27 lipca 2012

Rozdział szósty: Kobieta patrzy na jednego mężczyznę, rozmawia z drugim, a myśli o trzecim.

Olalla zjawiła się w domu siostry wczesnym świtem, aby przygotować ją do dzisiejszej ceremonii. Dziewczyny były bardzo podniecone. Od zawsze się wspierały, od dzieciństwa miały ze sobą bardzo dobry kontakt, więc poprzysięgły sobie, że będą swoimi świadkami na ślubach oraz matkami chrzestnymi swoich dzieci.
Sara powitała siostrę promiennym uśmiechem i od razu zaciągnęła ją na górę, do sypialni, gdzie na łóżku leżała śliczna, biała suknia, na szafie wisiał welon, a na komodzie spoczywała szkatuła z biżuterią.
- Widzę, że świetnie sobie poradziłaś beze mnie – powiedziała młodsza z sióstr i pogłaskała Sarę po ramieniu.
- Nie żartuj! Jestem kłębkiem nerwów, bo fryzjerka się spóźnia.
- Na pewno zaraz tu będzie. A gdzie Iker?
- Już wczoraj pojechał do rodziców. Bracia mu pomagają. Załatwiłaś kierowcę, który nas zawiezie do katedry?
- Poprosiłam Sergio.
- Uh… Sergio – rzekła i podniosła jedną brew do góry spoglądając na Olallę. – Coś ten teges?
- Może – zaśmiała się. – Pójdę zaparzyć kawę, masz ochotę?
- Pójdę z tobą. Nie chcę zostawać sama.
Po kilkunastu minutach spędzonych przy kuchennym stole, przy piciu gorącego, czarnego napoju i przyjaznej rozmowie, do drzwi domu zapukała niewysoka fryzjerka, która od razu wzięła się do pracy. Nie było zbyt wiele czasu. Nie mogły się spóźnić, bo Iker dostałby zawału, stojąc samotnie przy ołtarzu i zrozpaczonym, zdezorientowanym wzrokiem przyglądając się zebranym gościom.
- Nawet nie wiecie jak się stresuję – rzekła Sara, uśmiechając się nerwowo. Dziewczyny oraz fryzjerka siedziały w dużej kuchni i przygotowywały się do ślubu. Przyszła pani Casillas siedziała na drewnianym krześle i poddawała się traumatycznym zabiegom niewysokiej blondynki, która majstrowała jej przy włosach, podczas gdy Olalla nakładała na twarz podkład oraz cienie do powiek. – Od zawsze marzyłam o tym dniu, wyobrażałam go sobie na wiele sposobów, ale nigdy nie sądziłam, że to takie nerwy. Oli, jak nie będę potrafiła powtórzyć kwestii po proboszczu to szturchnij mnie – zaśmiała się.
- Czym ty się denerwujesz? Wychodzisz za wspaniałego faceta, nie panikuj. Wszystko będzie dobrze – odpowiedziała Olalla, przejeżdżając po ustach czerwoną szminką. – Długo jeszcze? – zapytała, mając na myśli prace związane z włosami siostry.
- Już kończę – odpowiedziała fryzjerka.
- To dobrze, bo muszę ją umalować, a chciałam żeby spięła mi pani włosy z tyłu.
- Nie ma problemu. Pięć minut i po robocie.
Po skończonych zabiegach upiększających Olalla przebrała się w krótką, czarną sukienkę, do której dobrała czerwoną kopertówkę na łańcuszku oraz czerwone szpilki na wysokim obcasie. Zaraz potem pomogła siostrze z długą suknią. Po wszystkim nie mogła napatrzeć się na Sarę. Wyglądała prześlicznie. Zazwyczaj widywała ją w dżinsach i koszuli, ze związanymi włosami w koński ogon lub puszczonymi niedbale na ramiona, a teraz… Jej opalona skóra idealnie kontrastowała z bielą sukni, zebrane z tyłu włosy podkreślały rysy jej twarzy, jednocześnie ją odsłaniając i rozświetlając.
- Wyglądasz przepięknie – powiedziała Olalla ze łzami wzruszenia w oczach. – Iker chyba padnie z zachwytu.
- Nie przesadzaj.
- Poważnie. Wyglądasz niesamowicie – dodała i przytuliła siostrę.
- Cześć, dziewczynki! – krzykną radośnie od progu Sergio. – Jesteście gotowe? Wow, no masakra! – rzekł na widok sióstr. – Sam nie wiem, która jest piękniejsza! Ja to jednak mam w życiu farta. Przez dziesięć minut będziecie tylko moje! Chodźcie, bo się spóźnimy!

***

Po ceremonii, cała dwustu-osobowa grupa gości, udała się na salę, którą przez ostatnie dni przygotowywała Olalla oraz niektórzy piłkarze Realu. Efekt końcowy był niewiarygodny. Stoły były pięknie udekorowane, krzesła miały na sobie kremowe pokrowce i przewiązane były liliowymi wstążkami, w kątach na wysokich świecznikach, rodem ze średniowiecznych zamków, paliły się romantyczne świece. Na drewnianym podeście ustawiona była smyczkowa orkiestra, która grała wesołe i taneczne melodie, niczym orkiestra z katastroficznego filmu „Titanic”, a na parkiecie od samego początku kręciły się dzieci w kwiecistych sukienkach i małych, słodkich garniturkach.
- Opłacało się harować – powiedział Sergio i chwyciwszy Olallę pod ramię zaprowadził ich do stolika przy którym siedzieli.
- Ty akurat się zbytnio nie napracowałeś – zażartowała, jednak uśmiech szybko zszedł z jej ust. Gdy doszli do stolika spostrzegła, że przyszło siedzieć im w towarzystwie Alvaro Arbeloi, Raula Albiola, ich małżonek oraz Mesuta Özila. Przywitała się krótkim „dzień dobry” i zajęła miejsce między Sergio a Alvaro. Na wprost siedział młody Niemiec, który nie spuszczał z niej wzroku.
Była zażenowana i zawstydzona. Spodziewała się tutaj Mesuta, ale nie sądziła, że przyjdzie im siedzieć przy tym samym stoliku. Ze wszystkich sił starała się nie zwracać na niego uwagi, jednak było to niezwykle trudne, gdyż prezentował się dzisiaj niezwykle korzystnie. Do twarzy mu było w czarnym garniturze i białej koszuli.
Mesut był bardzo zaskoczony tym przypadkowym spotkaniem. Spodziewałby się tutaj każdego, ale nie Olalli. Co prawda wspominała mu o ślubie siostry, ale nigdy nie pomyślałby, że ową siostrą jest Sara! A w dodatku pojawiła się tu w towarzystwie Sergio, który opowiadał mu o tajemniczej dziewczynie, którą poznał, poderwał i… pokochał? To było dla tak młodego chłopaka stanowczo za dużo. Sam miał nadzieję na ponownie spotkanie z Olallą, na obiecującą przyjaźń, a może nawet coś więcej. Ale w tym wypadku… Nie mógł odbić dziewczyny przyjacielowi. To nie byłoby do niego podobne, został wychowany w inny sposób.
Dziewczyna ze wszystkich sił starała się podtrzymać konwersacją ze swoim dzisiejszym partnerem lub jego kolegą, którego miała po prawej stronie. Z braku laku wdawała się w konwersacje z pozostałymi dwiema kobietami, które siedziały nieopodal. Mimo to nadal nie mogła pozbyć się nachalnego wzroku Mesuta. Nawet Sergio to zauważył i co chwilę wypytywał ją o to, jednak Olalla uparcie twierdziła, że nie wie, o co może chodzić i żartowała, zadając pytania, czy aby nie pobrudziła sobie czymś twarzy.
- Idę do baru. Przynieść ci coś? – zapytała, chcąc choć na chwilkę odejść od stołu.
- Tak. Weź mi jakiegoś kolorowego drinka – odparł Sergio, przerywając na moment rozmowę z Raulem.
- Będę za kilka minut, bo jeszcze pogadam z Sarą.
- Dobra, dobra – odpowiedział, machając ręką na znak, aby nie przerywała mu pogawędki.
Przeciskając się przez zalegających na schodach i pogrążonych w rozmowach gości oraz roztańczone pary na parkiecie, Olalla doszła w końcu do baru przy którym siedziało kilkoro mężczyzn przyglądających się pięknym, tańczącym kobietom. Zamówiła dwa drinki i usiadła na wysokim krześle przy ladzie, aby poczekać na swoje zamówienie. Zastanawiała się nad tym, co by zrobić, aby jakoś oderwać się od natrętnego wzroku Mesuta. Nie chciała, by Sergio coś „wywąchał”. Po co miał wiedzieć o szalonych wyczynach swojej koleżanki…
- Cześć. – Usłyszała za sobą. Bała się odwrócić, bo dobrze pamiętała ten niski, basowy głos z niemieckim akcentem. – Nie sądziłem, że się tutaj zobaczymy. Nie mówiłaś, że jesteś siostrą Sary – dodał i zajął miejsce obok, wołając kelnera, aby ten podał mu drinka.
- Nie pytałeś.
- Wiedziałaś, że się tutaj zobaczymy, prawda?
- Przypuszczałam to – odpowiedziała, spoglądając na niego po raz pierwszy. – Co u ciebie słychać?
- W porządku, nie narzekam. A co u ciebie?
- Podobnie.
Ta rozmowa zdawała się prowadzić donikąd, dlatego Olalla chciała ją jak najszybciej zakończyć. Nie mogła patrzeć na błyszczące brązowym światłem oczy Niemca oraz jego niezwykle sympatyczny uśmiech, który powodował, że zapominała o siedzącym na górze Sergio. Miała ochotę spędzić z Mesutem wieczór, przetańczyć z nim całą noc, napić się szampana i wrócić do domu, pod którym rozstaną się jak starzy, dobrzy przyjaciele, całując się w policzki na pożegnanie.
Zresztą Mesut miał podobne odczucia. Od wesela swojego brata każdego dnia myślał o Olalli, potwornie żałował, że nie wziął do niej żadnych namiarów, dlatego teraz nie mógł powtórzyć tego samego błędu.
- Nie wiedziałam, że znasz Ramosa – powiedział, upijając łyk niebieskiego płynu.
- Poznaliśmy się niedawno. Pracowaliśmy razem nad wystrojem sali.
- Jest coś między wami?
- A czemu pytasz?
- Ciekawość.
- To pierwszy stopień do piekła – odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem, jednak widząc, że Mesut nie odpuści, odpowiedziała na jego pytanie. – Dobrze się ze sobą bawimy. Wiesz o moim rozstaniu z chłopakiem. Myślę, że nie potrafię być sama, dlatego szukam kogoś na miejsce Chada.
- Rozumiem… Trochę bawi mnie ta sytuacja, wiesz? Kilkakrotnie rozmawiałem z Sergio na temat dziewczyny, która wpadła mu w oko. Ja jemu także opowiadałem o kobiecie, którą poznałem na weselu brata i nie sądziłem, że mówimy o tej samej – zaśmiał się. – O tobie.
Olalla zarumieniła się i posłała Mesutowi uśmiech.
- Muszę już wracać – powiedziała, pokazując szklankę z napojem, który przeznaczony był dla Sergio. – Widzimy się przy stoliku.
- A może na parkiecie? – Dziewczyna skinęła głową na zgodę i chwyciwszy szklanki poszła na górę, gdzie czekał na nią Hiszpan.

Po kilku godzinach picia, jedzenia, tańczenia, słuchania głośnej muzyki oraz rozmów, Olalla przyzwyczaiła się do obecności Mesuta. A nawet więcej! Cieszyła, że go tutaj spotkała. Świetnie się razem bawili przy stoliku, przy barze, a nawet na parkiecie, z którego rzadko schodzili. Dziewczyna zapomniała o Sergio, czasami nawet chamsko go ignorowała, jednak nie mogła odmówić sobie kilku minut spędzonych z młodym Niemcem.
Było grubo po północy. Zabawa trwała w najlepsze, większość gości słaniała się już na nogach od nadmiaru alkoholu. Smyczkową orkiestrę zastąpił DJ, który puszczał głośną, dudniącą w głowach muzykę z elektrycznymi gitarami i mocnymi basami. Sara i Iker przechadzali się między stolikami, zagadując gości, którzy jeszcze w miarę kontaktowali się z światem rzeczywistym. Pytali ich o samopoczucie, odczucia związane z weselem, o wrażenia…
Olalla była bardzo zadowolona z tego wesela. Było jeszcze lepsze niż to, które odbyło się w Niemczech. A na pewno więcej pamiętała ze ślubu siostry niż przyjaciółki. Nie zaprzątało jej głowy już zerwanie oraz Chad. Teraz myślała tylko o dobrej zabawie, którą gwarantował jej Mesut.
Po kilku godzinach zabawy, wyszli przed salę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza i nieco odpocząć od głośnej muzyki. Usiedli na ławeczce pod drzewem i przypatrywali się migoczącym gwiazdom i pięknemu księżycowi w pełni. Nawiązała się między nimi przyjemna rozmowa, na tematy neutralne, ale już bardziej osobiste niż ostatnio.
- Mieszkam w małym mieszkanku, nic ciekawego – powiedziała Olalla, kiedy zeszło na temat domów. – W najstraszniejszej dzielnicy Madrytu, ale podoba mi się tam. Nie lubię przepychu. Żyję sobie skromnie, bez problemów i dobrze mi z tym. A ty pewnie masz willę, co?
- No tak… Mieszkam w sąsiedztwie Sergio. Dziwne, że się nie spotkaliśmy.
- Jeszcze tam nie byłam. A powiedz mi, po co ci taki wielki dom, skoro jesteś sam, nie masz tu rodziny…
- Kupiłem go zaraz po przyjeździe do Hiszpanii. Tata mnie namówił, bo mówił, że tutaj jest tak pięknie i słonecznie, że na pewno nie opędzę się od odwiedzających mnie gości z Niemiec.
- I co?
- No i jest tak jak przypuszczałem. Rodzina przyjeżdża do mnie raz do roku, na dwutygodniowe wakacje, a potem wracają. Przyjaciele też już o mnie zapomnieli. Fakt, ja nie mam czasu na częste wyjazdy do Niemiec, dlatego jestem uzależniony od ich dyspozycji, ale wiadomo, że ciężko jest rzucić wszystko i wyjechać na tydzień do Hiszpanii. Odwiedzają mnie tylko koledzy z klubu: Sergio, Sami, Karim, czasami Nuri lub Hamit. Kręcą się gdzieś tutaj.
- Jeszcze ich nie poznałam wszystkich. Pomimo tego, że Iker jest moim szwagrem, nigdy nie byłam za pan brat z piłką nożną.
- Mam nadzieję, że teraz będziesz – powiedział, uśmiechając się szarmancko.
- Na pewno – odpowiedziała, odwzajemniając gest i kładąc mu dłoń na kolano. Chłopak spojrzał jej głęboko w oczy. Miała piękne oczy! Każdy kto w nie spojrzał, nie mógł oderwać od nich wzroku, zatracał się w nich całkowicie. Mesut przypomniał sobie słowa Sergio: ma oczy jak dwie studnie, wpadłem w nie totalnie.
Olalla przysunęła się bliżej chłopaka, pogłaskała go po policzku i wplotła palce w jego kruczoczarne włosy. Bez zastanowienia, pod wpływem chwili oraz alkoholu pocałowała go delikatnie i subtelnie, zapominając o Sergio, który zalany w trupa siedział przy stoliku.
- Ewakuujmy się stąd – wyszeptała mu do ucha, odrywając usta od jego warg. – Jedźmy do mnie.
- A co z Sergio?
- Chyba nie sądzisz, że będę się nim zajmować. Nie jest już dzieckiem. Poproszę kogoś, aby go odwiózł do domu.
- W takim razie, jestem „za”.
- Ok, zróbmy tak… Idź na górę, zabierz swoje rzeczy, pożegnaj się z kolegami i poczekaj na mnie za rogiem. Zamów w międzyczasie taksówkę. Ja pójdę kilka minut po tobie, aby nie wzbudzać podejrzeń. Nie chcę niepotrzebnych komentarzy – powiedziała z uśmiechem.
- Wszystko sobie wymyśliłaś…Przebiegle!
- Przezorny zawsze ubezpieczony – oparła, dając mu całusa. – No, idź już.
- Do zobaczenia za kilka minut.
   - Pośpiesz się!

1 komentarz: