olalla będzie zawiedziona.
- Zamknij się, Iker. Olalla nie musi o niczym wiedzieć – zaśmiał się. – To był tylko wypadek przy pracy. I nie gadaj, bo tych wypadków mam ostatnio coraz mniej.
- Całe szczęście, Sergio. Całe szczęście…

1 komentarz:

  1. "Wodę z gazem masz?"

    Boże dziewczyno, kocham cię. XD Hahaha, Sergio zgubił pierścionek zaręczynowy.

    I czemu Sarze i Ikerowi nie wychodzą starania o dziecko? Iker powinien się trochę bardziej postarać :C

    OdpowiedzUsuń